Wilki były prawdziwe, ale amerykańskie

5 Maj 2017
Radny Andrzej Brachmański zapowiada, że gdy tylko spotka oszusta, rzuci mu w twarz nieparlamentarną wiązankę mocnych słów. Chodzi o wilki, których… nie było.

Zaczęło się niewinnie. Znany zielonogórski radny, Andrzej Brachmański zamieścił na swym facebookowym koncie filmik, który otrzymał prywatną pocztą od jednego z przyjaciół. Na filmie można było zobaczyć watahę wilków, rzekomo uchwyconą przez leśną kamerę w okolicach Kiełpina. Film podbił serca internautów. Wedle wskazań licznika, był odtwarzany ok. 500 tys. razy. O filmie i zielonogórskich wilkach zaczęły mówić i pisać media, w tym „Łącznik”. I pewnie wszyscy jeszcze długo żyliby w błogim przekonaniu, że uchwycone kamerą zwierzęta to „nasze” wilki, gdyby nie ten sam A. Brachmański, który kilka dni temu opublikował dramatyczne wyznanie: „Przepraszam. Zostałem okłamany (...). Pamiętne nagranie wilków wcale nie pochodziło z Zielonej Góry, tylko z Ameryki Północnej. Nagranie jest prawdziwe, tylko miejsce nie to. Przepraszam raz jeszcze, ale w łeb sobie nie palnę. Nie te czasy”.

Zapytaliśmy autora wpisu, skąd te nagłe przeprosiny...

- Jakieś dwa miesiące temu, jeszcze zimową porą, dostałem od bardzo dobrego znajomego uroczy filmik. Wedle zapewnień nadawcy, to miał być przypadkowy zapis uchwycony leśną kamerą, w okolicach Kiełpina. Co prawda, filmowy datownik wskazywał na „lipiec”, jako moment powstania nagrania, ale sprawca całego zamieszania przekonywał mnie, że to błąd wygenerowany przez uszkodzony datownik. I ja, głupi, zawierzyłem jego słowom, choć powinny mi były zapalić się w głowie wszystkie alarmowe lampki – ubolewa A. Brachmański.

Jak kłamstwo wyszło na jaw? Przez internetowy wpis dr. Sabiny Nowak, znanej polskiej badaczki wilków oraz szefowej Stowarzyszenia dla Natury. Badaczka krytycznie odniosła się do filmiku opublikowanego przez radnego Brachmańskiego.

- O mało zawału nie dostałem, gdy zobaczyłem czarno na białym, że to wilki, ale nie zielonogórskie, tylko amerykańskie. Zbaraniałem, bo nigdy bym nie podejrzewał swego byłego już znajomego, że oszuka mnie w imię kompletnie niezrozumiałych motywów – wyjaśnia A. Brachmański.

Radny rzucił się do przeprosin, zapowiadając jednocześnie, że gdy tylko spotka „wilczego” oszusta, rzuci mu w twarz nieparlamentarną wiązankę mocnych słów.

- Na razie wyrzuciłem jego numer z pamięci telefonu. Gdybym żył w szlacheckich czasach, pewnie wyzwałbym delikwenta na pojedynek, teraz mogę go tylko poczęstować soczystym mięsem -  zapowiada wściekły radny.

Czy ujawnienie internetowego fałszerstwa zaprzecza obecności wilków w okolicach naszego miasta?

- Nic podobnego, wilków ci u nas dostatek, sam kilkakrotnie je spotkałem – zapewnia A. Brachmański.

(pm)