Jak zaprojektować miasto dla dojrzałych ludzi
- Projektuje pan w Zielonej Górze szpital dla seniorów. Jak idzie?
Paweł Gołębiowski: - Myślę, że za niecały kwartał będzie już gotowa koncepcja. Na razie pracujemy nad funkcjonalnością obiektu. Przy ul. Gorzowskiej stanie nie tylko nowoczesny zakład opiekuńczo- leczniczy, ale też spora poradnia geriatryczna oraz dzienny dom pobytu dla ludzi dojrzałych. Trzeba to wszystko sensownie połączyć, a to wyzwanie. Do zaprojektowania mamy mniej więcej 3 tys. mkw. powierzchni.
- Duże pole do popisu.
- Dosłownie i w przenośni. Działka pod inwestycję jest pochyła i dość rozległa. Ma 2,9 ha, nie muszę się więc, jako architekt, ograniczać. Nie muszę też wpasowywać nowej inwestycji w istniejące budynki czy infrastrukturę.
- Bo niczego tu nie ma. Prócz lasu.
- Las jest w dużej mierze sosnowy, rębny, ale rosną też tu brzozy i dęby. Część zapewne uda się uratować, trzeba zaplanować także nowe nasadzenia. Teren wokół przyszłego centrum senioralnego nie jest rekreacyjno-parkowy, to okolica przemysłowa. Zieleń pomoże odizolować centrum od ruchliwej ulicy, zapewni ciszę i intymność chorym.
- Budynek będzie parterowy?
- Po takim najłatwiej jest się poruszać. Powinien być też ekologiczny, jak najmniej emisyjny. Natomiast z pewnością - bo i takie sugestie padały - nie powstanie z materiałów pochodzących z odzysku. Nie wyobrażam sobie patchworku z resztek cegieł.
- Które skrzydło stanie pierwsze?
- Jeszcze nie wiem. Nie powiem też dziś jak będzie wyglądać ostatecznie bryła, jaki przyjmie układ, jaką będzie mieć elewację. Jest na to po prostu za wcześnie. Tworzenie struktury obiektu to najprzyjemniejsza chwila pracy architekta, ale to jeszcze nie ten etap.
- Ogląda pan w Polsce nowoczesne poradnie, szpitale i co robi konkurencja?
- Tak, oczywiście. Ale równie ważne są rozmowy z personelem medycznym. Pielęgniarki na przykład podpowiedziały nam, że w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, z punktu widzenia opieki medycznej, świetnie sprawdzają się pokoje dwu-, trzyosobowe. Na marginesie - gdyby pokoje były jednoosobowe, musielibyśmy zaprojektować potężny budynek. Na szczęście, jak się okazuje, nie wszyscy chorzy - a mówimy o ludziach w podeszłym wieku, którzy często w ogóle nie wstają z łóżek - chcą przebywać w sali w pojedynkę. Ludzie wolą jednak towarzystwo. Projektowanie budynków medycznych to nie jest dla nas żadna nowość. Pracowaliśmy już nad koncepcją m.in. centrum senioralnego pod Zieloną Górą i przebudową zielonogórskiego Zespołu Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej Promyk.
- Ponad połowa Polaków ma więcej niż 40 lat. Budujemy centrum senioralne, ale być może wkrótce zaczniemy budować i przebudowywać całe miasta dla seniorów?
- Zgadzam się, stoimy przed ogromnymi wyzwaniami. Nie tylko demograficznymi, ale i klimatycznymi. Dlatego polskim miastom dziś są tak bardzo potrzebni miejscy architekci.
- Stowarzyszenie Architektów Polskich apeluje do władz Zielonej Góry od lat o stworzenie takiego etatu. I co?
- Z poprzednim prezydentem Januszem Kubickim nie udało nam się tego pomysłu przeforsować, z nowym, Marcinem Pabierowskim, rozmowy są na finiszu. Architekt miejski to osoba, która ma kompetencje do kształtowania przestrzeni w harmonijną całość. I to on powinien koordynować w urzędzie miasta pracę zespołu ludzi odpowiedzialnych za ład przestrzenny. Zwłaszcza teraz, kiedy w Zielonej Górze powstają nowe plany miasta.
- Bo inaczej?
- Kończy się jak np. z Doliną Gęśnika: na rekreacyjnych 20 ha nie ma ani jednej toalety.
- Przecież to pan projektował tę dolinę.
- Co z tego, skoro nie udało mi się przekonać ówczesnego prezydenta Kubickiego do budowy choć jednego publicznego szaletu. Mimo że potrzeby fizjologiczne ma każdy. Myślę, że miejski architekt wraz z miastem mógłby wpłynąć również na nasz gust.
- Jak?
- Powinniśmy zacząć uczyć dzieci w szkołach poczucia estetyki i poszanowania ładu przestrzennego. Edukacja plastyczna jest bardzo ważna. Inaczej nadal będą nas otaczać budynki w stylu Planetarium Wenus.
- To też przecież pana projekt. Na marginesie - nominowany do architektonicznego koszmaru w konkursie MAKABRYŁA 2014 r. m.in. za jaskrawoczerwoną elewację.
