Szewc, który tańczy z butami

2 Kwiecień 2021
Pan Jarosław ma smykałkę nie tylko do naprawy obuwia, ale i do tańca latynoamerykańskiego. Energia z parkietu przydaje się do walki o miejsce pracy - zagrożone przez pandemię. Pomóżmy szewcowi i innym rzemieślnikom.

Wpadliśmy z wizytą w miniony wtorek. W zakładzie szewskim przy ul, Drzewnej 22 cisza jak makiem zasiał. Tylko radio cicho gra. W poniedziałek było podobnie, w zeszły piątek klientów też jak na lekarstwo. Dniówka? Wstyd się przyznać, 13 zł… Ale pan Jarosław od 23 lat wykonuje tę pracę, kocha ją i nie wyobraża sobie, że mógłby ją stracić. W zakładzie jest dla siebie sterem, żeglarzem i okrętem. Nudy też nie ma, po tylu latach wciąż trafiają mu się wyzwania, psują się takie części obuwia, z którymi nigdy nie miał do czynienia. Zdarza się, że nie wie jak naprawić buta i odkłada go na półkę, a wena przychodzi czasem po kilku tygodniach…

- Muszę przyznać, że na początku trochę wstydziłem się tego co robię - zdradza. - Na imprezach ze znajomymi mówiłem, że jestem lekarzem i ze śmiechem dodawałem… od butów.

Do zawodu trafił przez przypadek, z pośredniaka, miał wtedy zaledwie 20 lat. Przez osiem lat w tajniki naprawy obuwia wprowadzał go mistrz. W 2006 r. poszedł na swoje. Ulica Drzewna wydawała się dobrym wyborem, ruchliwa, blisko deptaka i czynsz był umiarkowany. Pamięta czasy, gdy zostawał po godzinach. Ba, zaczynał o 9.00, kończył dobrze po 22.00. Sterta butów wypełniała szafki i każdy skrawek podłogi. Teraz też zauważyliśmy kilka par. - To zmyłka, twórczy bałagan - wzdycha pan Jarosław. - Szafy, w których przechowuję obuwie do naprawy są prawie puste - mówi ze smutkiem i na dowód otwiera jedną z nich.

Kolejny lockdown zrobił swoje. Klienci zostali w domach, nie niszczą butów, to i nie potrzebują ich reperować. Pan Jarosław dodaje, że zawód szewca podupada też przez zmiany w modzie. Dawniej panie nosiły buty na obcasach i do wymiany były fleki. Obecnie płeć piękna nawet do strojów wizytowych zakłada obuwie sportowe, a tego raczej się nie odnawia. Z drugiej strony w dużych miastach, np. w Warszawie modna stała się renowacja wysłużonego obuwia, również sportowego. To jednak drogi interes, bo za jedną parę z malowaniem trzeba zapłacić 150-200 złotych. Rzemieślnik kilka miesięcy temu zaoferował tę usługę klientom, pierwsi chętni się już zgłosili. Efekt? Buty wyglądają jak nowe!

W wolnym czasie, od 15 już lat, pan Jarosław tańczy bachatę, taniec latino w parach, którego ojczyzną jest Dominikana. Organizuje imprezy taneczne, przez dwa lata popularyzował bachatę w legendarnej, choć już nieistniejącej Galerii u Jadźki.

Jest też instruktorem tego tańca. - To odskocznia, można się troszkę poruszać, tak aby nie przyspawać się do tego mojego szewskiego krzesełka. Jestem szewcem tańczącym z butami - śmieje się.

O swój ulubiony zakład postanowili zawalczyć klienci pana Jarosława. Pomoc zaoferował prezydent Janusz Kubicki, który przyniósł do naprawy obuwie. Medialna akcja sprawiła, że na profilu facebookowym zakładu dwukrotnie przybyło obserwatorów, ponad 650 osób udostępniło też post. Odezwała się też pewna pani z… Wrocławia i obiecała, że po świętach prześle swoje obuwie do renowacji.

Pan Jarosław ma dziesięcioletniego syna Karola, którego jednak nie będzie namawiał do przejęcia rodzinnego interesu, bo ma świadomość, że szewstwo to ginący zawód. Chłopak, owszem, raz czy dwa razy wbił gwoździka w buta, postukał młoteczkiem, ale to przecież tylko zabawa.

- Szewc jest prawie jak dinozaur, w Zielonej Górze zostało nas sześciu - dodaje rzemieślnik. - Proszę, pomóżcie przetrwać mi pandemię. Zajrzyjcie do szaf, może znajdziecie tam obuwie, do którego macie sentyment. Bo kojarzy wam się z pierwszą randką albo z wymarzoną pracą, którą zdobyliście po rozmowie kwalifikacyjnej w eleganckich lakierkach…

(rk)