Dzielmy się doświadczeniami - spotkanie nt. oświaty

14 Listopad 2012
Pierwsze robocze spotkanie poświęcone było problemom oświaty. – Rozmowy będziemy kontynuować, po kolei zajmując się problemami – zapowiada wiceprezydent Wioleta Haręźlak.

Do spotkania doszło 13 listopada w Biurze Analiz i Rozwoju przy al. Niepodległości 13. Na zaproszenie prof. Czesława Osękowskiego, szefa zespołu ds. połączenia miasta i gminy, oprócz władz udział w nim wzięli dyrektorzy szkół. Poniżej prezentujemy skrócony zapis spotkania. Pomijamy opis miejskiej oświaty prezentowany przez wiceprezydent Wioletę Haręźlak.

Prof. Czesław Osękowski: - Połączenie może dokonać się po dyskusji mieszkańców obu jednostek, po której powinno się pojawić przekonanie o słuszności tej decyzji. Muszą zostać zachowane zasady partnerstwa i równości. Dziś mamy rozpoznać najlepsze warunki połączenia środowisk oświatowych miasta i gminy.

Wioleta Haręźlak, wiceprezydent: - Był taki dobry zwyczaj, że wspólnie z gminą rozwiązywaliśmy wspólne problemy. Podziałów nie ma, możemy tylko dzielić się doświadczeniami i opracowywać strategię, która dotyczy tych samych uczniów - dzieci z gminy chodzą do szkół w mieście i na odwrót, a wszyscy absolwenci szkół gminnych trafiają do szkół ponadgimnazjalnych w Zielonej Górze.

Urszula Zamiatała, sekretarz gminy: - Widzimy, że problemy są podobne. Fakt, że zaproponowaliście połączenie, o czymś świadczy. Nie my będziemy o tym decydować, tylko mieszkańcy. Chcielibyśmy, aby te tezy były dookreślone. Są różnice, np. dodatek wiejski, dodatek do mieszkań. Chcielibyśmy pewne rozwiązania z państwa strony usłyszeć. Jak ta gminna oświata będzie się miała lepiej? Bo dobrze to już się ma.

Ireneusz Bogucewicz, zastępca wójta: - Mieszkańców interesuje, żeby dzieci miały najwyższy poziom kształcenia. U nas w gminie nie ma rejonizacji, dzieci są z różnych rejonów w przedszkolach i szkołach. To, jak się będzie miała oświata po połączeniu, jest ważne dla mieszkańców.

Wioleta Haręźlak: - Tylko dzieci z Zielonej Góry zapisywane są do przedszkoli miejskich. Wszystkie inne placówki mają swoje wskazania, ale przyjmują również z innych regionów, w tym również z gminy. W jednej kwestii nie ma różnic – wszystkim rodzicom zależy na jakości oświaty. Będziemy obserwowali co dzieje się w ministerstwie. Zmiany w karcie nauczyciela nie powinny odebrać dotychczasowych przywilejów. Nie powinny działać wstecz. My też chcemy taką deklarację złożyć. Chodzi też o dodatki funkcyjne.

Witold Towpik, dyrektor gimnazjum w Przylepie: - Chcę odnieść się do dodatku wiejskiego – mówimy o pracy nauczyciela, który ma lepiej, bo ma 10-procentowy dodatek. Gdybym zrobił anonimową ankietę – gdzie wolałbyś pracować? Nauczyciele chcieliby pracować w podmiejskim gimnazjum czy SP. Dlaczego? Dodatek wiejski nie będzie odpowiedzią. Nauczyciel wiejski ma większy komfort nauczania. Mniejsze oddziały. Mamy oddziały integracyjne. Jest nauczyciel wspomagający. W mieście jest stereotyp nauczyciela wiejskiego i szkoły wiejskiej, co włożyć należy już między bajki – nie chodzi o dodatek wiejski czy mieszkaniowy. Chodzi o komfort dydaktyczny.

Aleksandra Mrozek, radna miejska: - Komfort pracy w szkole gminnej jest bardzo istotny. Ale my nie wiemy, jaka jest różnica między liczebnością w oddziałach w mieście i gminie. Sądzę, że różnica w liczebności jest niewielka. Rozmawiajmy o jakości pracy i kształcenia. Im mniejsza liczebność, tym większy komfort.

Wioleta Haręźlak: - Każda szkoła jest inna i powinna być traktowana indywidualnie, bo każda ma inną sytuację. Na tej płaszczyźnie się nie sprzeczamy. Dlatego znajdźmy czas, by rozmawiać o konkretnych potrzebach. Nie będziemy ustalać norm dla wszystkich, tylko traktować każdą szkołę i jej indywidualne problemy osobno.

Zbigniew Michalski, dyrektor gimnazjum w Drzonkowie: - Mówimy o rejonizacji i gimbusach. Jak długo to pozostanie niezmienione? Jak długo uchroni się to przed rachunkiem ekonomicznym? Oczekujemy na w miarę precyzyjną odpowiedź, jak to będzie wyglądać. Koszty utrzymania autobusów to jest około 700-800 tys. na terenie gminy. Potrzebny jest nowy autobus. Jak to będzie wyglądać? Kto tym będzie zarządzał? Chcielibyśmy usłyszeć konkretne propozycje.

