Cuda, wianki i do tego… przyłbice

17 Kwiecień 2020
Dwa tygodnie temu rzucili metaloplastykę dla przyłbic. - Za darmo wyposażymy w nie służby miejskie - taki mają plan i po całej Polsce szukają wysokojakościowej folii niezbędnej do produkcji, którą jak za dotknięciem różdżki wymiotło z rynku.

- Mamy ludzi, maszyny, za chwilę ruszy produkcja - Sylwester Pyrka prezesuje małej spółdzielni socjalnej w Zielonej Górze. Niewielu o niej słyszało, choć w Wielką Sobotę obchodziła szósty jubileusz. To zakład aktywności zawodowej, znajdujący się przy ul. Dąbrowskiego, który swoim spółdzielcom - osobom z niepełnosprawnościami, długotrwale bezrobotnym, uzależnionym od alkoholu i narkotyków po zakończonej terapii, byłym więźniom - przywraca poczucie godności. Sami zarabiają na życiowe potrzeby. Na pytanie, czym spółdzielnia się zajmuje, prezes zawsze odpowiadał tak samo: - Tworzymy miejsca pracy.

A teraz? Do 30 marca spółdzielnia wykonywała ozdoby z metalu, a wytwarzane produkty popularyzowała na swojej stronie internetowej i fanpage’u pn. „Cuda-Wianki”. 31 marca zawiesiła działalność.

- Pewnie przez epidemię, kryzys i tak poszlibyśmy na dno - mówi Pyrka, który zamiast kontynuowania straceńczej misji zaproponował spółdzielcom... dobry uczynek. Bezpłatne wycinanie przyłbic dla medyków.

Dramatyczna decyzja

Tak określa ją szef spółdzielni. - Ale nie mieliśmy wiele, więc niewiele traciliśmy. Najważniejsze, że prąd i czynsz był opłacony - dodaje.

Wzór przyłbicy dostali aż z Gdańska. Drogi ludzi, którzy czynią dobro, jakimś cudem się teraz krzyżują. Tej samej nocy Pyrka stworzył swoją pierwszą w życiu przyłbicę, którą wysłał do lekarzy na SOR. Do kitu - dowiedział się nazajutrz. Wykonał nową, zgodnie z sugestiami. - Jest dobra, robić, robić! - usłyszał w słuchawce.

Wzór zgłosił do urzędu patentowego, ale bezpłatnie udostępnił go w Internecie z zastrzeżeniem, że jest do wykorzystania niekomercyjnego.

- To przez spekulantów. Folia z recyklingu, gorszej jakości, ponad tydzień temu kosztowała 1,70 zł, a dziś kosztuje 1700 zł za rolę i nie można jej już nigdzie dostać od ręki! Maski też sprzedają za 30 zł, chcą się obłowić na cudzym strachu! - denerwuje się Pyrka.

Od dwóch tygodni spółdzielcy odbierają dramatyczne telefony z całego kraju, jak choćby ten od lekarza z kardiologii: „Robimy operacje dzieciom, błagam choć o dwie przyłbice!” Kilka dni wstecz dostali też propozycję „biznesową”. Ja je wykonam, powiedział głos w telefonie, wam sprzedam za 20 zł, zrobicie narzut i sprzedacie szpitalom. - Figę z makiem - mówią spółdzielcy z Zielonej Góry, których mierzi spekulacja. I czasem nawet biznes, bo choć ma pieniądze musi zarobić jeszcze więcej. Zamówienia od medyków trafiają więc często do tych, którzy sprzęt chroniący przed wirusem robią za darmo, choć nie mają ani jednej złotówki.

- Pomagają nam znajomi - zdradza S. Pyrka.

W dwa tygodnie spółdzielcy zrobili ze trzy tysiące przyłbic ochronnych i frontów z materiału, który kupili sami, albo otrzymali m.in. ze szpitala czy od społeczników z akcji „Przyłbica w Koronie”. Gotowy sprzęt trafił m.in. do szpitala i zielonogórskich domów pomocy społecznej. Z gorszej folii nie chcą, nie będą już robić...

Róbcie dużo więcej

- Zaczęliśmy od dużego plotera laserowego, teraz mamy jeszcze specjalną wycinarkę, którą kupiło i użyczyło nam miasto, możemy więc w godzinę wykonać tysiąc przyłbic! - mówi prezes.

- Chcę, żebyście robili ich dużo więcej - powiedział prezydent Janusz Kubicki. I teraz nareszcie by mogli.

Ale nie robią...

- Bo w Polsce już trudno o materiał wysokiej jakości, folia właściwie jest wykupiona - wyjaśniają. Ostatni tydzień to dla małej spółdzielni na zachodzie kraju prawdziwe starcie z rekinami biznesu. Gdzie nie byli, gdzie nie dzwonili! - Pomagają znajomi, znajomi znajomych. I jak mówi buddyjskie przysłowie, jeśli za czymś chodzisz, to zaczyna chodzić za tobą - opowiadają. - Ktoś ma kumpla w fabryce, ktoś w straży pożarnej setki kilometrów od Zielonej Góry i tamci strażacy odbierają nam materiał z magazynu, który za pięć minut będzie zamknięty, a nasz Zakład Gospodarki Komunalnej przywozi folię do Zielonej Góry...

... która, trzeba dodać, mimo zapewnień producenta znów okazuje się nie tą folią, której tak bardzo szukają. Takich eskapad w Polskę mieli więcej. I nadal dzwonią, jeżdżą.

- Ja już sobie, jak kretyn, podśpiewuję w drodze „bój to jest nasz ostatni” - śmieje się prezes. Ale wciąż jest pewny swego. - Zdobędziemy ten materiał, ruszymy z robotą i wyposażymy w przyłbice służby miejskie w Zielonej Górze. Jestem dobrej myśli, bo wokół nas dzieje się dużo dobrych rzeczy.

Spółdzielnia zwraca się też do Czytelników „Łącznika”: - Jeśli wiecie o jakimś producencie arkuszy i folii z materiałów przeźroczystych, dajcie znać na naszym fanpeag’u „Cuda –Wianki” - proszą.

(el)