W Zaborze będzie największa winnica w Polsce

30 Kwiecień 2013
Sceptycy i malkontenci muszą się czuć nieswojo – największa winnica w Polsce jednak powstanie pod Zaborem. Właśnie posadzono na niej pierwsze krzewy winorośli. Mało kto wierzył w to, że ten projekt się powiedzie.

29 kwietnia. Wzgórze nieopodal Zaboru. Niecodzienny widok – brnąca przez pole marszałek Elżbieta Polak w coraz bardziej oblepionych gliną lakierkach na obcasie. Kto by się spodziewał, że… po przyszłej winnicy tak ciężko się chodzi.

Glina jest dobra

- Glina? To świetnie. Na takim gruncie winnica o wiele lepiej rośnie. Potrzebna jest wilgoć – Krzysztof Fedorowicz nie widzi problemu. Jego buty również już są porządnie oblepione. Cóż, to urok prac polowych. Bo pani marszałek i tłumek dziennikarzy przyjechali tutaj zakładać winnicę.
- Trzeba się będzie przebrać. Ważniejsza jest sadzonka – śmieje się Elżbieta Polak, patrząc na lakierki. Właśnie wkopała w ziemię pierwszy krzak winorośli. Symbol nowej, liczącej 35 hektarów winnicy. Po niej, kilka krzaków wkopali dziennikarze.

- To historyczna chwila – cieszy się Łukasz Chrostowski. To na jego działce się znajdujemy.
- Świetnie wylosował – czuć lekką nutkę zazdrości w głosach innych winiarzy.

Projekt realizowany od kilku lat

Rzeczywiście, Chrostowski świetnie trafił. Winnica pod Zaborem to projekt realizowany od kilku lat. Ziemię, należącą kiedyś do Agencji Nieruchomości Rolnych, przy wsparciu marszałka przejęła Wyższa Szkoła Zawodowa w Sulechowie. I to ona wraz z winiarzami zakłada tutaj winnicę. Model jest prosty – o badania i infrastrukturę dba uczelnia, winnice prowadzą winiarze. Każdy gospodarzy na swoim kawałku ziemi, każdy produkuje swoje wina i za nie odpowiada. Dlatego winnicę podzielono na 13 części. Tylu jest winiarzy. Komu przypadnie jaki fragment pola, zadecydowało losowanie. A Łukasz Chrostowski wylosował sam szczyt pagórka z pięknym widokiem na okolicę. Od 10 lat uprawia winorośl w okolicach Mierzęcina. Teraz przeniósł się w okolice Zielonej Góry. Koło Zaboru uprawiać będzie 4 hektarową działkę. Największą ze wszystkich. Już posadził pierwsze krzewy. Teren jest ogrodzony.

- Za trzy lata po raz pierwszy będzie tyle owoców, że wyprodukuję wino – planuje Chrostowski.

Wino może za rok?

- A tam, obok, na ogrodzonym polu, co rośnie? – spoglądam na działkę poniżej.

- Posadziłem tam 3 tys. krzewów – zdradza K. Fedorowicz. – To szybko rosnąca odmiana solaris. Myślę, że już w przyszłym roku wyprodukuję z niej wino.

Fedorowicz ma winnicę po sąsiedzku – w Łazie. Hektarową. Popyt na lokalne wino jest tak duży, że nie może nastarczyć z zamówieniami. – Myślę, że przed Winobraniem zejdą wszystkie zapasy – mówi.

Bo na razie mamy słynny model zielonogórskiego Winobrania bez winiarzy. A raczej bez miejscowego wina. Na razie lokalna produkcja jest tak mała, że nie ma problemów ze zbytem. Gdy jednak cała winnica będzie gotowa, to sprzedaż dziesiątek tysięcy butelek nie będzie taka prosta.
- Chociaż jest 13 winiarzy, to będą prowadzić wspólne działania. Dlatego powstanie np. mała winiarnia z salą do prezentacji, gdzie będzie można przyjmować turystów – tłumaczy marszałek Polak. – Takie działania będziemy wspierać.

Upór pani marszałek

To tylko dzięki jej uporowi winnica pod Zaborem doczekała się realizacji. Mało kto wierzył, że wykonanie tego projektu jest możliwe. Że można przesunąć planowaną tutaj drogę, ziemi nie sprzedawać w przetargach, lecz przeznaczyć na winiarstwo itd. A jednak… winnica powstała.
- To zasługa winiarzy – odpowiada pani marszałek.
Na razie rosną tu pierwsze krzewy. Zagospodarowanie całości zajmie kilka lat. To nie mały wydatek, bo winiarze zakładają winnice na własny koszt. Chcą też budować własne piwnice, gdzie będą trzymać swoje wino. Goście będą mieli do wyboru wiele odmian. Będzie to stanowić o kolorycie winnicy.

Czekając na turystów

- Chodzi nie tylko o produkcję wina, ale również o turystykę winiarską. Będzie nas odwiedzać coraz więcej ludzi zainteresowanych naszą pracą na winnicy – mówi Roman Grad (prowadzi winnicę w Starym Kisielinie).

Winiarze nawiązują do dawnych, niemieckich tradycji winiarskich. Pod koniec XIX wieku w rejonie Zielonej Góry funkcjonowało ok. 1,5 tys. hektarów winnic. Miasto do tej pory kojarzone jest w całej Polsce z Winobraniem, które jest nieformalnym symbolem województwa. Rozdrobnienie gospodarzy też przypomina przedwojenną strukturę. W Zielonej Górze zajmowały się winiarstwem setki osób. Winiarze, w większości mali producenci, tworzyli specyficzny klimat miasta. Wpływali na to, że różniło się ono od innych. Taki nasz znak firmowy.

Tomasz Czyżniewski
T.Czyzniewski@Lzg24.com.pl