Nadciąga katastrofa. Czy leci z nami pilot?

21 Styczeń 2022
Piąta fala pandemii nadeszła, gdy jeszcze walczymy ze skutkami czwartej, tuż po przekroczeniu symbolicznej granicy 100 tysięcy zgonów z powodu COVID-19 i w gorącej atmosferze po odejściu 13 członków Rady Medycznej. W środę w Polsce potwierdzono ponad 30 tys. zakażeń koronawirusem.

To więcej: niż w szczycie czwartej fali, o 11 tys. w porównaniu z dniem poprzednim i o 90 proc. w porównaniu do ubiegłej środy. Już 22 proc. raportowanych w kraju zakażeń dotyczy wariantu omikron. - Sytuacja epidemiczna jest dramatyczna. W przyszłym tygodniu możemy mieć 50 tys. zakażeń i apogeum piątej fali na przełomie stycznia i lutego - mówi minister zdrowia Adam Niedzielski. Czego możemy się po niej spodziewać? Według prognoz resortu 60 tys. zakażeń dziennie, ośrodek MOCOS stawia na 120 tys. zakażeń, ICM na 100-140 tys.

Środowe 30 tys. zakażeń wykryto wykonując rekordowe 122 tys. testów (w Lubuskiem tylko trochę ponad 2 tys.). Aby wykryć 60, 100, 140 tys., trzeba testować nieporównywalnie więcej. MZ zapowiada więc powszechne testowanie Polaków we wszystkich aptekach, raportowanie wyników w centralnej bazie i objęcie osób z pozytywnym wynikiem nadzorem epidemicznym. Jednak piąta fala - jak się zdaje - już sięga nam do brody, a to na razie projekt.

Tym razem nikt nie typuje, czy najgorzej będzie na wschodzie kraju, w centrum, czy na zachodzie. Na razie w Lubuskiem jest najspokojniej - w środę odnotowano tu 354 nowe zakażenia, w Zielonej Górze 63. Ale omikron jest ultrazakaźny, a jego podobno łagodniejsza natura - jak wykazały pierwsze badania - wynika z ochronny poszczepiennej lub wcześniejszego przechorowania. Według WHO w sześć do ośmiu tygodni omikronem zarazi się połowa mieszkańców Europy, według szefa polskiego resortu zdrowia - praktycznie każda osoba niezaszczepiona. Nie wiadomo, jak ogromna dynamika zakażeń przełoży się w Polsce na liczbę hospitalizacji. Na 31 tys. łóżek, które są do dyspozycji zarażonych pacjentów, w środę zajętych było 14 tys. Jak twierdzi resort, system jest w stanie obsłużyć 40 tys. pacjentów z COVID-19.

Z perspektywy Zielonej Góry tak w pigułce można by opisać rzeczywistość, z którą wkraczamy w piątą falę (dane z 18 bm.): 36 procent mieszkańców miasta jest niezaszczepionych, nie wiadomo ilu zaszczepiło się dawką przypominającą, która ma podnosić ochronę do 75 proc., ale w skali całego kraju jest to niecałe 25 proc. społeczeństwa. W Szpitalu Uniwersyteckim 76 łóżek covidowych nadal zajętych jest przez ofiary czwartej fali i nadal ograniczone są zabiegi planowe.

- Dysponujemy 184 łóżkami dla zarażonych pacjentów, w tym oddział zakaźny nadal funkcjonuje jako covidowy - informuje Sylwia Malcher-Nowak, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze i zapowiada: - W przypadku wzrostu hospitalizacji bazę łóżek w szpitalu tymczasowym zwiększymy ze 142 do 150 i jeśli będzie taka potrzeba uruchomimy dodatkowe łóżka w budynku U, w którym jest dostęp do tlenu. Zyskamy ponad 60 łóżek. Ale odbędzie się to kosztem ograniczenia dostępności pozostałych oddziałów i zabiegów planowych.

Możliwość uruchomienia dodatkowych łóżek covidowych sygnalizują też szpital w Gorzowie czy w Torzymiu.

W obliczu piątej fali rząd zdecydował o przejściu administracji publicznej na pracę zdalną, o to samo apelując do pozostałych pracodawców, jeśli mają takie możliwości. Resort zapowiada też wzmocnienie opieki przedszpitalnej (POZ), a nam wszystkim zaleca powrót do ścisłego przestrzegania reżimu DDM: dezynfekcja, dystans, maseczki. Raczej nie należy spodziewać się nowych obostrzeń. Już te, które obowiązują, nie są przestrzegane, na co od dawna zwracali uwagę zatrwożeni skalą zgonów w Polsce członkowie Rady Medycznej, bezskutecznie oczekujący m.in. na ustawę o weryfikacji paszportów covidowych przez pracodawców. - Czekamy na jej uchwalenie - mówi Adam Niedzielski, z wykształcenia ekonomista, któremu teraz mają doradzać medyczni konsultanci krajowi.

(el)