Przez 20 lat włączał syreny

21 Styczeń 2022
Jerzy Kobiela przeszedł na zasłużoną emeryturę. W urzędzie miasta odpowiadał między innymi za system ostrzegania i alarmowania.

Jerzy Kobiela pracę w magistracie zaczynał w 1999 roku (obecnie był zatrudniony w Departamencie Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego). Wcześniej zawodowo spełniał się w urzędzie wojewódzkim i w Poznańskich Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego. Może pochwalić się imponującym stażem pracy, oddał jej blisko 60 lat życia!

Syreny alarmowe obrony cywilnej, które zielonogórzanie słyszą regularnie raz na kwartał oraz podczas miejskich i państwowych uroczystości - to sprawka pana Jerzego.

- Miałem sporo satysfakcji z pracy, ostrzegać i przygotowywać całe miasto na wypadek zagrożenia np. konfliktem wojennym, to bardzo odpowiedzialne zadanie - opowiadał wzruszony J. Kobiela. - Po połączeniu miasta z gminą w 2015 r. przybyło nam zadań. Obsługiwałem łącznie 44 syreny alarmowe. Świątek, piątek i niedziela jechaliśmy do awarii. Chwilę grozy przeżyliśmy w 2010 r., kiedy doszło do wybuchów gazu na osiedlach Pomorskim, Śląskim i w Raculce.

Panu Jerzemu podziękował prezydent Janusz Kubicki, przekazał mu list gratulacyjny i kwiaty. - Bardzo dziękuję za wzorową pracę - mówił prezydent. - Jestem pełen podziwu, że przepracował pan łącznie w różnych instytucjach blisko 60 lat. Dzięki panu wszyscy czuliśmy się bezpiecznie.

J. Kobiela nie ma zamiaru nudzić się na emeryturze, tym bardziej, że pomimo 78 lat na karku, zdrowie mu dopisuje. Nie spędził ani jednego dnia na chorobowym! - Często jeżdżę do sanatorium, gdzie lekarze pytają, co mi dolega - opowiada pan Jerzy. - Zgodnie z prawdą odpowiadam, że nic. Wtedy lekarze dziwią się, jak dostałem się na kurację. Odpowiadam z przekorą, że w sanatorium powinien przebywać wyłącznie zdrowy człowiek, bo choremu już nic nie pomoże.

Pan Jerzy poświęci się zajęciom w ogródku i leniuchowaniu w domu, w ciepłych kapciach, bo jest domatorem. Więcej czasu będzie miał też dla ukochanej wnuczki Amelki.

(rk)