Na drogi jeszcze poczekamy, ale boisko można już zrobić

9 Listopad 2012
- Dopóki kanalizacji i wodociągów nam nie pociągną, to nie ma sensu chodników i dróg robić. Każdy to wie - przyznaje sołtys Krępy Tadeusz Budrewicz.

- Gdy tu jechaliśmy, mijaliśmy między Chynowem a Krępą człowieka, pokonywał tę drogę na piechotę. Oglądał się co chwilę na pędzące samochody. A gdyby to było dziecko? Strach pomyśleć
Tadeusz Budrewicz: - Oj strach, strach, ale ludzie tędy chodzą. Wśród nich i dzieci. Dlatego tak bardzo chciałbym, żeby wybudowali nam tu chodnik, najlepiej ze ścieżką rowerową. I żeby to wszystko było oświetlone. A jak nie, to chociaż pobocze z prawdziwego zdarzenia przydałoby się zrobić. Zaledwie kilka kilometrów dzieli nas od Zielonej Góry, a ten kawałek jezdni jak wygląda? Pożal się panie Boże. Sama pani widziała, jest w opłakanym stanie. Dziurawa, pobocza nie uświadczysz. Zresztą, kawałek dalej, już w granicach miasta, wcale nie jest lepiej.

- Mówi pan o pobliskim osiedlu Kolorowym?
- Ludzie stamtąd chcą, żeby na ulicy Krępowskiej też zrobić chodnik i ścieżkę rowerową. Poprosili mnie o poparcie w tej sprawie. Bo starają się o pieniądze z budżetu obywatelskiego, co to prezydent przyznał mieszkańcom. No to pomogłem sąsiadom z miasta, ich wniosek poparłem, pismo do prezydenta napisałem. Bo my tu dobrze wiemy, jak to jest bez chodników i porządnej drogi.

- Rzeczywiście. Kogo bym nie zapytała we wsi, to odpowiadał bez zająknięcia: chodników nam brakuje. I dróg twardych.
- No tak. Tylko, że my musimy być cierpliwi. Bo dopóki kanalizacji i wodociągów nam nie pociągną, to nie ma sensu chodników i dróg robić. Każdy to wie. Po co budować, skoro zaraz rury trzeba będzie kłaść. Dlatego na razie trzeba się skupić na innych potrzebach. U nas na przykład ludzie potrafią się zorganizować, stowarzyszenie działa, gospodynie nie próżnują, są wędkarze. Ale miejsca dla siebie nie mają.

Sonda wśród mieszkańców

- Jak to? Przecież macie taką piękną świetlicę. Nie tak dawno wyremontowaną. Nie można się w niej spotykać?
- Spotkać się w niej można, a jakże. U nas się dużo dzieje, ludzie nie próżnują. Mamy przecież zabawy, uroczystości, przedstawienia, dzieci się muzyki uczą. Ale to duża sala. A tu siedziby dla tych naszych organizacji brakuje. Takich pomieszczeń, nazwałbym je, biurowych. A dokumentów stowarzyszenie ma przecież dużo. I gdzie to trzymać? Ludzie po domach papiery przechowują. Podobnie jest z kościelnym wyposażeniem, nie ma dla niego magazynu. Dlatego, gdybym miał na coś wydać pieniądze, byłby to remont jakiegoś lokalu. Tylko żeby jeszcze ludzie potem uszanowali tę czyjąś robotę. Bo wie pani jak to bywa. A to ktoś popije, a to się nudzi. I narozrabia. Cudzą pracę zniweczy. O nasz nowy plac zabaw się teraz martwię.

- A co z nim nie tak? Widzieliśmy. Piękny. Karuzela, piaskownica, huśtawki, wieża ze zjeżdżalnią. Trawka przystrzyżona i czyściutko jest. Widać, że ogrodzenie skutecznie zniechęca zwierzaki.
- Zwierzaki może i tak. Ale dla młodych to żadna przeszkoda. Przez płot przejdą. I siedzą na ławeczkach, niedopałki i butelki po nich zostają. Sprzątać to trzeba, bo dzieci przecież się tu bawią. Dlatego myślę, żeby tej młodzieży coś dać w zamian. Boisko przydałoby się zrobić. Bo teraz to na placu wiejskim, o tu, niedaleko mojego domu, dwie bramki tylko stoją. Piłkę niby kopać można, ale szatni to już nie ma. W tym samym miejscu organizujemy imprezy pod chmurką. Ech, gdyby to wszystko tak ładnie zagospodarować…

- To jeszcze ładniej we wsi by się zrobiło. Bo w urokliwym miejscu żyjecie. Ten pagórkowaty teren, stare drzewa, Odra… Aż się chce tu wypoczywać, a może nawet dom wybudować…
- Przed wojną cała Zielona Góra tu jeździła. Wystarczy spojrzeć na stare widokówki, jak tu pięknie było. I dziś Las Odrzański ludzi przyciąga, w sezonie mnóstwo rowerów, samochodów nad rzekę jedzie. Przydałoby się te wybujałe topole przy drodze powycinać, jakieś normalne drzewa w ich miejsce dać, choćby jarzębiny, bo trochę lipek już posadzonych zostało. A nad rzeką miejsca do parkowania by się zdały, jakieś ławeczki, bo na razie to stare przystanki tam wkopałem, żeby przycupnąć gdzieś można było. A we wsi to staw młyński aż się prosi o odrestaurowanie, kąpielisko ładne można by tam urządzić. Oj, byłoby co robić. Jak dostaniemy te obiecane pieniądze od miasta, to będziemy myśleć, co jest najpilniejsze.

Daria Śliwińska-Pawlak

 

Artykuły powiązane: 

Jak jechać, to tylko po chodniku

- Taki spacer po drodze, to średnia przyjemność. Cały czas trzeba mieć oczy dookoła głowy – przyznaje Patryk Chojnicki. Gdyby miał wydać pieniądze, które trafią z miasta do Krępy, postawiłby na porządny chodnik.