U nas wszystko robi się jak w porządnym domu

14 Kwiecień 2022
W Kotwicy każdy ma swoje stanowisko, ale trzeba umieć robić wszystko. Tak na wszelki wypadek, gdy ktoś z załogi idzie na urlop albo chorobowe. Oprócz ryb można tu zamówić bigos, krokiety, gołąbki czy dewolaje. Zielonogórzanie stawiają jednak na klasykę - rybę z frytkami i surówką.

Doskonale schodzi halibut, sandacz czy śledzik w oleju z cebulką. - Morskie ryby przyjeżdżają z polskiego wybrzeża, a słodkowodne z Pliszki i Obry. Węgorze mamy z Trzciela - opowiada pani Edyta, którą można zobaczyć w roli ekspedientki. - W menu bywały u nas sumy, liny, jesiotry czy steki z rekina. Swego czasu robiłyśmy patery z owoców morza.

Teraz wachlarz możliwości jest równie szeroki, ale na zamówienie. Można zjeść na miejscu lub wziąć na wynos. Wyroby Kotwicy goszczą na przyjęciach komunijnych i świątecznych oraz bankietach.

Najwięcej roboty jest w piątki. - W zasadzie nie odchodzę od patelni. O tym, co dzieje się przed świętami już nawet nie wspominam - relacjonuje pani Halina, która specjalizuje się w rybach.

Na czym polega fenomen Kotwicy? - Wszystko świeże, przyrządzane codziennie - zachwala szefowa Stanisława Kaźmierska. - I ręcznie! Żadna maszyna nie zastąpi człowieka. Wiem, bo próbowałam wprowadzać tu np. krajalnice. U nas wszystko robi się jak w porządnym domu. Dbamy o jakość i mamy świetną kucharkę. Pani Ania ma mistrzowskie papiery i wyczucie smaku.

- To nie to samo, co ryba z marketu, pełna glazury - uzupełnia pani Edyta.

Na zielonogórskiej mapie sklepów rybnych, jak twierdzi załoga, została już tylko Kotwica. Fani ryb przenieśli się tu np. ze zlikwidowanego już legendarnego „Suma”.

W załodze Kotwicy są trzy siostry - szefowa Stanisława, księgowa Janina i Jadwiga, która zajmuje się sklepem. - W pracy jak w domu, czasem się pokłócimy, później się pogodzimy - śmieją się panie Stanisława i Janina.

Tę domową atmosferę doceniają również klienci. Charakterystyczny jest również wystrój wnętrza, który nigdy się nie zmienił. - Zaglądają tu politycy, lekarze, prezesi - opowiada pani Edyta. - Po nazwisku nie znam, ale z twarzy kojarzę. Mamy sporo stałych klientów. Nawet takich, którzy zaglądają tu codziennie. Dziewczyny wiedzą co komu podać bez pytania.

Kotwica kusi niezmiennie od 27 lat. Wcześniej była tu centrala rybna, gdzie od lat 70. kierowniczką administracji była pani Stanisława. Los i okoliczności sprawiły, że się przebranżowiła. Pomalutku się wdrażała, aż wsiąkła. - Człowiek tym żyje. Mam już nawyk przychodzenia tutaj. Kiedyś potrafiłam przez trzy noce nie wychodzić. Teraz już zmieniłam podejście. Trzeba oszczędzać zdrowie - przyznaje.

Sama po rybę sięga rzadko. Chyba trochę się jej przejadła.

(ah)

 

WYPRAWA W ULUBIONE MIEJSCA

W ramach jubileuszu 800-lecia powstania miasta i 700-lecia uzyskania praw miejskich zaglądamy do ulubionych lokali i zakamarków, które od lat cieszą się popularnością wśród zielonogórzan. Każdego, kto chce wziąć udział w wyprawie po kultowych miejscach Zielonej Góry, zapraszamy na fanpage na Facebooku: 800-700 lat Zielonej Góry. Dajcie znać jakich punktów nie może zabraknąć na naszej mapie.