Rok w sporcie. Jaki był? Jaki będzie?

5 Styczeń 2018
2018 to rok wielkich imprez sportowych. Już w lutym Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Południowej Korei. W czerwcu i w lipcu świat zdominują futbolowe emocje i mistrzostwa w Rosji. Czym będą żyli kibice zielonogórskiego sportu? I czym ekscytowali się w ostatnich 12 miesiącach?

KOSZYKÓWKA
Mistrzostwo i puchar, czyli zestaw obowiązkowy

Stelmet BC Zielona Góra z czwartym w historii klubu mistrzostwem kraju i drugim w historii pucharem Polski – tak 2017 rok pod względem trofeów zapamiętali kibice biało-zielonych. Do tych sukcesów zielonogórzan poprowadził Artur Gronek, czyli najmłodszy w historii Polskiej Ligi Koszykówki szkoleniowiec, który w wieku 32 lat wzniósł do góry mistrzowskie trofeum. Z drugiej strony był to rok, w którym zielonogórzanie nie zdominowali polskiej ligi tak, jak za czasów Sašo Filipovskiego. Co więcej, po prawie 1000 dniach padła też twierdza CRS. Rękę na mistrza w jego hali podniósł MKS Dąbrowa Górnicza, w fazie play-off kłody pod nogi zielonogórzanom rzucali kolejno: Polpharma Starogard Gdański (3-1 w serii) w półfinale BM Slam Stal Ostrów Wlkp. (3-2) i w finale Polski Cukier Toruń (4-1). Zielonogórzanie nie byli w stanie zaistnieć na europejskich salonach. Zespół prowadzony przez Gronka w debiutanckim projekcie pt. „Liga Mistrzów” odpadł z rozgrywek po fazie grupowej, a z play-off niższych rangą FIBA Europe Cup pożegnał się po dwumeczu z Ciboną Zagrzeb. Stelmet smaku wyjazdowego zwycięstwa w europejskich pucharach nie zaznał także w trwającym sezonie, ponadto przegrywał również przed własną publicznością z drużynami, które do europejskich hegemonów nie należą. Z końcem roku zespół opuścił Artur Gronek, na jego miejsce przyszedł doskonale znany z twardej ręki, zaprawiony w wygrywaniu również w Polsce, 60-letni Andrej Urlep. Dyscyplina, zespołowość i walka o każdą piłkę mają znów stać się znakiem rozpoznawczym drużyny, którą prowadzi Słoweniec.

Fot. Marcin Krzywicki
Andrej Urlep przejął zespół po Arturze Gronku. Słoweniec pięciokrotnie sięgał po mistrzostwo Polski jako trener.

ŻUŻEL
Drużynę przyćmił Dudek

W minionym roku 60. urodziny świętował Andrzej Huszcza. Legenda Falubazu, by pomieścić wszystkich gości, potrzebowała naprawdę wielkometrażowego lokalu. Potrzeby zaspokoiła hala CRS, w której życzeniom i śpiewom „100 lat” dla „Niezniszczalnego i Niezatapialnego” nie było końca. Na imprezie, która była jednocześnie prezentacją drużyny na sezon 2017 zabrakło Jasona Doyle’a. Czyżby Australijczyk już wtedy przeczuwał rozstanie z Falubazem? Raczej nie, po prostu w tym czasie zmieniał stan cywilny. Jako małżonek był jeszcze regularniejszą maszynką do robienia punktów w cyklu Grand Prix. W polskiej lidze miewał słabości, zwłaszcza dzień po rywalizacji z najlepszymi na świecie. Zawiódł zwłaszcza w półfinałowym dwumeczu z Fogo Unią Leszno, z której po mistrzowskim dla niej sezonie przywędrował do Winnego Grodu Grzegorz Zengota. Kurs na Zieloną Górę obrał też trener Adam Skórnicki, po tym, jak nieoczekiwanie kurs na Jasną Górę obrał Marek Cieślak. Egzamin z rozstań najlepiej zdał Jarosław Hampel, który chwilę po ostatnim meczu sezonu oznajmił, że nie będzie już „Myszą”. Pod wodzą Cieślaka Falubaz nie zmieścił się na podium PGE Ekstraligi, mimo że miesiąc wcześniej wygrał rundę zasadniczą. Rok jubileuszu Huszczy najlepiej uczcił Patryk Dudek, który stwierdził, że żadnego frycowego w Grand Prix płacić nie będzie i ze srebrnym medalem na szyi został najlepszym debiutantem w historii cyklu. W kolejce do podium w tym sezonie podopieczni „Skóry” oficjalnie się nie ustawiają, bo zdaniem części ekspertów zielonogórskie trio Dudek-Protasiewicz-Zengota wsparte Michaelem Jepsenem Jensenem, Martinem Smolinskim lub Kacprem Gomólskim nie daje żadnych medalowych gwarancji i raczej powinno spoglądać w dół niż w górę tabeli, ale czy ktoś, np. toruńskiej konstelacji gwiazd czy obrońcom tytułu z Leszna, zagwarantuje autostradę do finału? Bez wątpienia w Zielonej Górze rok mniejszych oczekiwań, ale nie bez szans na niespodziankę.

