Przez tydzień mam wolne! Ha, ha...

7 Wrzesień 2013
- W herbie gminy Zielona Góra jest kiść winogron. Czyli, wbrew pozorom, więcej nas łączy niż dzieli. Winobranie jest wspólnym świętem mieszkańców. Zapraszam wszystkich do zabawy – mówi prezydent Janusz Kubicki.

- Jutro zaczyna się Winobranie? Jest pan gotowy?
Prezydent Janusz Kubicki: - Ja? Tak! Bachus też jest gotowy, chociaż z racji jego pewnych upodobań, nigdy do końca nie możemy być tego pewni. Organizatorzy są gotowi. Miasto jest przygotowane. Krótko mówiąc: Drodzy goście, przyjeżdżajcie! Wszystkich Was chlebem i winem witamy!

- Z tym winem to lekka przesada. Wciąż go nie mamy!
- Fakt. Lokalnego wina jest jak na lekarstwo. Mamy wielowiekową tradycję, wszyscy w Polsce słyszeli o zielonogórskim Winobraniu. Tylko przed laty przestaliśmy uprawiać winnice. Teraz trzeba odbudować winnice i produkcję wina. Jestem pewien, że z roku na rok będzie go coraz więcej. Przecież coraz więcej winiarzy zaczyna spełniać trudne wymogi prawne. Powstaje wielka winnica pod Zaborem. Naszego wina będzie coraz więcej. A kto nie wierzy, może sam sprawdzić podczas Winobrania. Specjalne autobusy, potocznie nazywane winobusami, codziennie będą wozić chętnych na winnice. W poprzednich latach zawsze były obłożone. Tam można podpatrzeć pracę na winnicy i spróbować lokalnych trunków. One już są, tylko jeszcze w niewielkich ilościach. Musimy cierpliwie czekać, aż będzie ich więcej. A do tego czasu musimy się posiłkować winami sprowadzanymi z miast partnerskich. W tym roku wino winobraniowe, ze specjalnymi zielonogórskimi etykietami, pochodzić będzie z Włoch, z partnerskiego regionu Abruzzo.

- Co jeszcze nas czeka podczas Winobrania?
- W sobotę, o 14.00, przekazuję klucze do miasta Bachusowi i… przez tydzień mam wolne! Ha, ha, ha. A tak na serio, przez te dziewięć dni odbywać się będzie tyle imprez, że trudno wymienić je jednym tchem. Na przykład gwiazdy – z nimi mamy problem, bo prawie wszyscy już kiedyś u nas występowali, ale tegoroczne dawno u nas nie były. W sobotę, podczas pierwszego koncertu, na dużej scenie koło filharmonii zagra Varius Manx. I tak codziennie, będą tu pojawiać się ciekawi wykonawcy. W ostatnią sobotę Winobrania zagra Kombii. Kilka godzin wcześnie, ulicami miasta przejdzie korowód winobraniowy. Od kilku lat jest coraz ciekawszy. Jeszcze raz zachęcam do udziału w dobrej zabawie. Jest mnóstwo imprez. Mam nadzieję, że każdy znajdzie coś ciekawego dla siebie.

Bachus będzie miał pełne ręce roboty i ja też.

- Jednak nie samym Winobraniem miasto żyje.
- Czasami mam wrażenie, że tylko samym Winobraniem. Jak mówimy o jakiś planach, to często słyszę, że wróćmy do tego po Winobraniu... Teraz jest czas zabawy, pewnych podsumowań, a nowe projekty lepiej realizować kilka dni później.

- Zaraz zacznie pan mówić o połączeniu miasta z gminą. Winobranie też temu służy?
- Połączenie miasta z gminą to nasz najważniejszy projekt rozwojowy. Sukces w tej dziedzinie przez lata będzie miał korzystne skutki. A Winobranie jest tym, co nas łączy. Zielona Góra jest miejscem, które łączy... I trzeba to wykorzystać. Zróbmy szybki test: co jest w herbie gminy Zielona Góra?