- Projekt nie jest zły. Planetarium miało wyglądać zupełnie inaczej. Wenus na ogólnodostępnych zdjęciach z kosmosu ma kolor brunatno-złocisty. Bardzo podobny kolor ma blacha z cortenu. To rodzaj stali odpornej na korozję, efektowny, tani materiał, który w USA zaczęto stosować w czasach kryzysu budowlanego. W Polsce corten zastosowano m.in. przy budowie Muzeum Tadeusza Kantora w Krakowie i Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Planetarium też miało mieć elewację z cortenu. Ale poprzedni prezydent nie zdecydował się na takie rozwiązanie. Urzędnicy zmienili po cichu projekt.
- Jeśli prezydent Pabierowski ogłosi konkurs na miejskiego architekta, weźmie pan udział?
- Mamy innych, o wiele lepszych kandydatów z ramienia SARP na to stanowisko.
- Pana porażki już znamy. A jaki projekt udał się panu najbardziej?
- Największą słabość mam chyba do budynku Lotniskowej Straży Ratowniczo-Gaśniczej w Babimoście. To był pierwszy projekt jaki zrobiłem po założeniu własnej pracowni. Niestety, niełatwo jest go zobaczyć. Strażnica znajduje się na lotnisku w połowie pasa startowego. Samoloty mijają ją, kiedy są już w górze. Trzeba nieźle wytężać wzrok (śmiech).
- Urodził się pan w Zielonej Górze. Jak się tu żyje?
- Świetnie. Przez pierwsze 20 lat mieszkałem na Wzgórzu Braniborskim. Znam tę okolicę - sąsiednie osiedla, lasy - jak własną kieszeń. To moja mała ojczyzna. Potem wyjechałem na studia do Wrocławia. Wróciłem i ostatecznie przeniosłem się do Kiełpina, który od dekady jest częścią Zielonej Góry. I wie pani co? Tu też wspaniale mi się mieszka.
- Dlaczego?
- Bo wokół las, a ja uwielbiam drzewa. Codziennie rano robię rundę rowerem szosowym w kierunku os. przy Lechitów i dalej do Raculi oraz Drzonkowa albo jadę przez las rowerem górskim. Potem dołączam przyczepkę, wsiada moja córeczka i jedziemy do przedszkola. Często zostawiam auto, lubię jeździć rowerem lub autobusem po mieście.
- Ma pan ulubione miejsca?
- Sporo. Z reguły miasta dzielą rzeki. Zieloną Górę - na północną i południową część - dzielą tory kolejowe. Południowa jest bliższa mojemu sercu. Kocham oczywiście Wzgórze Braniborskie, ale bardzo lubię też stare ulice w centrum - Masarską, Ciesielską. Zwłaszcza jesienią. Jest tam klimat jak nie w tej samej Zielonej Górze.
Uwielbiam też ul. Głowackiego i rosnące przy niej kasztany. Kiedyś myślałem nawet, żeby tam zamieszkać. Potem chciałem kupić mieszkanie gdzieś przy Dworcowej. Są tam domy z lat 30. Okolica wygląda trochę jak wrocławskie Sępolno, tylko że w małej skali.
- Jada pan czasem na mieście?
- Oczywiście. Kiedyś na obiady chodziliśmy do Zajazdu Pocztowego (restauracja należała do rodziny architekta - dop. ss). Teraz bardzo lubię np. skoczyć na pizzę do Manufaktury Pizzy przy Wojska Polskiego.
- A na kawę?
- Niger, oczywiście. Staram się korzystać z dobrodziejstw miasta, na ile mogę. Na koncerty chodzimy do Kawonu przy Zamkowej oraz do Piekarni Cichej Kobiety przy Fabrycznej. Koncerty są tam świetne - o ile nie grają jazzu, bo jazzu akurat nie lubię. Lubię teatr, także Teatr Lalek. Żałuję tylko, że tak mało jest nowych przedstawień, bo moje dziecko bardzo lubi te sztuki.
- Wyprowadziłby się pan z Zielonej Góry?
- Nie zakładam takiej opcji.
- A gdyby pan musiał?
- Może do Austrii? Ten ich ordnung, szacunek do ładu przestrzennego, zamiłowanie do pięknych detali. Właśnie z tego powodu nie możemy oszczędzać na edukacji plastycznej. W dorosłe życie wchodzą kolejne pokolenia, które nie wiedzą nie tylko jak się porządnie ubrać, ale też jak traktować przestrzeń wokół siebie. Modne kolory na paznokciach niekoniecznie sprawdzają się na elewacjach.
Centrum przy Gorzowskiej
W marcu br. prezydent Marcin Pabierowski ogłosił, że przy ul. Gorzowskiej powstanie centrum senioralne, w tym zakład opiekuńczo-leczniczy z 35 łóżkami i możliwością rozbudowy o kolejne 35. Powstanie również dzienny dom Centrum Zdrowia 75+. W kompleksie znajdą się m.in. sale chorych, poradnia geriatryczna, stołówka, sala terapii zajęciowej. Seniorzy będą mogli korzystać z porad geriatry, fizjoterapeuty, dietetyka, psychiatry. Ośrodek będzie realizował także opiekę wytchnieniową, która polega na czasowym zastąpieniu osób bliskich w sprawowaniu opieki nad przewlekle chorymi.