Architekci robią pierwszy krok

19 Październik 2015
- Nasz najnowszy projekt dotyczy działki otaczającej wieżę Braniborską z trzech stron. Jest może niezbyt duża, ale za to przepiękna. Nasza propozycja przywraca temu miejscu ogólnodostępne funkcje rekreacyjne – informuje Paweł Gołębiowski, zielonogórski architekt, szef pracowni PROPAGO.

- Od wielu lat przygotowuje pan, bezpłatnie, na prośbę stowarzyszeń lub grup obywatelskich, koncepcje zagospodarowania różnych miejskich terenów. Większość tych projektów nie doczekała się realizacji. Były zbyt ambitne czy zbyt kosztowne?

Paweł Gołębiowski, zielonogórski architekt: - Często jestem proszony o pomoc przez ludzi z wizją, którym brakuje umiejętności profesjonalnej konceptualizacji własnych pomysłów. Przykładem św. pamięci Zbigniew Majewski, słynny Szeryf, wraz z którym opracowałem sporo różnych projektów, włącznie z koncepcją budowy parku tematycznego „Dziki Zachód” poświęconego roli konia: od jego funkcji gospodarczych i wojskowych po rolę rekreacyjną. Niestety, do realizacji nie doszło.

 

- A może idei Szeryfa zabrakło dobrej promocji, również w mediach?

- Często jest tak, że społecznicy mają świetny pomysł, ale mają problem z odpowiednim „sprzedaniem” swojej idei. Brakuje im wiedzy, jak spopularyzować własną wizję. Mówiąc uczenie, nie potrafią zarządzać własnym pomysłem.

 

- Ma pan zwyczaj mawiać, że architekt jest od projektowania, działacze od działania. Pozostawia pan innym zmagania z oporem materii?

- Ja gram trochę solową partię, ale nie unikam współpracy. Przykładem projekt terenu rekreacyjnego, przy ul. Chmielnej. Z moimi współpracownikami, z pracowni PROPAGO, przygotowaliśmy kilka koncepcji dla tego terenu. Uczestniczyliśmy we wszystkich spotkaniach z mieszkańcami i poprzez wspólną dyskusję szukaliśmy najlepszych rozwiązań. Myślę, że ten model dialogu się sprawdził.

 

- Pański zespół przygotował koncepcję przekształcenia jednej z działek, przy tzw. wieży Braniborskiej, w teren rekreacyjny. Skąd ten pomysł?

- To moje dziecięce tereny łowieckie. Mam do tego miejsca bardzo osobisty stosunek, zależy mi, by żyło i cieszyło oko mieszkańców. Ten nasz najnowszy projekt dotyczy działki otaczającej wieżę Braniborską z trzech stron. Jest może niezbyt duża, ale za to przepiękna. Nasza propozycja zakłada przywrócenie temu miejscu ogólnodostępnych funkcji rekreacyjnych w połączeniu z funkcją dydaktyczną. Przecież tuż obok mamy siedzibę Instytutu Astronomii.

 

- Co proponujecie?

- Takie zaadaptowanie tego miejsca, by astronomia stała się jego znakiem rozpoznawczym.

 

- W jaki sposób?

- Tam jest dziewięć kamiennych półokręgów. Do każdego proponujemy dodać kamienną kulę, która będzie symbolizować jedną z planet naszego układu słonecznego. Kamienny łuk, pozostałość po muszli koncertowej, zaaranżowalibyśmy na symbol słońca, ale w taki sposób, by wieczorem można było oglądać filmy na dużym ekranie. Dodatkowo – mała gastronomia. Nie widzę żadnego powodu, by w ciepły dzień nie można tam było pójść na lody.

 

- Policzył pan koszty?

- Nie liczyłem. To jeszcze nie ten etap.

 

- Architekci zrobili pierwszy krok, kto powinien zrobić następny?

- Przy ul. Chmielnej powstała obywatelska grupa inicjatywna, która firmowała całe przedsięwzięcie. Przy wieży Braniborskiej też przydałaby się taka grupa. Trzeba jednak wyjaśnić status samej działki, kto miałby być inwestorem: uniwersytet czy miasto? Ponadto mieszkańcy tego osiedla musieliby spotkać się w szerszym gronie, aby poznać szczegóły i zgłosić swoje uwagi lub propozycje.

 

- Zielonogórskie stowarzyszenie architektów przyjęłoby rolę inicjatora takiego spotkania?

- Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby dr Agnieszka Opalińska zechciała być moderatorką takiego spotkania. Jej metoda dialogu społecznego świetnie się sprawdziła. Ale rozumiem, że panu bardziej chodzi o odpowiedź na pytanie, kto miałby odegrać rolę gospodarza przynajmniej tego pierwszego spotkania. Stowarzyszenie architektów mogłoby podjąć się takiej roli, ale to suwerenna decyzja jego władz.

- Dziękuję.
Piotr Maksymczak