- Niech się zastanowię… winogrono.
- Właśnie. Herb zawsze powinien odnosić się do tradycji, do tego co ludzi łączy. Gmina szczelnie otacza miasto. Potrzebuje swojego wyróżnika. A tym wspólnym wyróżnikiem jest właśnie tradycja winiarska. Kto by o niej wiedział, kto by o niej pamiętał, gdyby nie Winobranie?

- Pewnie nikt.
- Pewnie nikt. A to świetny przykład wspólnoty. Wspólnoty historii, tradycji i... interesów. Miasto jest w centrum toczącego się wokół życia. Pomyślność mieszkańców zależała, zależy i będzie zależała od kondycji miasta. Winiarstwo jest tego znakomitym przykładem. Dopóki miejskie winiarnie nieźle prosperowały, winnice wokół miasta miały rację bytu. Gdy sprzedaż wina podupadła, podupadły również winnice. To prosty mechanizm. Miasto jest rynkiem zbytu pozwalającym funkcjonować firmom. Zwłaszcza małym. Bawiąc się na Winobraniu, warto chociaż przez chwilę się nad tym zastanowić. To wspólne święto wszystkich mieszkańców. Tak jest odbierane. Jako nasze Winobranie. Nasze Winobranie dla kogoś mieszkającego przy pl. Pocztowym, w Zatoniu czy w Łężycy. Bawimy się na nim, a później każdy wraca do siebie.

- Winogrono w herbie gminy nie odnosi się jednak tylko do Winobrania...
- Nie. Odnosi się do tradycji i poszukiwania tego, co łączy. W praktyce takim łącznikiem jest miasto. To tutaj krzyżują się wszystkie gminne nici. Tutaj jest urząd, wójt. W mieście załatwia się większość spraw urzędowych, robi duże zakupy, korzysta z infrastruktury kulturalnej czy sportowej. Twórcy herbu musieli sobie odpowiedzieć, co w naturalny sposób łączy np. Ochlę z Zawadą, Raculę z Przylepem. Prawie nic. Jedynie miasto, w którym większość mieszkańców pracuje oraz tradycja winiarska, przechowana głównie dzięki działaniu miasta, dzięki Winobraniu. I twórcy herbu do tego motywu sięgnęli.

- To chyba lekka przesada!
- Skąd. Kontakty z miastem i winiarstwo to jedyne elementy wspólne w tradycji miejscowości okalających Zieloną Górę. Pokazują, że od wieków, niezależnie od podziałów administracyjnych funkcjonujemy jako jeden organizm. Żeby nie być gołosłownym, skorzystajmy z publikacji wydawanych przez gminę. Na przykład, w Przylepie, w 1908 r., funkcjonowało jeszcze ok. 12 hektarów winnic. Podobno bardzo dobrych. Podobnie było w pobliskiej Łężycy, gdzie według tradycji uprawy sięgają średniowiecza - pierwsza pisemna wzmianka pochodzi z 1543 r. W Łężycy, w szczytowym okresie było ok. 150 hektarów winnic.

- Czyli funkcjonował normalny biznes, który nie zależał od miasta.
- Nie do końca. Kiedy pojawiły się kłopoty organizacyjne na winnicach, to właśnie miasto, 17 listopada 1842 r., wydało zarządzenie dotyczące zwiększenia i uporządkowania ochrony winnic i sadów. W 15 paragrafach omówiono sprawy ochrony roślin oraz terminy kolejnych winobrań. Te zarządzenia dotyczyły nie tylko miasta, ale również m.in. Zawady, Krępy i Łężycy.

