W Ochli uśmiercono już ponad 160 tysięcy kur

20 Styczeń 2023
Mieszkańcy sołectwa w obawie przed ptasią grypą trzymają swoje zwierzęta w zamknięciu. Ale to nic w porównaniu ze stratami jakie poniosła ferma, na której odkryto ognisko choroby. Po decyzji służb weterynaryjnych uśmiercono tam ponad 160 tysięcy kur niosek, zutylizowano wszystkie jajka i całą paszę.

Ptasia grypa (HPAI) to choroba wirusowa drobiu, która jest wysoce śmiertelna dla ptactwa. Niestety, kolejny raz w ostatnich latach wirus dotarł do Zielonej Góry - jego ognisko zlokalizowano na jednej z dużych ferm kur niosek w Ochli. Jak informuje Powiatowy Inspektorat Weterynarii łącznie z sąsiednim gospodarstwem uśmiercono tam już ponad 160 tysięcy ptaków, ale też zutylizowane jajka oraz używaną paszę.

Nawet na bucie

- To niezwykle zakaźny wirus, który może rozprzestrzeniać się w powietrzu, poprzez pokarm, kontakt z dzikimi zwierzętami, ale możemy go też po prostu wnieść w dane miejsce na bucie. Dlatego nawet mimo starannej bioasekuracji stanowi ryzyko dla hodowli - tłumaczy lek. wet. Anna Starosta, powiatowy lekarz weterynarii.

Czy wirus zagraża ludziom?

- Nie zdarza się, aby człowiek się nim zaraził. Ale że jest to wirus bardzo zmienny, pracując w branży drobiarskiej należy zachować dużą ostrożność i higienę pracy - podkreśla A. Starosta.

Sytuacja w Ochli jest poważna, dlatego wojewoda lubuski na terenie wysokiego ryzyka, do trzech kilometrów od ogniska choroby, ustanowił tzw. obszar zapowietrzony, który obejmuje Ochlę, Jarogniewice, Kiełpin oraz Jeleniów. Z kolei obszar zagrożenia sięga dalej, m.in. do Letnicy w gminie Nowogród Bobrzański czy do Ługów w gminie Otyń.

- Jesteśmy w stałym kontakcie z inspektoratem weterynarii, właścicielami farmy oraz sołtyską Ochli - podkreśla Klaudia Baranowska, dyrektorka Departamentu Dzielnicy Nowe Miasto w magistracie. - Urząd miasta podjął natychmiastowe działania, gdy tylko otrzymał informacje o wystąpieniu ptasiej grypy. M.in. rozłożono specjalne maty absorpcyjne, ustawiono znaki ostrzegawcze i powiadomiono mieszkańców o sytuacji.

Drób w zamknięciu

W Ochli bardzo obawiają się wirusa. Jednak w przeciwieństwie do poprzednich przypadków wykrycia choroby, tym razem pozwolono mieszkańcom zachować hodowany drób w zamknięciu, by uniknąć rozprzestrzeniania choroby.

- W naszej rodzinie trzymanie własnych kurek w gospodarstwie to tradycja. Mam ich dziesięć - mówi Mirosław Walencki. - Poprzednim razem, gdy przyszła do nas ptasia grypa, musiałem uśmiercić 13 kurek. To było bardzo przykre. Człowiek przyzwyczaja się do zwierząt, dba o nie, codziennie karmi. Jak wychodzę na podwórko, zawsze za mną biegają. Dlatego mam nadzieję, że tym razem uda się je uratować. Na razie musimy jednak czekać na kolejne decyzje weterynarii.

Nie poddamy się

Ferma, gdzie odkryto ptasią grypę działa od ponad 40 lat. Dotychczas udawało się jednak uniknąć HPAI. Obecna sytuacja to potężny cios dla właścicieli. - Spore straty finansowe ponieśliśmy już poprzednim razem, gdy chorobę odkryto w innym gospodarstwie w sołectwie. Teraz jest gorzej, ale zaakceptowaliśmy tę sytuację. Musimy zachować spokój i dalej działać. Na pewno się nie poddamy! - mówi rodzina, która pomimo przeciwności losu zamierza odnowić hodowlę.

Mieszkańcy Ochli trzymają kciuki za gospodarstwo. - To twardzi ludzie, którzy wspólnie zbudowali świetne rodzinne przedsiębiorstwo. Jestem przekonana, że ptasia grypa ich nie pokona - dodaje sołtyska Dorota Bojar.

(md)