LISTY. W obronie radnego i sołtyski

28 luty 2014

Korzystając z jakże cennej zdobyczy demokracji, jaką jest wolność wypowiedzi, zdecydowanie protestujemy przeciwko obrażaniu na łamach „Łącznika Zielonogórskiego” (nr z dnia 21.02.2014) naszych przedstawicieli, tj. pani sołtys Jolanty Rabędy oraz pana radnego Krzysztofa Wołczyńskiego. Ani Jolanta Rabęda, ani Krzysztof Wołczyński nie „tupali nóżką”, nie „dorabiali gminie gęby”, a już na pewno nikt z wymienionych nie podważał swoim zachowaniem czy wypowiedziami legalności naszego zebrania. Nikt również nie „wywalał” nikogo za drzwi, ani nie miał objawów „głupawki”. Zarówno pani sołtys, jak i pan radny robili tylko to, do czego ich powołaliśmy, czyli bronili interesów i dobrego imienia naszej społeczności. Taka jest ich rola, czy to się panu redaktorowi Czyżniewskiemu podoba, czy nie. Niestety, na stronie „Łącznika” nie można zamieszczać opinii ani komentarzy, co nie ułatwia dyskusji i polemik.
Z poważaniem,
Kinga Piotrowska

Od autora: Szanowna Pani! Nie jest rolą radnych i sołtysów decydować, czy ktoś może napisać relację z otwartego spotkania, czy też mu nie wolno! Ani publicznie wywierać presję na dziennikarza. To ewidentne łamanie prawa. Czy następnym krokiem będzie zakaz wypowiadania się osób, które z radnym się nie zgadzają? Bardzo mi się to nie podoba, bo dorabia gminie gębę, że tutaj próbuje się ludzi zastraszać. Pani to nie przeszkadza?
Tomasz Czyżniewski

Artykuły powiązane: 

Przy pączkach o tym kiedy cenzura jest dobra

Radna Antonina Ambrożewicz-Sawczuk skarży się, że na zebraniu wiejskim w Starym Kisielinie nie została dopuszczona do głosu. To skandal!

Jak radny Wołczyński demokracji bronił…

Jolanta Rabęda, sołtyska Łężycy, otwierając zebranie, zażądała, aby reporterka „Łącznika” nie robiła notatek oraz nie publikowała żadnej relacji z tego wiejskiego spotkania. Według pani sołtys, „Łącznik” zamieszcza nieprawdziwe informacje.