Dla zwierząt są jak rodzina zastępcza

21 Grudzień 2012
10 zaangażowanych osób i prawie 1000 kilometrów - tyle poświęcenia wymaga uratowanie jednego orła. To tylko kropla w morzu codziennej pracy jaką z pełnym poświęceniem wykonują państwo Rosikowie w Starym Kisielinie.

- Najbardziej w pamięci zapadła nam w sercach i tam na zawsze pozostanie Nulka – kilkunastoletnia loszka, która uwielbiała mojego męża. Była pełnoprawnym, można powiedzieć domowym rezydentem – mówi Gabriela Rosik prowadząca Ośrodek rehabilitacji dla zwierząt dziko żyjących w Starym Kisielinie. - Dziczek był prawdziwą gwiazdą telewizyjną. Nulka potrafiła wyjść i zdarzyło się, że nie było jej przez kilka dni. Pamiętam, że bardzo się wtedy denerwowaliśmy . Na szczęście znalazła się i spała potem 24 godziny. Po 16 latach odeszła ze starości.

Państwo Rosikowie prowadza Ośrodek już od 20 lat, ale wciąż bardzo przeżywają każdy trafiający do nich przypadek. Początkowo trafiało pod ich opiekę kilkanaście zwierząt rocznie, od kilku lat już kilkaset.

- Najczęściej trafiają do nas ptaki drapieżne, bociany i łabędzie. Prawie połowa z tych zwierząt trafiła z powrotem do swojego środowiska. Jednym z najrzadszych zwierząt jakie tu trafiło była sówka. Kilka razy w roku mamy też orły, a właściwie są to w większości bieliki –przyznaje Mariusz Rosik.
- Cieszymy się z każdego uratowanego ptaka. To są niesamowite chwile kiedy takiego bielika wypuszcza się na wolość. To są sekundy, kiedy on wyleci usiądzie na drzewie spojrzy, że to jego miejsce i poleci dalej – ze wzruszeniem mówi szefowa Ośrodka.

- Dla nas zupełnie niezrozumiałym i niestety dość częstym zjawiskiem jest sytuacja kiedy ludzie znajdują dzikie stworzenie i na siłę próbują je nakarmić np. dając orłowi parówkę, co w konsekwencji powoduje więcej szkody niż pożytku. Ludzie równie często przetrzymują takie zwierzę, które potem nie umie się dostosować do swojego naturalnego otoczenia lub po prostu choruje. Rehabilitacja w odpowiednich warunkach, odpowiednia dieta i jak najkrótszy kontakt z ludźmi – to klucz do sukcesu . Inaczej zwierzę szybko można stracić.- uświadamia pan Mariusz.

- My chętnie udzielamy informacji jak trzeba postępować. Bardzo łatwo nas znaleźć. Wystarczy skontaktować się ze strażą pożarną, policją lub sołtysem. – dodaje pani Gabriela.

W ośrodku znajduje się dziesięć wolier dla ptaków, dziewięć do rehabilitacji i jedna ekspozycyjna. Są trzy różnej wysokości platformy dla bocianów, domki do przetrzymywania zwierząt. Zaplecze ośrodka to pomieszczenia do przechowywania żywności, przygotowywania posiłków, miejsce udzielania pierwszej pomocy oraz gabinet przyjęć. Bardzo ważne, że zwierzęta trafiające do ośrodka mają zapewnioną opiekę przez lekarza weterynarii. Najczęstsze przyczyny pobytu zwierząt w ośrodku to: złamania , zwichnięcia, zatrucia pokarmowe, zaplątania w żyłki wędkarskie, sznurki od snopowiązałek, postrzały, zderzenia z liniami wysokiego napięcia i z pojazdami mechanicznymi, poparzenia podczas wypalania łąk oraz ściernisk. Niektóre zwierzęta na skutek doznanych obrażeń nie mogą wrócić do natury i wówczas albo pozostają w wolierach w ośrodku albo odwożone są do ogrodów zoologicznych w Poznaniu i Warszawie.

(kg)