Z beniaminkami bardzo różnie bywa

19 Marzec 2021
Nikt nie cieszy się bardziej z inauguracji i meczu na dzień dobry u siebie niż beniaminek, w dodatku powracający do grona najlepszych po wielu latach. Emocje są wtedy ogromne. I oczekiwania też, nawet czasami wbrew możliwościom.

W „Łączniku” odliczamy tygodnie do inauguracji PGE Ekstraligi 2021, przypominając premiery sezonu sprzed lat. W tym roku Falubaz rozpocznie ściganie od meczu z beniaminkiem - eWinner Apatorem, na torze w Toruniu. Zielonogórzanie przed rokiem też zaczynali sezon u beniaminka. Zespół Piotra Żyty okazale rozstrzygnął na swoją korzyść spotkanie z rybniczanami, wygrywając 53:36, choć do premiery z 2013 roku trochę zielonogórzanom zabrakło. Osiem lat temu Falubaz otwierał sezon formalnie meczem trzeciej kolejki w Gnieźnie, z wracającym po wielu latach do grona najlepszych Startem. - Długo, bardzo długo czekaliśmy wtedy wszyscy na inaugurację. Na początku kwietnia był jeszcze śnieg - wspomina Maciej Noskowicz, który relacjonował mecz w pierwszej stolicy Polski. Pogoda mocno storpedowała początek sezonu i żużlowe ściganie zaczęło się dopiero w połowie kwietnia. - Przypominam sobie fajne, kwietniowe słoneczko, ale jechałem do Gniezna z duszą na ramieniu, ze względu na aurę - zaznacza dziennikarz.

W Gnieźnie stadion pełen spragnionych ekstraligowego żużla kibiców, żądnych niespodzianki. A na torze? Piekielnie silny Falubaz, który nie dał najmniejszych szans rywalom, gromiąc gospodarzy 60:30! Zielonogórzanie, którzy sezon wcześniej skończyli ligę tuż za podium, tracąc brązowe medale niemal na mecie dwumeczu o trzecie miejsce z torunianami, wzmocnili się w zimie Jarosławem Hampelem, wówczas obiektem pożądania wszystkich żużlowych prezesów. „Mały” jedyne plecy, jakie zobaczył w inauguracyjnym spotkaniu, to plecy klubowego kolegi - jadącego ostatni rok w kategorii młodzieżowej Patryka Dudka. „Duzers” kończył zawody z kompletem 12 punktów w czterech startach, zaś Hampel zgromadził 14+1. Zielonogórzanie w sezonie 2013 prezentowali się w jednolitych, białych kevlarach. W Gnieźnie ich nie pobrudzili. - Te białe kevlary, to chyba najlepsze, w moim subiektywnym odczuciu, jakie do tej pory mieli żużlowcy Falubazu - wspomina M. Noskowicz.

Gospodarze na tle lśniących - dosłownie - zielonogórzan wypadli bardzo blado. Walkę zdołał nawiązać właściwie tylko Matej Žagar. Słoweniec jako jedyny zdobył dwucyfrówkę - 13 punktów w sześciu startach. - W Gnieźnie wiązano bardzo duże nadzieje z Sebastianem Ułamkiem. To był jeszcze łakomy kąsek na rynku transferowym. Pojechał katastrofę - dodaje komentator żużlowy. Na tle słabych rywali świetnie spisał się też najbardziej krytykowany w tamtym sezonie Jonas Davidsson. Szwed tylko w meczach przeciwko gnieźnianom był w stanie sięgać po okazałe zdobycze. Na torze Startu zaliczył wyśmienite zawody, będąc jednym z liderów.

Gnieźnian ekstraliga mocno przerosła i pokiereszowała. Start zajął ostatnie miejsce i z hukiem oraz z długami spadł po roku z powiększonej 10-zespołowej ekstraligi. - Stadion w Gnieźnie, infrastruktura i cała otoczka - mam wrażenie, że nie wszyscy byli przygotowani na ekstraligę. Pamiętam, żeby wydrukować protokół po zawodach, to kierownictwo naszej drużyny dość długo czekało, bo… coś złego wydarzyło się wtedy z drukarką - dodaje z uśmiechem M. Noskowicz.

Inauguracje z beniaminkami nie zawsze wypadały dla Falubazu tak okazale. Daleko szukać nie trzeba. Premiera sezonu 2018 i zielonogórzanie, którzy pojechali w roli faworyta do beniaminka z Tarnowa, a przegrali ostatni bieg i wrócili na tarczy. - Nie ma żadnej zasady. Wyświechtany slogan, że każdy mecz to nowe rozdanie, ma też odzwierciedlenie w meczach z beniaminkami. Oni mają „spinkę”, że chcą się pokazać i tak będzie w przypadku Torunia teraz, ale nie przeceniałbym jakoś mocno wagi meczu z beniaminkiem. Torunia raptem rok nie było w ekstralidze - kończy komentator.

(mk)