Bonisławski: Obywatele albo kolorowe paciorki
Cenię prezydenta Kubickiego za jego odwagę i umiejętności. Dzięki tym cechom nie tylko co nieco zbudował w moim mieście, ale i wywiódł je ku perspektywie godnej XXI wieku. Zwrócił Zielonej Górze tę cześć jej populacji, która wyemigrowała tuż poza granice miasta, do okolicznych wsi. Przywrócił pieniądze kilkunastu tysięcy podatników, płacących podatki poza miastem, ale korzystających z kosztownych usług miejskich. Dla takiego dzieła warto by było zawrzeć sojusz z samym diabłem. I kto wie, czy Kubicki takowego nie zawarł, bo sukces, który wcale nie był taki pewien, jednak nadszedł. Kubicki – kolekcjoner sojuszy nie może jednak mówić zbyt otwarcie o wszystkim, aby nikogo, kto go wspierał na drodze do zgodnego połączenia, nie urazić. Warto go wesprzeć, poprzez wskazanie tego, czego on powiedzieć nie może. Zatem jakie to większe miasto nie powinno być ? Czego się mamy wystrzegać ?
Po pierwsze, powinno być miastem świadomych obywateli. Tę świadomość powinniśmy zacząć budować od mówienia pełnej prawdy o połączeniu. Zacznijmy od wyjaśnienia iż ów legendarny bonus nie jest żadnym podarunkiem od władz państwowych, Europy czy pozostałej części Polski, jak go się przedstawia. To są pieniądze, których Warszawa nam po prostu nie zabierze. Bonus to ta część danin państwowych, wypracowanych przez pracujących i przedsiębiorczych zielonogórzan, której nie oddamy na żer rządu w Warszawie. Jest to upust z całości podatków, jakie musimy oddawać na wydatki państwa i innych regionów. To są nasze, obronione przed oddaniem pieniądze.
Świadomy mieszkaniec powinien dokładnie wiedzieć, jakie korzyści z połączenia ma każdy zielonogórzanin, w zależności od tego, czy mieszka w Nowym Mieście, czy w jego starej części. Tańsze bilety MZK dla mieszkańców Nowego Miasta nie biorą się z niczego, dołożymy do tego my, mieszkańcy starej Zielonej Góry (zwiększona dotacja do MZK). Chciałbym to usłyszeć w kontekście obdarowywania mieszkańców Nowego Miasta kolorowymi paciorkami, chciałbym aby to doliczać do tych milionów na fundusz integracyjny, który przypadnie nowym dzielnicom. Jednocześnie, jako mieszkaniec starego centrum, pragnę usłyszeć co ja i blisko 119 tys. ludzi, dostanę z tego połączenia ? Nie to, aby mi zależało na jakichś paciorkach, jestem świadomy globalnych i przyszłościowych efektów tego połączenia. Nęci mnie jednak taka społeczność lokalna, w której prezenty dzielone są po równo, sprawiedliwie. Zatem panowie radni, zacznijcie mówić pełną prawdę o tym, co dołożymy z kieszeni 119 tys. ludzi na rzecz 19 tys. nowych obywateli oraz o tym co mogą dostać ci starzy obywatele. Konkretnie, o ile będę na przykład mniej płacił za wodę lub podatku od nieruchomości ? A może będę płacił więcej ?
