Patroszenie i hiszpańskie buty

3 Listopad 2014
Kara patroszenia, stosowana już w starożytności, należała do najokrutniejszych kar kończących się śmiercią i niewyobrażalnie bolesnych.

Skazanemu robiono niewielkie nacięcie na brzuchu i ręcznie wyciągano koniec jelita, po czym przywiązywano go do kijka, którym kat powoli obracał, stopniowo wywlekając jelita na zewnątrz, przy pełnej świadomości skazańca, który widział efekty działania oprawcy. Rysunek na podstawie XVI-wiecznej ryciny.

Hiszpańskie buty

Zawdzięczają swą nazwę inkwizytorom w Hiszpanii, którzy szczególnie chętnie je stosowali. Służyły głównie do miażdżenia kości piszczelowej i kości stopy, a występowały w licznych odmianach. Z racji prostej i skutecznej w działaniu konstrukcji znajdowały się w izbach tortur większości europejskich miast.

Wchodziły w skład licznej rodziny urządzeń do miażdżenia, obok zgniataczy głowy, kciuków, palców, jąder etc., które powstały mniej więcej w tym samym czasie, a ich sposób działania sprowadzał się do zasady imadła.

Inną formą urządzenia był metalowy but przypominający kształtem pantofel, w który wkładano stopę ofiary, a następnie go podgrzewano. Ich obsługa, ze względu na prostotę, nie wymagała wykwalifikowanego kata, a zadawany ból całkowicie wystarczał, by przesłuchiwany przyznał się do win, także tych niepopełnionych.

Artykuły powiązane: 

Tortury? To zielonogórska specjalność. Średniowieczna.

Mamy już w mieście muzeum tortur. Teraz torturami zajął się zielonogórzanin Robert Jurga, który napisał książkę „Machiny do tortur. Kat, narzędzia, egzekucje”. Przedstawia w niej setki urządzeń do męczenia ludzi. Z całego świata. Wśród nich są eksponaty z naszego muzeum.