Skrzypce i maski hańby

3 Listopad 2014
Skrzypce to lekka zminiaturyzowana odmiana dyb, przeznaczona w zasadzie dla kobiet, choć w szczególnych przypadkach stosowano je także wobec mężczyzn.

Często była to zwykła deska, podobnie jak dyby przepołowiona przez środek i zaopatrzona w trzy szeregowo ustawione otwory, większy na szyję i dwa mniejsze na nadgarstki. Niektóre z tych urządzeń miały stosownie wyprofilowane boki, a nawet doprawiony gryf, aby przypominać kształtem skrzypce. Choć oczywiście nie grały, dla przyciągnięcia uwagi mieszkańców i ich uciechy skrzypce wyposażano dodatkowo w dzwonki.
Dwie kobiety zapięte w skrzypce twarzami do siebie. Poruszanie się w takim układzie powodowało częste upadki.

Maski hańby

W Europie, zwłaszcza w Niemczech, używanie masek hańbiących udokumentowane jest od XIII wieku. Zakładano je na głowę zarówno kobietom, jak i mężczyznom, którzy popełnili drobne przestępstwa, oszustwa, a także za wykroczenia błahe z perspektywy człowieka współczesnego.

Oprowadzano ich potem lub wożono po mieście w klatkach, ale przykuwano również do pręgierza i ścian obiektów publicznych, zakuwano w dyby; stawali się obiektem drwin i celem dla zgniłych warzyw, owoców, jajek i wszelakich nieczystości rzucanych przez przechodniów. Maski często formowano na kształt łbów pogardzanych zwierząt – wieprza, osła, krowy, a także diabła. Maska wieprza była najbardziej popularna i zwana świńskim ryjem. Nakładano ją głównie tym, którzy popełnili występek przeciwko moralności. Kłamców zmuszano do noszenia masek uniemożliwiających lub zniekształcających mowę, a osobom nadmiernie gadatliwym, używającym wulgaryzmów i plotkarzom maski z wysuniętym jęzorem.

Bardziej wysublimowaną odmianą masek hańbiących były tzw. flety hańby, po nałożeniu których każdy oddech czy wymawiane słowo zamieniane były przez system małych otworków i rurek w dziwny dźwięk, świst, a nawet ryk, dodatkowo ośmieszający skazanego. Do maski często mocowano dzwonek, który dźwiękiem miał zwracać uwagę przechodniów.

Noszenie tych komicznych masek wcale nie było zabawne. W rzeczywistości były torturą fizyczną, utrudniającą jedzenie, picie i spanie. Takie maski są również w zielonogórskim muzeum.

Kamienie hańby

To najcenniejszy eksponat w zielonogórskim muzeum tortur – unikatowy w skali europejskiej. W okresie średniowiecza dysponowano bardzo szerokim asortymentem przedmiotów do wymierzania kar lekkich. Należały do nich m.in. kamienie hańby używane w Europie Środkowej od XIII do XVIII wieku. Najczęściej były to dwa zwykłe, ale ciężkie kamienie polne połączone łańcuchem. Mogły różnić się wyglądem i kształtem, lecz ich zastosowanie zawsze sprowadzało się do zawieszania ich winnym dokonania lekkich przestępstw na szyi za pomocą łańcuchów umocowanych do obręczy zakładanej na kark lub za pomocą pasów, często metalowych, zapinanych na plecach i szyi. Zielonogórski zestaw składa się z dwóch kamieni, każdy waży po 12 kg.

Na szyjach skazanych wieszano po dwa kamienie hańby, po czym oprowadzano ich wokół rynku. Ciekawym sposobem karania kobiet w Szwecji za niemoralne prowadzenie się i stosunki pozamałżeńskie było wieszanie im na szyjach kamieni hańby z wyrytym wizerunkiem penisa lub obrobionych na jego kształt.

Artykuły powiązane: 

Tortury? To zielonogórska specjalność. Średniowieczna.

Mamy już w mieście muzeum tortur. Teraz torturami zajął się zielonogórzanin Robert Jurga, który napisał książkę „Machiny do tortur. Kat, narzędzia, egzekucje”. Przedstawia w niej setki urządzeń do męczenia ludzi. Z całego świata. Wśród nich są eksponaty z naszego muzeum.