OPINIA. Fundusz integracyjny to zmiana jakościowa

26 Październik 2012
Złożone przez miasto propozycje, to maksimum tego co można uzyskać. Bo też miasto nie ma powodu, żeby coś więcej dawać - pisze Zbigniew Świątkowski.

Gmina wiejska Zielona Góra może, w zamian za zgodę na przyłączenie do miasta, wiele ugrać. Miasto proponuje wsparcie finansowe dla gminy, dostęp do miejskich szkół i przedszkoli, poprawę stanu dróg, wsparcie dla dalszego prowadzenia działalności rolniczo-hodowlanej, komunikację miejską, gwarancje zatrudnienia dla gminnych urzędników. Wydaje się, że złożone przez miasto propozycje, to maksimum tego co można uzyskać. Bo też miasto nie ma powodu, żeby coś więcej dawać.

Rosnący lawinowo napływ mieszkańców Zielonej Góry do podzielonogórskich wsi, spowoduje bowiem, że w nieodległej perspektywie połączenie nastąpi w sposób nieuchronny, do tego na gorszych dla gminy warunkach. Na przykład poprzez wyłuskiwanie  poszczególnych sołectw.

 Dlatego nie ma sensu, by oferować gminie coś więcej. Wynika to także z faktu, że wprawdzie rozwój terytorialny jest ważnym elementem metropolizacji, to jednak nie należy korzyści z tego zjawiska przeceniać. Przykładem może być Jelenia Góra. Przy dużo mniejszej liczbie mieszkańców niż Zielona Góra ma ona 110 kilometrów kwadratowych powierzchni. Zielona Góra ma tylko 60 kilometrów kwadratowych. Co z tego wynika? Dokładnie nic.
Z ekonomicznego punktu widzenia granice administracyjne mają dużo mniejsze znaczenie niż to wynika z wypowiedzi polityków czy samorządowców.

Oczywiście, że skupienie większego obszaru pod jedną władzą ułatwi proces decyzyjny i uprości procedury finansowo-fiskalne. Dlatego szybkie połączenie byłoby sukcesem i przyspieszyłoby rozwój obu jednostek administracyjnych. Należy popierać wszelkie wysiłki na rzecz tego połączenia. Nie znaczy to jednak, że należy kupować przychylność gminy za wszelką cenę.

Alternatywą jest działanie w trudniejszych warunkach, przy większej ilości ograniczeń. Działania te nie muszą jednak zakończyć się ekonomiczną porażką. Rozwój Zielonej Góry nie zależy bowiem, tak naprawdę, od struktury własnościowej  i sposobu zarządzania terenami inwestycyjnymi, ale od tego, czy ktokolwiek kiedykolwiek się na tych terenach pojawi. Wtedy będą miały z czego żyć i miasto, i gmina.

Najciekawszy jest pomysł wprowadzenia funduszu integracyjnego. Jeżeli już coś ma przekonać mieszkańców gminy, to właśnie ta propozycja. Nie wnikam w to, czy kwota jest wysoka czy niska. Główną zaletą tego pomysłu, jest kompletna zmiana jakościowa, wręcz ustrojowa. Pokazuje, że można funkcjonować w inny sposób, że lokalna społeczność sama może decydować o wydatkach. Dotychczas mieszkańcy byli przyzwyczajeni do czegoś innego.  W dodatku miasto, uruchamia fundusz przed połączeniem, chcąc przekonać mieszkańców. To dobry pomysł, nawet gdyby nic z połączenia nie wyszło. Warto zaryzykować, zwłaszcza że pieniądze po części trafią w miejsce zamieszkania byłych zielonogórzan.
 

Dr Zbigniew Świątkowski
PWSZ w Sulechowie