Łatwiej przełknąć plasterek niż całe pęto kiełbasy

16 luty 2014
- Stawiając gminne elity przed wyborem: wszystko albo nic, prezydent Kubicki sam wywołał wilka z lasu – uważa dr Władysław Pawełczak.

- Kiedy otwarcie pańskiego portu przeładunkowego w Kisielinie?
Władysław Pawełczak, przedsiębiorca, mieszkaniec Raculi
: - Do końca roku powinny ruszyć budowlane prace. Docelowo powstanie tam stacja benzynowa oraz samochodowe centrum przeładunkowe dla znanej niemieckiej firmy transportowej SCHENKER. Dziennie będzie odbierać towar z ok. 200 tirów. Teraz trwają badania geologiczne.

- Dlaczego nie zainwestował pan w kisielińskim parku przemysłowo-technologicznym?
- Wolę budować na swoim gruncie. W parku musiałbym kupić teren, czyli znacznie podnieść koszty inwestycji.

- A jest pan za połączeniem miasta i gminy?
- Jestem, ale wolałbym połączenia skromniejszego, ograniczonego do kilku sołectw położonych najbliżej miasta.

- Dlaczego skromniejszego, przecież przeciwnicy połączenia i tak mówią o likwidacji gminy, sugerując nieszczęście na miarę biblijnej apokalipsy.
- Ja im się nie dziwię. Połączenie miasta z całą gminą automatycznie zagrozi ich zawodowej pozycji i społecznej randze. I choć oficjalnie wszyscy urzędnicy i politycy mówią wyłącznie o publicznej służbie, to jednak nie należy do końca zawierzać takim deklaracjom. W polityce osobiste ambicje zawsze odgrywały wielką rolę. Nie widzę powodu, by u wójta i jego ludzi miało być inaczej. Taka jest natura polityki.

- Połączenie o skromniejszym zakresie byłoby łatwiejsze do zaakceptowania?
- Sądzę że tak, bo łatwiej przełknąć plasterek kiełbasy niż całe pęto. Stawiając gminne elity przed wyborem: albo wszystko, albo nic, prezydent Kubicki sam wywołał wilka z lasu.

- Okrojona gmina nie miałaby żadnych szans na przetrwanie, szybko zostałaby podzielona pomiędzy inne gminy. To by dopiero była prawdziwa likwidacja…
-
Ja to rozumiem, ale inicjatorzy połączenia, bez uwzględnienia prywatnych motywacji gminnych elit, daleko nie zajadą. Przeciwnicy połączenia znajdą setki pomysłów na zablokowanie połączenia, jeśli tylko uznają własne interesy za zagrożone. Dla dobra sprawy, trzeba im złożyć wiarygodne propozycje zachowania dotychczasowych pozycji. Połączenie nie może skutkować ich zawodową lub społeczną degradacją. Stąd pytanie, czy prezydent zaproponował wójtowi coś, co pozwoli temu ostatniemu zachować twarz. Inaczej będzie zażarcie walczył z połączeniem, niczym o niepodległość. I będzie miał do tego pełne prawo, to przecież jego życie.

- Czy pan nie przecenia siły oporu niektórych wiejskich radnych i wójta? Przecież w referendum decyzje podejmować będą mieszkańcy, nie politycy…
-
Połączenie, bez referendum, byłoby zwykłą mistyfikacją, takim dymem mającym zasłonić przymusowy tryb połączenia. Ale jeśli w referendum będziemy odwoływali się do woli mieszkańców, to musimy od razu zapytać: kto ma największy wpływ na mieszkańców gminy. Ostre krytykowanie lub poniżanie wójta jest ryzykowną metodą, bo automatycznie dzieli ludzi na dwa wrogie obozy: miastowych i wieśniaków. To najlepszy sposób na opowiedzenie się sporej grupy mieszkańców gminy właśnie po stronie wójta. Nie wiem, czy właśnie o taki efekt chodziło zwolennikom połączenia.

- Co pan radzi?
-
Cierpliwie rozmawiać. I złożyć wójtowi realne propozycje na jego zawodowe życie po połączeniu. Przecież mógłby zostać szefem nowej dzielnicy miasta, utworzonej z obecnej gminy, z identyczną liczbą radnych. Ale dzielnica bez pieniędzy będzie zwykłą wydmuszką, dlatego trzeba zapewnić tej dzielnicy przyzwoity budżet, nawet zbliżony do obecnego. I właśnie o takich sprawach powinien rozmawiać wójt z prezydentem miasta: o wysokości budżetu dla nowej dzielnicy, o kompetencjach jej władz.

- Ale wójt przyjął pozę milczącej twierdzy…
- Jeśli dostanie wiarygodne propozycje, będzie negocjował. Bo bez rozmów, po referendum, dostanie tylko tyle, ile mu ktoś zachce łaskawie dać. On na pewno o tym wie, to rozsądny człowiek.

- Dziękuję.
Piotr Maksymczak

Artykuły powiązane: 

Połączenie jest szansą na awans do wyższej ligi

- Nie mamy innego wyjścia. Połączenie jest naszym jedynym sposobem na wyhamowanie procesu zapadania się w czarną, gospodarczą dziurę - przekonuje prof. Bogdan Ślusarz.

Najpierw połączenie. Spory odłóżmy na potem

- Rząd chce nam dać 100 mln za zgodne połączenie. I my jeszcze kaprysimy? To tak, jakbyśmy szli ulicą, na której leżą pieniądze, i zamiast się schylić, zaczęli dyskusję: podnieść lewą czy prawą ręką? Wprost niepojęte - komentuje Piotr Pudłowski.

Zagraża populizm i polityczna gra

- Mam wrażenie, że wokół połączenia zaczęła się toczyć polityczna gra. Nie w wymiarze ogólnokrajowym, ale lokalnym - ostatnie wydarzenia obnażyły niepoważny stosunek do dobra wspólnego u politycznych przeciwników – mówi dr hab. Janusz Szajna.