Rodzice coraz bardziej wściekli

15 Grudzień 2016
Uf! Było gorąco. Kto dotąd myślał, że reforma oświaty to tylko likwidacja gimnazjów, grubo się mylił. Obawy mają również rodzice uczniów szkół podstawowych. - Nie puścimy naszych dzieci do szkół – krzyczeli w środę, podczas Forum Rad Rodziców. Zaproponowali datę: 10 stycznia 2017 r.

Środa, 17.00. Szkolna świetlica w Gimnazjum nr 6 wypełniona po brzegi. Na zaproszenie Forum Rad Rodziców przyszło ponad 100 osób ze szkół w całym mieście. Rodziców i nauczycieli. Z gimnazjów i podstawówek.

Chociaż początkowo było spokojnie, to atmosfera gęstniała z minuty na minutę. Zebrani nawet cierpliwie słuchali kolejnych głosów, o tym że ministerstwo nie chce słuchać opinii nauczycieli i rodziców.

- Mam dwie córki. Postanowiłem działać w radzie rodziców, bo mi się zdawało, że trzeba będzie walczyć o dobrą szkołę. Okazało się, że nie ma takiej potrzeby. Gimnazja to najlepiej zorganizowany element systemu oświaty – mówił Jarosław Kostecki z Forum Rad Rodziców. – Nie wiem, czemu się chce je likwidować. Nikt z nami na ten temat nie rozmawia. A to przecież głos rodziców powinien być najważniejszy.

– W Polsce jest 15 pedagogów z tytułem „Nauczyciel Roku”. Spotkaliśmy się z panią minister. Pani minister chciała mówić, ale nie chciała słuchać. Dowiedzieliśmy się tylko, że były szerokie konsultacje a rozwiązania są świetne – relacjonowała Danuta Konatkiewicz, Nauczyciel Roku z 2008. - Dwugodzinna rozmowa, oględnie mówiąc, nic nie dała. Szkole jest potrzebna konsekwencja i spokój. Cały czas musi się zmieniać, ale nie może się to odbywać na zasadzie pogotowia ratunkowego.

Kolej przyszła na wiceprezydent Wioletę Haręźlak, która opowiadała, jak przez pięć lat wprowadzano sześciolatków do podstawówek. – Wszystko wiedzieliśmy, znane były przepisy prawa, siatka godzin, kiedy i ile dostaniemy na to pieniędzy. Byłam we wszystkich szkołach i przedszkolach. Rozmawiałam z rodzicami – opowiadała W. Haręźlak. – Dzisiaj trudno mówić o szczegółach zmian, bo niewiele o nich wiemy. Ustawa nie jest jeszcze uchwalona.

Tymczasem, jeżeli zmiany wejdą od 1 września, rodzice już chcieliby wiedzieć, jak po nowemu będą funkcjonować szkoły. Jak będzie wyglądała rejonizacja i siatka godzin.

- Wszystko jest przygotowane, mam odpowiednią prezentację – usiłowała przekonać zebranych wicekurator Katarzyna Pernal-Wyderkiewicz.

- Nie chcemy żadnych prezentacji. Mamy je codziennie w telewizji. Chcemy konkretów – zaczęli krzyczeć rodzice.

Wreszcie padło z sali pytanie: - Po co te zmiany. Niech pani poda chociaż jeden logiczny argument, że te zmiany są konieczne!

Zdaniem pani wicekurator, jest wiele powodów. – Wydłużymy czas nauki w liceach i technikach. Będą lepiej przygotowywać do studiów – tłumaczyła K. Pernal-Wyderkiewicz. – Uczniowie, dzięki szkołom branżowym, szybciej trafią na rynek pracy.

- To bzdury! Pięcioletnie technikum to przeżytek. Zmiany odbywają się tak szybko, że nie będzie chętnych, by przez pięć lat zdobywać zawód – odpowiadali rodzice.

Głos zabrał też Czesław Fiedorowicz, przewodniczący sejmiku województwa, który siedział wśród rodziców. – Chciałbym pani przypomnieć obrady sejmiku, podczas których zgłaszałem, że w wielu gimnazjach zmiany nie są akceptowane. W odpowiedzi usłyszałem, że nie macie takich sygnałów i że prosicie o przykłady – mówił radny Fiedorowicz. – To ma pani przykład na tej sali. I jak pani pójdzie do dowolnego gimnazjum, będzie tak samo.

- I w podstawówkach również – podniosły się okrzyki.

Obecna na sali szefowa zielonogórskiego ZNP zapewniała, że wszystkie placówki oświatowe nadal będą pełnić swoją dotychczasową funkcję.

Rodzice powrócili do pytań do wiceprezydent Haręźlak.

- Co z uczniami pierwszych klas gimnazjum? Jeśli zostaną zlikwidowane, gdzie będą się uczyć nasze dzieci – pytali.

- Mogę jedynie mówić o tych rozwiązaniach, które w tej chwili zależą od samorządu. Jestem pewna, że je wykonamy. Deklaruję, że uczniowie obecnych pierwszych klas gimnazjów skończą je w tych samych budynkach i z tymi samymi nauczycielami – mówiła wiceprezydent.

- Przecież jak nie będzie naboru, to nie będzie pracy dla tylu nauczycieli – padały kolejne wątpliwości.

- Zadbamy o to, by brakujące do etatu godziny mieli w innych placówkach – odpowiadała W. Haręźlak.

- A jak kogoś to nie zadowoli?

- Nikogo nie zmuszę do takiej pracy, jeżeli nie będzie chciał – stwierdziła wiceprezydent.

Martwili się też rodzice młodszych dzieci. Dopytywali się o rejonizację, chcieli wiedzieć, gdzie się zameldować. Co będzie z podwójnym rocznikiem, kiedy do liceów będzie dwa razy więcej chętnych? Pytanie pozostało bez odpowiedzi.

- Chcą nas tutaj na dole skłócić – komentowali inni. – Trzeba zastopować tę reformę.

Zdaniem rodziców, w tej sprawie nauczyciele niewiele mogą zwojować, bo związki zawodowe są podzielone.

- G… wiemy. To durna reforma – podsumował J. Kostecki. – Nie możemy dopuścić do tego bałaganu, który się szykuje.

- Zróbmy coś. Jak swoich dzieci nie puszczę do szkoły, to może rząd się przejmie – krzyczał ojciec czwórki.

Doszło do głosowania. Większość była za taką formą protestu. Tylko jedna osoba była przeciw. Ustalono, że strajk, w którym rodzice nie poślą dzieci do szkoły, odbędzie się 10 stycznia. Dzień wcześniej odbędzie się kolejne spotkanie Forum Rad Rodziców.

- O naszym spotkaniu i proteście poinformujemy również panią minister – zapowiedział Edward Sobański, przewodniczący Forum.

(tc)