Zwykle udaje się pogodzić Kargula z Pawlakiem

27 Maj 2022
- Czasem to klasyczny spór o kurę, która przechodzi na posesję sąsiada. Do sołtysa dzwoni się, gdy trawa wychodzi na czyjąś działkę albo winorośl pnie się komuś po dachówce. Ludzie bywają zawzięci - mówi Mieczysław Momot, sołtys Przylepu.

- Która to pana kadencja?

Mieczysław Momot: - Druga. Zadebiutowałem po połączeniu gminy z miastem Zielona Góra. Udzielałem się społecznie i na kandydowanie namówili mnie mieszkańcy. Mój poprzednik zrezygnował z powodów rodzinnych. Pochodzę z Gądkowa, potem mieszkałem w Zielonej Górze. W 2006 r. przeprowadziłem się do Przylepu.

- Sołtysowanie to łatwy kawałek chleba?

- Trudny, bo Przylep jest jak małe miasteczko, ma ponad 3 tysiące mieszkańców i problemów  nie brakuje. Na zebrania sołeckie przychodzi 30-40 osób i podejmują decyzje w imieniu wszystkich i potem okazuje się, że wszyscy są niezadowoleni.

- Co udało się zrobić?

- Na remonty i budowę dróg wydaliśmy ponad 14 mln zł. I tak wykonaliśmy m.in. ulicę Robotniczą, Turystyczną, Szewską, Hetmańską, Piłsudskiego, Czereśniową, Orzechową, Leszczynową, Akacjową, Osiedlową, Kosową, Kokosową i Kolistą. Wszystkie były gruntowe, a teraz mają nawierzchnię z ekokostki. Do końca września gotowe będą projekty na budowę kolejnych czterech dróg na nowych osiedlach. Wydaliśmy prawie wszystkie pieniądze, które nasze sołectwo dostało na lata 2018-2023 w funduszach integracyjnym i chodnikowym. Z budżetu obywatelskiego położyliśmy chodnik w stronę dworca PKP i wyremontowaliśmy park, z którego jesteśmy dumni, ale trudno go utrzymać…

- Domyślam się, że pewnie chodzi o wandali?

- Młodzież rozrabia. Nie nadążamy z naprawami ławek i stołów. Po sobotnich imprezach park jest potwornie zaśmiecony. Denerwuje mnie to, że część mieszkańców nie ma pretensji do „bałaganiarzy”, a o brak monitoringu. Czasem odechciewa mi się tej całej pracy społecznej. Na szczęście mieszkańcy też potrafią być wdzięczni. Ostatnio dziękowali, że upominam się o jak najlepszy przebieg obwodnicy zachodniej. Niektórzy mieszkańcy kwestionują inwestycję, a jest potrzebna, bo nasze sołectwo już teraz jest zakorkowane.

- Jakie są plany?

- Park wypięknieje - powstanie u nas tor dla rolkarzy i wrotkarzy. Inni wygrali tę inwestycję w budżecie obywatelskim, ale nie mieli na nią miejsca. Z tegorocznego budżetu obywatelskiego planujemy rewitalizację placu zabaw przy ul. Skokowej, gdzie powstanie m.in. pumptrack. Zrobimy progi zwalniające i bezpieczniejsze przejście dla pieszych przez ulicę Solidarności. Przydałaby się ścieżka rowerowa w stronę Płotów, bo teraz rowerzyści nie poruszają się bezpiecznie. Do realizacji mamy starsze ulice: Husarską i Rycerską, drugi etap ul. Turystycznej.

- Cechy dobrego sołtysa?

- Powinien mieć miękki grzbiet i twardy tyłek (śmiech). Musi być elastyczny, wyrozumiały i cierpliwy.

- Słyszałem, że zajmuje się pan mediacjami sąsiedzkimi?

- Czasem to klasyczny spór o kurę, która przechodzi na posesję sąsiada. Do sołtysa dzwoni się, gdy trawa sąsiada wychodzi na czyjąś działkę albo winorośl pnie się po dachówce. I zwykle dochodzimy do porozumienia i godzimy Kargula z Pawlakiem, jak w filmie „Sami swoi”. Oczywiście ludzie czasem są zawzięci…

- Mieszkańcy dzwonią po nocach?

- Czasem mam pobudkę o 6.25 np. w Wielką Niedzielę. Nawet jak nie odbiorę, to oddzwaniam. Ostatnio mieszkanka domagała się interwencji po północy, bo młodzież hałasowała w parku. Nie jestem szeryfem, ale czasem zwracam uwagę kierowcom przekraczającym prędkość lub łamiącym inne przepisy drogowe.

- Co pan robi w wolnym czasie?

- Jestem domatorem. Posiedzę przed telewizorem, pojeżdżę na rowerze. Zajmuję się przydomowym ogródkiem, wyhoduję pomidorka czy ogórka.

- Dziękuję.

Rafał Krzymiński