Wielki tenis ponownie w Zielonej Górze?

4 Maj 2018
Pięć lat temu Zielona Góra gościła uczestników tenisowego meczu o Puchar Davisa, dwa lata później do hali CRS przyjechały reprezentantki Polski i Szwajcarii, by zmierzyć się w Pucharze Federacji. Jest szansa na kolejne tenisowe święto w Winnym Grodzie!

Od blisko roku szefem polskiego tenisa jest przedsiębiorca z Zielonej Góry. Mirosław Skrzypczyński w maju ubiegłego roku przejął stery w Polskim Związku Tenisowym. – Potrafiliśmy wyjść z potężnej zapaści i kryzysu. Po wynikach sportowych też widać, że najgorsze mamy już za sobą – mówi Skrzypczyński, który nie kryje, że związek był o krok od ogłoszenia upadłości. – Ludzie zarządzający tenisem przez lata nie mieli zielonego pojęcia, jak to robić. Poprzednicy zostawili spaloną ziemię – nie przebiera w słowach prezes PZT.

Skrzypczyński cieszy się, że udało się zredukować długi i rozpocząć odbudowę wizerunku związku. Zaczęto też porządkować sytuację szkoleniową i wcielać w życie jedno z haseł wyborczych, jakim było upowszechnianie tenisa. – W 57 ośrodkach w Polsce prowadzone są darmowe nabory do szkoły, gdzie rodzic przyprowadza dziecko i nie płaci za nic. W Zielonej Górze zajęcia prowadzą UKS „Dwójka” i GTK „Nafta” – dodaje prezes PZT.

Miłośników tenisa w Winnym Grodzie nie brakuje. Wielu chętnie znów obejrzałoby tenis w międzynarodowym wydaniu. Jest na to szansa! W lutym przyszłego roku Zielona Góra mogłaby ugościć kobiece reprezentacje. – To byłaby impreza, jakiej jeszcze w Polsce nie było. Osiem drużyn grałoby o awans do grupy światowej. Wielki kobiecy tenis! Złożyliśmy już aplikację – snuje plany Skrzypczyński. Tygodniowy maraton odbywałby się w hali CRS oraz w pobliskiej hali tenisowej, przy ul. Sulechowskiej. – Dla dzieci, dla szkół, to byłoby coś pięknego – dodaje Skrzypczyński.

Zielona Góra przetarła się w organizacji tenisowych widowisk na światowym poziomie dwukrotnie. Najpierw, w 2013 r., w hali CRS odbył się mecz Polska-RPA w ramach Pucharu Davisa. Kibice oklaskiwali Jerzego Janowicza, Łukasza Kubota a także deblistów Marcina Matkowskiego i Mariusza Fyrstenberga. Biało-czerwoni wygrali, „Jerzyk” z mikrofonem w ręku dziękował kibicom. Dwa lata później w Zielonej Górze pojawiła się tenisowa legenda Martina Hingis, która wraz z reprezentacją Szwajcarii stawiała czoła m.in. siostrom Radwańskim. Polki poległy, ale noty za organizację imprezy znów były bardzo wysokie. – Zielona Góra jest niedoścignionym organizatorem, jeżeli chodzi o imprezy organizowane w Polsce. Konkurencja jest duża, ale najważniejsze, żeby to było w Polsce, a jak będzie w Polsce, to już myślę, że będzie w Zielonej Górze. Pod względem atmosfery to jest absolutny numer 1 – zapewnia Skrzypczyński. Decyzję, kto otrzyma organizację tego turnieju, poznamy w lipcu.

(mk)