Wioleta Haręźlak: - Zmiana kursów MZK, która obejmuje te miejscowości, jest kompletnie nierentowna. Chodzi o dopasowanie do planów lekcji. Jest system, który teraz działa – nie ma sensu go zmieniać. To państwo znacie te problemy i nie zmienimy tego, co już jest dobre. Nikt tego zmieniał nie będzie.

Małgorzata Regiel, dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych: - Doświadczenie szkół ponadgimnazjalnych jest bardzo cenne. Ważne by uczeń korzystał z całej oferty. Wskaźnik dzieci z gmin w naszych szkołach to około 30 proc. Współpraca: gimnazja – szkoły zawodowe jest na co dzień. Nie ma dla nas różnic między dziećmi z gminy i miasta. To są nasze wspólne dzieci.

W tej chwili prowadzę dwa programy unijne w szkole. Mamy wyrównywanie szans, orkiestrę, przygotowania do matury. Czym się różni dziecko z ul. Naftowej od dziecka z Przylepu? Komunikacją MZK. Dziecko z Przylepu nie zostanie na zajęciach, bo nie będzie miało jak wrócić do domu wieczorem. Te dzieci nie korzystają z dodatkowej oferty ze względu na MZK.

Druga sprawa – wyżywienie. Dzieci dzieli np. rondo na Przylep. Jak by była jedna instytucja, moglibyśmy wspomagać się wzajemnie. Dzieci mają problemy ze sobą, z rodzinami i z trudnymi sytuacjami. O wiele łatwiej byłoby pracować w jednym organizmie. Z perspektywy szkoły ponadgimnazjalnej, dobra byłaby idea połączenia. Kuratorzy sądowi, liceum terapeutyczne – to wszystko byłoby na równi dostępne dla dzieci z miasta i gminy.

Zbigniew Michalski: - Jak będzie prowadzona księgowość szkół - oprogramowanie, koszty licencji – czy gminne szkoły będą inaczej obsługiwane niż obecnie?

Wioleta Haręźlak: - W tej dziedzinie jestem zwolenniczką rozwiązań stosowanych w gminie. Są dobre. Szkoły nauczyły się swoich autonomii. Tak jak rozmawiamy o przywilejach waszych, tak przywileje innych grup będą zachowane.

Elżbieta Januszewska, dyrektor gminnej biblioteki: - Trochę pomija się tu kulturę, bardzo mało się o niej mówi: co z tego połączenia wyniknie dla bibliotek? To są inne struktury, jak w mieście. To cały obszar działalności kulturalnej i edukacyjnej. Mamy dziewięć jednostek na terenie gminy, w tych małych miejscowościach. Dzieci i dorośli nie przyjadą do biblioteki wojewódzkiej. Ludzie starsi boją się nowych technologii i często korzystają z naszych placówek. Obawy są takie, że ekonomia może zwyciężyć.

Wioleta Haręźlak: - Od razu odpowiadam – funkcjonowanie bibliotek odpowiada dawnym domom kultury. Propagują czytelnictwo, ale też są ośrodkami kultury – to samo robią filie zielonogórskie. Z żadnej z tych filii nie chcemy zrezygnować. Jeśli te obawy wynikają z proporcji – nie będziemy ujednolicać. Każdą placówkę będziemy traktować indywidualnie. Jest jeszcze kwestia wypracowanych dobrych praktyk. Nie będziemy zmieniać dobrych rozwiązań!

Waldemar Dejnega, dyrektor szkoły podstawowej w Przylepie: - Wątpliwość - co zrobić, żeby zachować to, co działa? Podkreśla się, że musimy dokonać skoku jakościowego. Jak on ma wyglądać? Co się zmieni? Co mamy zaproponować rodzicom? Chodzi o konkrety.

Wioleta Haręźlak: - Jeżeli w państwa gminie funkcjonuje sprawdzony system, to nie znajduję pomysłu na to, by z tego sprawdzonego systemu zrezygnować. Dlaczego nie przyjąć sprawdzonej formuły dowozu dzieci? W tym naszym kontrakcie nie chcę odrzucać sprawdzonych już form pracy. Co będzie bonusem: wypracowane dobre praktyki, konkrety np. dodatkowa lekcja matematyki, zapisy w przyszłym budżecie, Zielonogórski Program Wyrównywania Szans, dopłaty do posiłków.

Urszula Juszczak, dyrektor przedszkola w Przylepie: - Jeśli jest 24 dzieci w przedszkolu w Zatoniu, to czy jego rentowność będzie miała rację bytu?

Wioleta Haręźlak: - Jeśli jest 24 dzieci, to ten punkt jest potrzebny. Proszę rodziców uspokoić. Nie wchodzi w grę likwidacja tego punktu.

Wioleta Haręźlak: - Panie wójcie, proponuję, żebyśmy powołali wspólnie grupę, która zajmie się tymi sprawami, żebyśmy ten dokument wspólnie przedstawili.