Stelmet Falubaz? Najlepsza decyzja!

19 Lipiec 2019
W jego kraju kochają ścigających się na dwóch kółkach, choć najpierw myślą o kolarstwie i o Peterze Saganie. Jako dyscyplinę narodową wskazują hokej, ale mają też żużlowca, z którego mogą być dumni. Słowak Martin Vaculik od tego sezonu jeździ w Stelmecie Falubazie, gdzie dotychczas jest liderem.

Do Polski 29-letni dziś żużlowiec trafił 13 lat temu. Skromne początki były w Krośnie, po dwóch latach przeniósł się do ekstraligi, najpierw do Rzeszowa, następnie do Gdańska. Falubaz jest jego siódmym klubem. Obieżyświat? Sam mówi, że początkowe zmiany wynikały po prostu z chęci jazdy z najlepszymi, a kluby, które reprezentował z ekstraligi, spadały. Najdłużej, bo 6 sezonów jeździł w Tarnowie.

- Z Unią osiągnęliśmy wszystko, co mogliśmy osiągnąć. Następnie poczułem, że po 6 latach człowiek potrzebuje jakiejś zmiany i nowego doświadczenia. Pojechałem do Torunia. Tam nie do końca czułem, że to jest to, czego szukam. Po roku trafiłem więc do Gorzowa i tam ścigałem się przez 2 lata. Pomiędzy zawodnikami była świetna atmosfera. Do dziś mam tam znajomych, ale poczułem, że to nie do końca jest ten kierunek, w którym chciałem jechać. Była okazja, żeby trafić do Zielonej Góry i na dziś biorę to jako moją najlepszą decyzję w karierze w kwestii wyboru klubu – tłumaczy Słowak i zapewnia, że od skakania z kwiatka na kwiatek woli stabilizację. - Chcę zostać tu na dłużej. W Tarnowie pokazałem, że jest to możliwe – dodaje.

W swoim kraju jest kimś w rodzaju ambasadora czarnego sportu. Konkurencji wśród swoich rodaków nie ma, ale wózek z napisem „słowacki żużel” stara się systematycznie pchać do przodu. - Gdy zaczynałem jeździć, byłem właściwie sam. Dziś jest to 7-8 zawodników z licencjami. Pewnie, jak ktoś to czyta w Polsce, to się śmieje, ale z drugiej strony - mamy na Słowacji tylko jeden tor – zauważa „Vacul”, mając na myśli swoją rodzimą Žarnovicę w środkowej części kraju. W tym roku klub z tego miasta zgłosił się do czeskiej extraligi. - Chcemy przybliżyć żużel dzieciakom, zwłaszcza w środkowej Słowacji. Efekty są, dzieci chodzą na mecze – zaznacza.

Z hokejem czy kolarstwem żużel nie wygra pewnie nigdy, choć Vaculik w swoim kraju nie jest anonimowy. Początki jego kariery sięgają 1999 r. Słowak miał wówczas 9 lat. - Jak chcesz uprawiać coś profesjonalnie, musisz zacząć wcześnie. Owszem, jest mnóstwo dyscyplin, które lubię. Poza żużlem jest to boks, kolarstwo. Oczywiście, to duża zasługa Sagana, który jest naszym idolem na Słowacji, ale o żużlu zawsze myślałem najpoważniej – zapewnia 5. obecnie zawodnik cyklu Grand Prix. Do trójki liderów w „generalce” tylko 3 punkty. Ostatnio dołożył 2. miejsce w rundzie rozgrywanej w szwedzkim Hallstavik. Stopień niżej stanął w ostatni piątek w Gdańsku, podczas Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi.

(mk)