- Chyba nie sądzi pan, że mieszkańców przekonają argumenty dotyczące tradycji winiarskiej sprzed 100 lat. To tylko ciekawostka.
- Zgadza się. To ciekawostka. Pokazuje jednak, jak wiele nas łączy. Gdy zapomnimy o granicach administracyjnych, to zaraz okazuje się, że od zawsze stanowimy jedną wspólnotę. Myślę o mieszkańcach. Widać to podczas Winobrania. Trzeba to wykorzystać! Stąd nasze hasło: Ułóżmy to jeszcze lepiej.
Do niego trzeba dołożyć drugi człon: Z korzyścią dla mieszkańców. Bo jeżeli odrzucimy sprawy polityczne i urzędowe, to widać, że od dawna to jest jeden, połączony organizm.

- To po co połączenie?
- Żeby było jeszcze lepiej. Lepiej nie prezydentowi, wójtowi, radnym czy urzędnikom. Lepiej mieszkańcom. A im będzie lepiej, gdy miasto będzie w dobrej kondycji, gdy wciąż będzie przyciągać nowych mieszkańców. Tak się dzieje w tej chwili. Ale nie jest to takie proste. Musimy konkurować z pobliskim Poznaniem i Wrocławiem, które są większe, bardziej mobilne i atrakcyjne. My nie możemy przegrać tego wyścigu. Bo teraz odbywa się prawdziwy wyścig. Kto lepiej i więcej wykorzysta środków unijnych, ten zbuduje pozycję swego samorządu na lata. Nigdy już więcej nie napłynie do Polski aż tyle pieniędzy z Unii Europejskiej, jak w nadchodzącej perspektywie finansowej. My musimy zadbać o to, by postrzegano nas jako jeden z wiodących ośrodków, który uwzględnia się w podziale pieniędzy. Połączenie miasta z gminą na pewno nam to ułatwi. Będziemy największym miastem w województwie, tworzącym aglomerację obliczaną na 200 tys. mieszkańców. Ktoś może uznać to za śmieszne, ale np. w przesunięciu kolei wielkich prędkości do Gorzowa jednym z argumentów był fakt, że w Gorzów jest większy. To ma znaczenie dla decydentów, którzy zaglądają głównie do statystycznych tabelek.

- Nawet po połączeniu nie będziemy gigantem.
- Nie będziemy, ale czy to oznacza, że mamy nic nie robić, by poprawić naszą sytuację? Przecież mieszkańcy oczekują, żeby prezydent nie tylko zajmował się bieżącym zarządzaniem, ale myślał perspektywicznie. Podam taki przykład. Paradoksalny. Często jestem pytany o park technologiczny w Nowym Kisielinie. Przypomnę, że miasto inwestuje tam na terenach gminy Zielona Góra. I mieszkańcy, zarówno miasta jak i gminy, pytają mnie, kiedy będzie więcej inwestorów i kiedy będą nowe miejsca pracy. Jedni i drudzy oczekują, że prezydent coś z tym zrobi. Mam działać na korzyść wszystkich! I często słyszę pretensje w tej sprawie. A czy ktoś ma je w stosunku do wójta? Nie, oczekiwania są zgłaszane tylko pod adresem prezydenta. Tymczasem musimy tam uzbroić teren, ale wójt nie ma pieniędzy, by się do tego dołożyć. Natomiast coraz częściej słyszę, że podobno chcę przejąć podatki z parku.

Na takie zarzuty mogę odpowiedzieć prosto – skoro chcecie rozwoju, to dajcie mi narzędzia. Jednym z nich jest połączenie dające większe możliwości działania, by dotrzymywać kroku najlepszym. To perspektywa wieloletnia. Jest też perspektywa bardziej namacalna. Za zgodne połączenie, w ciągu pięciu lat, dodatkowo otrzymamy od ministra finansów ok. 100 mln zł. Wszystkie trafią do gminy. O ich podziale zadecydują sami mieszkańcy. To oznacza skok cywilizacyjny. Dzięki tym pieniądzom, to co normalnie robi się w 15 lat, zrobimy w pięć.

- Wróćmy do Winobrania
- Zapraszam wszystkich mieszkańców na Winobranie. Czeka Was dobra zabawa.

- Dziękuję.

Tomasz Czyżniewski