Na szczepienie nawet prosto z ulicy

9 Lipiec 2021
Z końcem lipca namiot na parkingu przy ul. Bohaterów Westerplatte 23 zostanie zwinięty. Punkt szczepień wróci „na stare śmieci”, do budynku Centrum Biznesu. Zmniejsza się zainteresowanie szczepieniami przeciw COVID-19.

- Nadal będziemy szczepić, zmienimy tylko powierzchnię punktu - mówi Robert Górski, który razem z Danielem Raduszewskim, również lekarzem pogotowia ratunkowego, 6 kwietnia uruchomili pierwszy w Zielonej Górze punkt szczepień masowych. - W namiocie szczepiliśmy nawet od poniedziałku do piątku, po 1200 osób tygodniowo. Ale zainteresowanie szczepieniami maleje, a utrzymanie namiotu kosztuje. W tym tygodniu punkt otwieramy już tylko we wtorek i piątek, bo przychodzi do nas 10-15 razy mniej ludzi. Najczęściej są to osoby planujące wakacje za granicą, te które nie mogły się wcześniej zaszczepić z powodu zachorowania na COVID-19, albo te, których ktoś lub coś do szczepień przekonało - mówi lekarz.

O malejącym i niewielkim zainteresowaniu szczepieniami w całym kraju mówił na ubiegłotygodniowej konferencji prasowej Michał Dworczyk, pełnomocnik rządu ds. programu szczepień i szef KPRM. Zapowiedział zamknięcie niektórych punktów szczepień masowych w Polsce. O 20-30 tys. rodaków nie zgłaszających się na drugie szczepienie mówił też w miniony wtorek minister zdrowia Adam Niedzielski. Niestety, jak twierdzą epidemiolodzy, aby wygasić epidemię koronawirusa zaszczepić się powinno przynajmniej 40-70 proc. Polaków, czyli 15-26 mln. Przy bardziej zjadliwym wariancie delta, o którym teraz głośno, czy lambda, który „czai się za rogiem” (źródło: premier Mateusz Morawiecki) - być może nawet więcej. Obecna liczba zaszczepionych to wciąż za mało, abyśmy mogli poczuć się bezpiecznie przed zapowiadaną już na połowę sierpnia czwartą falą pandemii. W miniony wtorek Polska przekroczyła liczbę 14 mln w pełni zaszczepionych osób - to 36,8 proc. populacji. Kolejnego dnia Zielona Góra przekroczyła 63 tys. zaszczepionych (prawie 45 proc.), zajmując 43. pozycję wśród polskich gmin. Warto jednak przypomnieć, że nie tylko zielonogórzanie szczepili się w Zielonej Górze. I na odwrót.

- Nawet nie wiedziałem, że nasze firmy zatrudniają osoby z Dominikany! - śmieje się Górski.

Wiekowo, w Zielonej Górze wśród zaszczepionych chociaż jedną dawką najwięcej jest osób powyżej 60. roku życia - ponad 30 tys. Kolejni są 40-59-latkowie - ponad 23 tys., 20-39-latkowie - blisko 17 tys.

- Teraz jest luz, w miarę bezpiecznie. Ale prawdopodobnie już w połowie sierpnia to się zmieni. Niedobrze, bo jeszcze będzie gorąco i trudno będzie zmienić nawyki. Ale która odmiana koronawirusa nie przyszłaby do Polski, do Zielonej Góry, to żniwo zbierze przede wszystkich wśród osób niezaszczepionych, w tym głównie starszych - mówi Górski i opowiada o swoim 88-letnim dziadku, którego cała rodzina nie dała rady przekonać do szczepienia, nawet wnuk, który jest lekarzem. Mówił, że jest zdrowy, na nic nie choruje. Zmarł na COVID. Lekarz pozwala tę informację upublicznić, bo może komuś pomoże podjąć decyzję.

Tymczasem choć z płynnością szczepionkowych dostaw od dawna nie ma żadnego problemu, z powodu malejącego zainteresowania punkt musiał nawet zmniejszać zamówienia preparatów. Jeśli ludzi wydaje się w nim nadal sporo, to dlatego, że wciąż trwają szczepienia drugą dawką. I od 1 lipca drugi zastrzyk można wykonać w dowolnym miejscu. Starsi zielonogórzanie i nie tylko oni, którzy z powodu braku szczepionek wcześniej wyjeżdżali w Polskę, teraz nie muszą już tego robić.

- Mamy wszystkie szczepionki oprócz Moderny. I gdy punkt jest otwarty, można do niego wejść prosto z ulicy. I się zaszczepić - zachęca lekarz.

(el)