Radni: gmino płać za swoje dzieci

25 Marzec 2014
„Polityki apelowej” ciąg dalszy. Tym razem to miejscy radni wystąpili z apelem do swoich gminnych kolegów, by płacili za wiejskie dzieci uczące się w miejskich szkołach. Zanim go uchwalili długo dyskutowali.

- Miasto rocznie dopłaca ok. 2 mln zł do nauki gminnych dzieci w miejskich szkołach – wyjaśniał Tomasz Nesterowicz (SLD), inicjator apelu rady do wójta i prezydenta w sprawie wprowadzenia miejsko-gminnych rozliczeń oświatowych. – Każdy powinien płacić za siebie.

Postulat wzajemnych rozliczeń oświatowych spotkał się z krytyką radnych PO. Sygnał do ataku dała Aleksandra Mrozek, przewodnicząca miejskiej komisji oświatowej. - Apel stygmatyzuje dzieci, dzieląc je na lepsze i gorsze, na te miejskie i na te wiejskie – mówiła A. Mrozek. - Ponadto – jaka jest jakość danych liczbowych dostarczonych przez panią wiceprezydent, skoro ta przy różnych okazjach mówi o różnych cyfrach?

Koleżankę klubową wsparł Grzegorz Hryniewicz: - Apel może zostać odebrany przez gminę jako szantaż.

- Czy wiemy, ile dzieci z okolicznych gmin uczy się w miejskich szkołach, sam znam przypadek zielonogórskiego ucznia mieszkającego w Sulechowie. Takich dzieciaków jest znacznie więcej – przekonywał Adam Urbaniak (PO).

– Czy koszt przypadający na 1 ucznia jest taki sam w każdej miejskiej szkole? Nie jest, potrafi być różny. Skąd zatem szczegółowe liczby w uzasadnieniu projektu apelu? To dla mnie niewiarygodne dane – atakowała dalej radna Mrozek.

W obronie apelu stanął Artur Hebda (SLD). – Intencją wnioskodawcy nie jest stygmatyzacja uczniów i ich podział na gorszych i lepszych, tylko partnerstwo miasta i gminy w oparciu o zasadę rozliczeń szkolnych kosztów. Ale wzajemnymi rozliczeniami możemy objąć także sąsiednie gminy.

W tym momencie głos zabrał A. Urbaniak, przestrzegając radnych przed ufundowaniem wiceprezydent Wiolecie Haręźlak dodatkowej pracy w postaci konieczności przeprowadzenia dokładnego rozpoznania, jaka liczba dzieci i z jakiej gminy uczy się w każdej miejskiej szkole.

- W przypadku naszego apelu trudno mówić o szantażu gminy. Tu przecież w grę wchodzą bardzo duże sumy pochodzące z miejskiej kasy – bronił apelu T. Nesterowicz. - Obowiązkiem radnych jest stać na jej straży. Miasto Nowa Sól rozlicza koszty oświatowe z gminą Nowa Sól już od 7 lat. I nikt tam nie mówi o szantażu lub stygmatyzacji dzieci.

Nieoczekiwanie do dyskusji włączył się prezydent Janusz Kubicki. – Według mnie, zasada wzajemnych rozliczeń oświatowych nie będzie dotyczyła budżetów domowych dzieci i ich rodziców, tylko budżetów gminy i miasta - tłumaczył. - To dwa urzędy mają się rozliczać. Tak jak za przewozy MZK lub jak za budowę kanalizacji.

Nie przekonał radną Mrozek. :- Zwolennicy apelu zapominają o państwowej subwencji oświatowej, która wpływa na konto miasta za każdego ucznia. To ok. 1,5 mln zł rocznie. Gdyby nie te pieniądze, musielibyśmy zlikwidować niektóre klasy, może nawet szkoły, część nauczycieli straciłaby pracę – ostrzegała.

Ta opinia sprowokowała Edwarda Markiewicza (SLD). – Jestem zdumiony. Aleksandra Mrozek zachowuje się nie jak radna miasta, tylko jak radna gminy. W logice radnej nie ma grama sensu, skoro według niej: subwencja oświatowa równoważy miejskie dopłaty do uczniów z gminy – argumentował E. Markiewicz.

Z radną nie zgadzał się również Andrzej Brachmański (Zielona 2020).  - Jeśli masz inne dane, przedstaw je, zamiast ciągle mówić „nie” i „nie” – mówił do radnej. -Ponadto gmina i miasto już się wzajemnie rozliczają z kosztów pobytu dzieci w przedszkolach. Czyli można. W mojej ocenie, czas przyjęcia takiego apelu nie jest najszczęśliwszy, ale zapisana w nim zasada jest absolutnie słuszna.

Rada miasta przyjęła apel. Za głosowało 12 radnych, przeciw – 7, wstrzymało się 2.

(pm)

 

Artykuły powiązane: 

To apel bez skutków

- Wtorkowy apel miejskich radnych, w sprawie uruchomienia miejsko-gminnych rozliczeń oświatowych, postrzegam wyłącznie w kategoriach propagandowych, bez żadnych praktycznych skutków – uważa Piotr Bandosz, radny z Przylepu.