Fot. Marcin Krzywicki
Patryk Dudek, ze srebrnym medalem na szyi, został najlepszym debiutantem w historii cyklu Grand Prix

PIŁKA NOŻNA
Wiosna musi być lepsza niż jesień

Gdy 19 czerwca w Moskwie biało-czerwoni w pierwszym meczu na Mundialu w Rosji będą mierzyć się z Senegalem, w zielonogórskiej piłce będzie już wszystko jasne. Trzy dni wcześniej piłkarski Falubaz będzie podejmował Pniówek Pawłowice Śląskie w spotkaniu kończącym rozgrywki III ligi. Czy będzie to ostatni mecz zielonogórzan w tej klasie rozgrywek? Czy może będzie to starcie o wszystko? A może podopieczni Jarosława Misia zagrają już spokojnie o ligowy byt? Życzylibyśmy sobie tego ostatniego scenariusza, ale przed rundą wiosenną pracy, a przede wszystkim punktów, potrzeba mnóstwo, by status III-ligowca zachować. Jesień zielonogórzanie zakończyli na przedostatnim miejscu w strefie spadkowej, ale strata nawet do drużyn z górnej połówki tabeli nie jest duża. Poprzednia runda wiosenna była bardzo udana. Powtórka z rozrywki mile widziana, byle tylko nie powtórzyły się problemy organizacyjno-finansowane, które ujrzały światło dzienne latem i postawiły pod znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie drużyny w III lidze.

FUTBOL AMERYKAŃSKI
Rok zmian i wyzwań

Boisko stało się stadionem, a Smoki Wilkami – tak najkrócej można opisać ostatnie dwanaście miesięcy funkcjonowania już nie Dragons, ale Watahy Zielona Góra. Futboliści amerykańscy pochłonięci modernizacją obiektu przy ul. Botanicznej nie zabłysnęli sportowo w Polskiej Lidze Futbolu Amerykańskiego II, gdzie jeszcze jako Smoki nie zdołali awansować do fazy play-off, ale z obiektu mogą być dumni. Nowa, sztuczna nawierzchnia z wymalowanymi liniami, niewielkie trybuny i wreszcie sztuczne oświetlenie, przy którym futbol amerykański po zmroku wygląda jeszcze bardziej efektownie, to krajobraz, który zwrócił uwagę Ligi Futbolu Amerykańskiego. Zielonogórzanie znaleźli się w gronie 20 najlepszych drużyn w Polsce. Organizacja swoje rozgrywki tytułuje jako „nową jakość” tej dyscypliny sportu w kraju nad Wisłą. Wataha znalazła się w drugiej dywizji, która zmagania rozpocznie w połowie kwietnia.

TENIS STOŁOWY
Jak to będzie już bez Lucka?

Lata lecą, liga się wzmacnia, ale Lucjan Błaszczyk wraz z kolegami wciąż potrafi utrzymać ZKS Palmiarnię Zielona Góra w Superlidze. Ubiegły sezon zielonogórzanie zakończyli na 9. miejscu. W obecnych rozgrywkach plasują się na 6. pozycji, mając na koncie pięć zwycięstw i sześć porażek. Błaszczyk przed trwającymi rozgrywkami zadeklarował, że to jego ostatni sezon w karierze. W Zielonej Górze jest duet weteranów, bo rówieśnikiem Lucka jest Czech Miroslav Horejsi. Czy to drużyna bez przyszłości? Niekoniecznie, bo obok doświadczonych graczy pojawia się młodzież, a zakontraktowany przed sezonem reprezentant Hongkongu, 19-letni NG Pak Nam potrafi wygrywać w Superlidze. Tak było chociażby w ostatnim meczu sezonu z Morlinami Ostróda, gdy brązowy medalista mistrzostw świata juniorów zdobył dla zielonogórzan 2 punkty. Zapełnić lukę po Błaszczyku jako zawodniku będzie jednak niezmiernie trudno.

SPORTY AKADEMICKIE
Wrzucają wyższy bieg

Akademicki Związek Sportowy w Zielonej Górze świętował w minionym roku jubileusz 50-lecia istnienia. Najlepiej złotą rocznicę uczcili futsaliści i piłkarze ręczni. Pierwsi w debiutanckim sezonie w I lidze zajęli 3. miejsce, a także wystąpili w Akademickich Mistrzostwach Europy w Turcji. Medal był o krok, zielonogórzanie uplasowali się tuż za podium. Obecne rozgrywki podopieczni Macieja Góreckiego zaczęli od serii siedmiu spotkań bez porażki. Końcówka roku była nieco słabsza, ale z 5. miejsca z „oczkiem” straty do wicelidera nikt nie wybrzydza. Od czasu do czasu da się też usłyszeć o ekstraklasie, ale to raczej przyszłość bardziej odległa, niż rok 2018. Futsaliści chcą skończyć sezon w czołówce, a piłkarze ręczni, beniaminek I ligi, zapewnić sobie utrzymanie. Po II lidze, która została wygrana w znakomitym stylu, Bronisława Malego na stanowisku trenera zastąpił Ireneusz Łuczak. Zawodnicy żartowali, że w okresie przygotowawczym nie przebiegli tylu kilometrów. W meczach są jednak efekty tych „maratonów”. Gdy rywale gasną w ostatnim kwadransie, akademicy wrzucają wyższy bieg i jeżeli już przegrywają, to na pewno nie pod względem fizycznym. „Pracusie” Łuczaka nawet po świętach chcieli rozegrać sparing, ale okoliczne drużyny w przerwie świąteczno-noworocznej… nie były tym zainteresowane. Rozgrywki I ligi powracają w połowie stycznia, AZS UZ, 9. zespół I ligi już czeka w blokach startowych.

(mk)