Spadek to nie koniec świata

21 Grudzień 2018
Zero - tyle zwycięstw mają w tym sezonie na koncie w Lotto Superlidze zawodnicy ZKS-u Palmiarni Zielona Góra. Degradacja jest coraz bardziej realna.

Młodzi zielonogórzanie mają na koncie komplet dziewięciu porażek. Na przełamanie liczyli w ostatnim w tym roku meczu z Olimpią-Unią Grudziądz. Rywal też postawił na młodość, też jest w ogonach ligi, ale w Zielonej Górze wygrał 3:0. - Zawiódł tu nasz lider, Maciej Kołodziejczyk, który był wystawiony na pozycji nr 1 i grał z teoretycznie najsłabszym zawodnikiem, Maćkiem Kubikiem. Liczyliśmy na pewne zwycięstwo. To był kluczowy pojedynek - przyznaje Lucjan Błaszczyk, trener ZKS-u. Kołodziejczyk przegrał 0:3, a w kolejnym starciu Kamil Nalepa uległ 2:3 Samuelowi Kulczyckiemu. W ostatniej grze Łukasz Wachowiak ugrał tylko seta z najbardziej doświadczonym z gości, Szymonem Malickim. - Pozostaje nam ciężka praca na treningach i miejmy nadzieję, że ta młodzież zacznie punktować pod koniec pierwszej albo już w drugiej rundzie - uważa Paweł Sroczyński, prezes ZKS-u. Po zakończeniu kariery przez L. Błaszczyka, a także odejściu doświadczonych graczy, w klubie świadomie postawiono na nastolatków, nawet kosztem spadku. - Skupiliśmy się na szerszej grupie młodych zawodników, aby szkolić. Jeżeli nie mamy pieniędzy na ściąganie Azjatów, to wychowajmy swoich - tłumaczy koncepcję Błaszczyk. Sam przed laty wkraczał dumnie do elity tenisa stołowego i liczy, że w perspektywie kilku lat uda się znaleźć następców. Kolejny mecz zielonogórzanie rozegrają 6 stycznia w Drzonkowie z AZS-em AWFiS Gdańsk, o 18.00.

(mk)

Lucjan Błaszczyk

- Mam 44 lata, 25 spędziłem przy stole. Moja głowa i ciało są do granic wykorzystane. Odkąd skończyłem z graniem ani przez chwilę nie myślałem, żeby wrócić. Oznacza to, że zrobiłem to w odpowiednim momencie. Obraliśmy inną drogę, widzę tu fajną przyszłość. Porażki bierzemy jako szkołę życia.