16-miesięczny Nikoś potrzebuje wsparcia w walce z nowotworem

2 Grudzień 2022
Malwina i Piotr Kruszewscy do niedawna byli szczęśliwymi rodzicami małego Nikodema. Mieli plany i marzenia. Brutalnie przerwała je diagnoza, u chłopca wykryto złośliwego guza mózgu. Od tamtej pory trwa wyścig z czasem, na leczenie potrzeba aż 400 tys. zł. Rodzina prosi o wsparcie.

Wszystko zaczęło się dosyć niespodziewanie, gdy Nikodem skończył roczek. - To było jakoś trzy tygodnie po jego urodzinach, końcówka wakacji, dzień jak każdy inny. Dla nas jednak okazał się dniem końca naszego świata - opowiada ze smutkiem pani Malwina. I kontynuuje: - Nikoś dotąd rozwijał się wręcz książkowo, nie miał większych problemów ze zdrowiem. Ale tego dnia, nagle, w czasie zabawy zwymiotował, a potem kolejny raz. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Najpierw wezwaliśmy pogotowie, później była jazda na SOR, a potem informacja, która ścięła nas z nóg. Lekarze wykryli krwotok w czaszce!

Przeszedł osiem operacji

Rodzice byli zdruzgotani, chłopiec prawdopodobnie stracił też wtedy wzrok. Najgorsze miało dopiero nadejść. - Zrobiono badania. Okazało się, że w główce mojego ukochanego synka jest śmiercionośny guz - mówi pani Malwina. - Jeszcze w nocy odbyła się operacja odbarczenia czaszki, a Nikosia wprowadzono w śpiączkę, bo obrzęk mózgu był bardzo duży. Nasze serca pękły, usłyszeliśmy, że jego stan zdrowia jest skrajnie ciężki.

Od tamtej pory rodzina toczy niestrudzoną walkę o życie i zdrowie chłopca. - Odkąd synek trafił do szpitala, najpierw do Zielonej Góry, potem do Szczecina, przeszedł już osiem ciężkich operacji m.in. związanych z drenażem i zastawką w główce. 18 października odbyła się bardzo ryzykowna, ale na szczęście udana operacja usunięcia guza, który znajdował się przy samym pniu mózgu. Teraz jednak okazało się, że w główce pojawiły się dwa nowe ogniska nowotworu. Na 90 procent jest też pewne, że nasz synek nie widzi. Wszystkiego musi uczyć się od nowa, jak noworodek - tłumaczy załamana mama.

Kosztowna protonoterapia

Jedną z przeszkód w walce z nowotworem jest wiek chłopca. - Nikoś jest za mały na chemioterapię, z kolei radioterapię wykonuje się dopiero po 18 .miesiącu życia. W przypadku synka liczy się jednak każdy tydzień, to prawdziwa walka z czasem. W Polsce szanse na leczenie są bardzo małe, praktycznie niemożliwe, bo potrzebna jest radioterapia protonowa. W kraju jest ona wykonywana w Krakowie, ale niestety Nikodem jest za malutki, aby mógł być tam leczony. Jesteśmy jednak w kontakcie z odpowiednią kliniką w Essen w Niemczech, która mogłaby wykonać protonoterapię. Problem w tym, że jest to bardzo kosztowne leczenie. Na początek wiemy, że musimy zebrać około 400 tys. zł. Ta dla nas olbrzymia kwota, nieosiągalna - przyznaje zielonogórzanka.

Rodzina Kruszewskich ostatnie miesiące spędziła głównie w szpitalu w Szczecinie, dopiero dwa tygodnie temu wróciła do Zielonej Góry. Rodzicie w tym czasie nie mogli pracować, a ponosili koszty. Pan Piotr szuka zatrudnienia, to jednak nie wystarczy. Rodzice nie ukrywają, że w kwestii zebrania pieniędzy, które dadzą szansę ich dziecku na wyzdrowienie, niezbędne jest wsparcie ludzi dobrego serca. Z tego powodu w serwisie Siepomoga.pl została założona oficjalna zbiórka dla darczyńców. Zaś na Facebooku w grupie „Nikoś kontra guz mózgu” odbywają się charytatywne licytacje.

- Będziemy wdzięczni za każdą pomoc- podkreśla pani Malwina. - Musimy wierzyć w to, że pokonamy nowotwór i będzie jeszcze jak kiedyś. Jesteśmy przy synku każdego dnia, powtarzamy mu, że jest dzielny, i że bardzo go kochamy. Prosimy, pomóżcie nam uratować dziecko, szczęście i sens naszego życie.

(md)