Migawki mistrza Czesława Łuniewicza

7 Listopad 2014
To karkołomne przedsięwzięcie. Ze 100 tys. zdjęć wybrać 40, które zostaną pokazane na wystawie. Co gorsze, generalnie nie wiadomo dokładnie, co jest na tych 100 tysiącach obrazów. A jednak się udało. Kto nie wierzy, może sprawdzić w zielonogórskim Archiwum Państwowym.

Czesław Łuniewicz do Zielonej Góry przyjechał w 1949 r. Matka, Matylda, załatwiła mu pracę w aptece Pod Filarami. Został fasowaczem. Czyli liczył i pakował tabletki w torebki, które do apteki trafiały w zbiorczych opakowaniach.
I to w aptece powstały jego pierwsze portrety robione amatorskim aparatem. Łuniewicz fotografuje m.in. Klemensa Mikulskiego, cenionego farmaceutę z apteki Pod Orłem. - Mikulski był modelem na zawołanie. Świetnie nadawał się do fotografowania. Grzeczny i bardzo spokojny. Obiektyw go lubił - wspominał Łuniewicz. I to zdjęcie znajdziemy na pierwszej planszy otwierającej wystawę „Nieznane migawki Mistrza Czesława”. Efekt kilkudziesięciu lat pracy z aparatem, głównie dla „Nadodrza”. Przed rokiem artysta przekazał swoje zbiory archiwum państwowemu.

Otwarcie wystawy

- Ten zbiór liczy ok. 100 tys. fotografii, głównie negatywów. Nie wiemy jeszcze, co się na nich znajduje. Na razie je skanujemy. Zakładamy, że w przyszłości trafią one do internetu i będą dostępne dla wszystkich – otworzył wystawę dyrektor zielonogórskiego archiwum, Tadeusz Dzwonkowski.
Na wystawie pokazano jedynie ułamek tych zbiorów.

- Chcieliśmy odejść od schematyzmu. Wybraliśmy fotografie, które wcześniej nie pojawiały się na wystawach. Chcieliśmy pokazać rzeczywistość PRL-u, portrety znanych mieszkańców czy jak zmieniało się miasto - tłumaczy Martyna Znamirowska, która wraz z Mirosławem Szatarskim przygotowała wystawę. – Na zdjęciach możemy zobaczyć wizytę Lecha Wałęsy w Zielonej Górze oraz defiladę żołnierzy wracających z interwencji w Czechosłowacji w 1968 r. Duża część zbiorów dotyczy również wydarzeń kulturalnych.

Trzeba będzie jeszcze wielu miesięcy, by wszystko zdigitalizować.

- W tej chwili zeskanowałem ok. 8 tys. zdjęć. Zacząłem w lipcu, tuż po śmierci Łuniewicza – opowiada Piotr Matkowski, na chwilę odrywając się od skanera. Przed nim leżą dziesiątki pociętych negatywów zapakowanych w tekturowe okładki. Fotoreporterzy zazwyczaj cięli duże klisze na paski po cztery klatki. I tyle na raz można włożyć do skanera.

- Pożycz aparat, zrobię wam zdjęcie – szef BWA Wojtek Kozłowski porwał sprzęt Tomasza Gawałkiewicza. Gratka nie lada, obok siebie stanęli kolejni zielonogórscy mistrzowie fotografii: Bronisław Bugiel, Tomasz Gawałkiewicz, Paweł Janczaruk (wszyscy przez wiele lat związani z „Gazetą Lubuską”) i Zbigniew Rajche, który przez wiele lat fotografował zmieniającą się Zieloną Górę.
- Za dwa tygodnie, w Uniwersytecie Trzeciego Wieku, otwieramy wystawę Zbigniewa Rajche – zapowiada P. Janczaruk. – Te zdjęcia to znakomite świadectwo życia naszego miasta. Trzeba je pokazywać.

- Będziemy to robić. Przygotujemy kolejne wystawy zdjęć Łuniewicza. A ja namawiam zielonogórzan, żeby podzielili się z archiwum swoimi zbiorami. Warto je zachować dla potomności – dodaje dyrektor Dzwonkowski. – Zapraszam do archiwum.

Tomasz Czyżniewski

Artykuły powiązane: 

Defilada w środku miasta

To było 46 lat temu. Mieszkańcy Czechosłowacji mieli dosyć komunistycznego zamordyzmu i zażądali więcej swobód.

Archiwum już w nowym miejscu

Przeniesienie ponad 6 km akt i starych dokumentów nie jest prostą sprawą. Żeby wszystko było w porządku, trzeba na to miesięcy. - Powoli kończymy tę trudną operację - zapowiada dyrektor Tadeusz Dzwonkowski.

Jak wygląda archiwum? Sprawdź!

Czego ludzie najczęściej szukają w archiwach? Śladów swoich przodków. Jak to robić? Dowiesz się w sobotę, podczas otwartych drzwi placówki. Przy okazji zwiedzisz nowy budynek.