O mistrzostwie sojuszy już było, ja jednak dostrzegam przede wszystkim to, że w szeregach zwolenników połączenia, mieszkających na terenie gminy, byli sami politycy, najbogatsi przedsiębiorcy i właściciele gruntów. I boję się, że milczenie radnych i urzędników zajmujących się połączeniem w jednej, ważnej sprawie, to właśnie efekt tego poparcia. Jaka to sprawa ? Pamiętamy jeszcze hasło, połączmy się, aby nasi wnukowie nie wyjeżdżali na zmywak ? Tak, stara Zielona Góra dusiła się, brakowało terenów pod inwestycje i przedsiębiorczość. Takie tereny są na terenie gminy, ale są one rozdrobnione i absolutnie nieprzygotowane do budowania firm. Są własnością drobnych rolników, często starszych osób, nieuzbrojone, zakwalifikowane jako grunty rolne i leśne. Potrzeba wielu pieniędzy, aby je właściwie na nowo wykorzystać. Dlaczego nie mówi się o działaniu miasta, o wykorzystaniu bonusa w tym zakresie ? Czym grozi zaniedbanie miasta w tym obszarze ? Tym za grunty te za bezcen wykupią teraz lokalni oligarchowie, zainwestują w nie i albo odsprzedadzą lub wydzierżawią z wielkim zyskiem drobnym inwestorom, albo sami powiększą swoje dominia. Zwróci im się poparcie udzielone dla połączenia. Dowodem na to, że ten mechanizm u nas funkcjonuje od lat, jest choćby struktura własnościowa wokół deptaka, gdzie większość lokali i budynków jest w rękach kilku osób, co bardzo hamuje rozwój drobnej przedsiębiorczości w naszym mieście. Nie chcę takiego patologicznego i hamującego rozwój miasta efektu połączenia. Chcę, aby radni i urzędnicy teraz wypowiedzieli się, że z bonusa pomogą / nie pomogą drobnym właścicielom w gminie odrolnić (odleśnić) ich działki, że zainwestują w sieć uzbrojenia tych terenów, że wesprą / nie wesprą logistycznie transakcje nie oligarchów, ale po prostu ludzi z gminy i lokalnych drobnych przedsiębiorców. Chcę usłyszeć nie o budowie poszczególnych ulic, bo akurat przy nich mieszkają najbardziej opiniotwórcze grupy, ale o strategii i generalnym planie nowej sieci dróg w powiększonym mieście. Bo to też służy budowie sieci drobnych firm na nowych terenach powiększonego
Czego bym jeszcze nie chciał ? Nie chciałbym więcej słyszeć o tym, że 140 tys. obywateli stało się zakładnikami kilkuset urzędników, którym trzeba zapewnić pracę, bez względu na koszty i sens ich pracy. Po co nam podwójna ilość urzędników, po co nam jakaś Rada Dzielnicy ? Czy mieszkańcy Krępy albo Jarogniewic nagle będą mieli bliżej do Rady Dzielnicy niż do dawnego Urzędu Gminy przy ul. Dąbrowskiego ? Czy będzie im zbyt daleko do Urzędu Miasta w szklanym wieżowcu ? Jeśli już mamy zapewnić miejsca pracy urzędnikom gminnym, to przekwalifikujmy ich do pracy w nowych jednostkach miejskich, które będą wspierać drobnych przedsiębiorców w zakresie porad prawnych, polityki podatkowej, promocji, imprez targowych, funduszy unijnych. Tego w mieście nam brakuje. W Zielonej Górze, z której wyrugowano wielki przemysł a jej przyszłością stali się drobni przedsiębiorcy i usługodawcy. Stwórzmy stanowiska do wspierania lokalnych stowarzyszeń, tak aby na listach beneficjantów dotacji unijnych czy ministerialnych było więcej organizacji zielonogórskich. Nauczmy w szkołach młodych zielonogórzan kultury jazdy na rowerze po deptaku i ścieżkach rowerowych zlewających się z chodnikami dla pieszych. Tego nam naprawdę potrzeba drodzy urzędnicy, a nie sztucznych etatów dla was.
Nie chciałbym kontynuowania neokolonialnej polityki rozdawania kolorowych paciorków. Przecież na łatanie chodników, odmalowanie świetlicy wiejskiej lub zwałowanie trawy na boisku gmina i tak musiała przeznaczać swoje środki własne. Nie marnujmy bonusa, funduszy specjalnych na takie sprawy codzienne, które samorząd lokalny i tak ma obowiązek zrobić, nie przejadajmy ich. Czy naprawdę nie ma w tym mieście, wśród mieszkańców Zawady, Przylepu, Kisielina ludzi światłych, specjalistów, patrzących perspektywicznie, którzy wskazali by cele cywilizacyjne, gospodarcze, rozwojowe w skali makro dla swoich zielonogórskich osiedli ? Po pierwsze gospodarka, bogaci mieszkańcy sami zadbają o chodnik, boisko i świetlicę.
Połączenie było potrzebne. Miastu i jego mieszkańcom. Czy władze i sami mieszkańcy wykażą jednak tyle odwagi, aby owoce tego połączenia otrzymali wszyscy, w miarę sprawiedliwie i mądrze ? Który z klubów radnych pierwszy odpowie na przedstawione tu pytania, kto z urzędników odniesie się do powyższych zagadnień, który z dziennikarzy te pytania im powtórzy i zobliguje do udzielenia odpowiedzi ? A może zmarnujemy ten sukces, nie przekłujemy go w zbudowanie jeszcze bardziej świadomego społeczeństwa obywatelskiego i zadowolimy się kolorowymi paciorkami, niczym tubylcy witający konkwistadorów ?
Mieczysław J. Bonisławski