Blisko od uśmiechu do łez

24 Wrzesień 2021
- Jest co świętować - cieszy się Szymon Sowiński, zdobywca pierwszego w historii Polski medalu osób niepełnosprawnych w strzelectwie. Pięć lat wcześniej, w Rio de Janeiro, paraolimpijski „krążek” przegrał niemal na finiszu.

- Trener Marek Marucha mówił przed wylotem, że stać pana na medal w Tokio. Nie dopytywałem, jaką konkurencję miał na myśli.

Szymon Sowiński: - Ciężko mi powiedzieć, co myślał (śmiech). Zrobiliśmy kawał dobrej roboty przez ostatnie 3-4 lata. Cały czas powtarzałem: muszka, szczerbinka, płynne wyciśnięcie, wytrzymanie po strzale - to były najważniejsze elementy, dzięki którym udało się wywalczyć medal. Wiedziałem, że byłem dobrze przygotowany, nie wiedziałem czy na medal. Teraz już wiemy, że tak.

- Ta rywalizacja była niezwykle dramatyczna. Droga od medalu do jego braku była krótka.

- Faktycznie, cienka była granica pomiędzy uśmiechem a łzami. Ja się cieszę.

- Myśli pan, że powetował sobie start na poprzednich igrzyskach?

- Nie myślę tymi kategoriami. Wtedy byłem przygotowany na czwarte miejsce. Zielony, nieopierzony, może trochę zdeprymowany pierwszym startem. Cieszyłem się z tego miejsca. Do podium brakło niewiele, ale zebrałem bardzo dużo doświadczenia. I to było wtedy dla mnie ważne. Czas od Rio do Tokio wykorzystałem i możemy się cieszyć, że pierwszy medal w strzelectwie jest w Zielonej Górze.

- Czuć, że rywalizacja olimpijska jest inna niż wszystkie?

- Oczywiście. Medal igrzysk, to jest… medal igrzysk. Niby jest wszystko to samo. Tarcza na tej samej wysokości, odległości, pistolet jest mój, ludzie dookoła. Niby nic się nie zmienia, ale już cała otoczka, wioska olimpijska - to jest wyjątkowe. Już sam fakt, że tam byłem, jest ukoronowaniem mojej pracy przez ostatnie cztery lata.

- Ukoronowaniem, ale nie zwieńczeniem? Paryż 2024 pana interesuje?

- Oczywiście, że tak! Teraz chwila przerwy, przede wszystkim dla głowy, żeby odpoczęła i żeby nabrać nowych sił i chęci. W marcu mistrzostwa Europy, w listopadzie mistrzostwa świata. Teraz czas na oddech i relaks, czas dla rodziny, potem wracamy do zwykłych zajęć.

- Dziękuję.

 

IGRZYSKA PARAOLIMPIJSKIE

Paryż? Jedziemy dalej!

Na medal igrzysk nigdy nie jest za późno. Dowód? Tenisista stołowy Tomasz Jakimczuk ze Startu Zielona Góra. Na swoją pierwszą olimpiadę pojechał w wieku 43 lat, w dodatku z dziką kartą. Z Tokio wrócił z brązowym medalem.

- Medalista igrzysk paraolimpijskich. Brzmi dumnie!

Tomasz Jakimczuk: - Oczywiście, że tak. Pierwsze igrzyska, pierwszy medal. To życiowy sukces, tak bardzo upragniony. Zrealizowałem marzenia, ciężko na to pracowałem. Jestem megaszczęśliwy.

- Zapowiadał pan przed wyjazdem, że w drużynie z Rafałem Czuperem jesteście mocni.

- Potwierdziły się te słowa. Z Rafałem Czuperem jesteśmy mocnym duetem w świecie. Sięgaliśmy po medale igrzysk europejskich, mistrzostw świata, no i teraz najważniejszy medal w karierze. Medal historyczny, bo pierwszy wywalczony dla Polski przez osoby z niepełnosprawnościami na wózkach inwalidzkich.

- Jakie emocje towarzyszyły występowi w Tokio? 

- Dla mnie to pierwsze igrzyska i wiadomo, było trochę stresu i nerwów. Muszę jednak powiedzieć, że to niesamowita impreza. Do końca życia będę ją miło wspominał. Było ciężko, to jasne, ale co mieliśmy zrobić, zrobiliśmy.

- A był moment zwątpienia? Czy to w singlu, czy w drużynie?

- W grze pojedynczej miałem ciężko. Moja grupa była bardzo trudna. Miałem złotych i brązowych medalistów z Rio de Janeiro. Ciężko było zacząć. Wierzyłem jednak, że w drużynie osiągniemy sukces. I to zrobiliśmy.

- Co teraz? Wakacje? A może koniec kariery, bo jest pan na tyle spełniony, że już wystarczy?

- Nie zamierzam kończyć kariery. W niedzielę wróciliśmy z Gorzowa z mistrzostw Polski. Tam zdobyłem podwójne wicemistrzostwo kraju - w singlu i deblu. Przed nami Paryż za trzy lata, a to nie jest dużo czasu. W tym roku jeszcze czekają mnie dwa turnieje międzynarodowe - we Włoszech i Francji. Nie spoczywam na laurach, jedziemy dalej! Cały czas trening, czyli robię to, co lubię!

- Dziękuję.

Marcin Krzywicki

 

MIEJSCA STARTU

W Tokio wystąpiło pięcioro reprezentantów Startu Zielona Góra. Szymon Sowińsk,i oprócz srebrnego medalu, zajął też 6. miejsce w pistolecie pneumatycznym 10 metrów, 9. miejsce w pistolecie dowolnym 50 metrów. Tomasz Jakimczuk indywidualnie zakończył zmagania na fazie grupowej. Inny tenisista stołowy, Piotr Grudzień, zajął w drużynie z Patrykiem Chojnowskim miejsca 5-8 (trener Lucjan Błaszczyk). Parakajakarka Kamila Kubas uplasowała się na 9. miejscu w sprincie na 200 metrów (trener Jan Durczak). Parakajakarz Mateusz Surwiło zajął 10. miejsce w sprincie na 200 metrów (trener Dawid Gluza).

 

NAGRODY DLA MEDALISTÓW

Medaliści paraolimpijscy i ich trenerzy otrzymali nagrody prezydenta Zielonej Góry:

Szymon Sowiński - 30 tys. zł

Tomasz Jakimczuk - 20 tys. zł

Marek Marucha - 15 tys. zł

Jacek Kaczmarek - 10 tys. zł