Wystawa z Parkinsonem w tle

10 Listopad 2017
Robili to pierwszy raz w życiu: rzeźbili drżącymi dłońmi, skupiali nad powstającym dziełem, integrowali. Prace wykonane przez chorych na Parkinsona i ich bliskich trafiły na wystawę do muzeum.

Tę niewielką kolekcję w Muzeum Ziemi Lubuskiej można było oglądać do niedawna. Towarzyszyła jej ekspozycja dzieł Wiesława Ramacha: jego rzeźb, rysunków i zdjęć ulotnych prac w śniegu i z użyciem ognia, które w Zielonej Górze prezentowane były pod wspólnym tytułem „Spacer po anatomii”. W czerwcu, artysta z Kaszub poprowadził w Pustkowie nad Bałtykiem warsztaty artystyczne dla ludzi z rzeźbiarstwem niezwiązanych.

- Uczestniczyli w nich prawie sami zielonogórzanie: parkinsoniści i ich opiekunowie, których od trzech lat próbowałam skłonić do udziału w takich zajęciach – mówi Ewa Narkiewicz-Niedbalec, sekretarz Lubuskiego Stowarzyszenia Osób z Chorobą Parkinsona i ich Rodzin, która z chorobą zetknęła się wtedy, gdy dotknęła jej mamę. - Choroba Parkinsona wymaga zaangażowania najbliższych, bez których chorzy nie radzą sobie z wykonywaniem codziennych czynności życiowych – wyjaśnia.

Większość z nas schorzenie kojarzy z drżeniem rąk, i tyle. Ale choroba - spowodowana obumieraniem komórek nerwowych - przejawia się też spowolnieniem ruchowym, zaburzeniem równowagi, pochyleniem sylwetki do przodu, sztywnością nóg, problemem z rozpoczęciem ruchu, bólem... Jest długotrwała i nie ma na nią lekarstwa. Postępy można jedynie spowalniać. - Zmaga się z nią około 80 tysięcy Polaków. Na początku najczęściej zamykają się w domach i w kleszczach smutku - mówi sekretarz stowarzyszenia.

Bezpowrotnie zmienia się ich życie i życie ich najbliższych. Oni się zmieniają. Jednak ukrywany Parkinson zbiera większe żniwo, bo obciąża dodatkowym stresem. Do lubuskiego stowarzyszenia zapisanych jest ok. 70 osób, w jego spotkaniach zwykle uczestniczy 30. Organizacja powstała 11 lat temu, by im pomagać, edukować i podnosić świadomość społeczną. W ramach działalności zachęca chorych i rodziny do udziału w spotkaniach i zajęciach z psychoterapii, choreoterapii, arteterapii. Tych, którzy pokonali depresję i oswoili się z chorobą, dodatkowo motywują do życia.

- Parkinson upośledza różne partie mięśni i układ ruchowy, dlatego chorym pomaga np. taniec, w którym mogą się wesprzeć o drugą osobę. Zajęcia z choreoterapii organizowaliśmy cztery lata temu i do nich wrócimy, gdy tylko znajdziemy instruktora. Podobną terapeutyczną rolę pełniły warsztaty artystyczne prowadzone przez Wiesława Ramacha. Zorganizowaliśmy je po raz pierwszy i wróciliśmy bardzo zadowoleni - opowiada E. Narkiewicz-Niedbalec.

W Pustkowie na uczestników warsztatów czekały przygotowane stanowiska do pracy i dużo specjalistycznej masy plastycznej, która nie wymaga wypalania w piecu.

- Robiłam to pierwszy raz w życiu! – relacjonuje E. Narkiewicz-Niedbalec, która na co dzień jest profesorem UZ. Oczywiście, rzeźbiła również jej mama. – Pierwszego dnia pracowałyśmy nad płaskorzeźbą flądry, bo ma interesującą fakturę. Potem do wyboru były psy lub koty, wybrałyśmy kota, następne były rzeźby dowolne – opowiada. Ptaki, myszki, imponująca jaszczurka, serca, słońca… małe dzieła rąk dziesięciu artystów amatorów.

- Pierwszy raz prowadziłem warsztaty artystyczne z osobami chorymi. Podziwiałem ich upór i ambicję. Nie dało się nie zauważyć, jak zmagają się z ciężką chorobą. Ale nie brakowało im wyobraźni, ta w rzeźbieniu jest ważniejsza od sprawnych dłoni – mówi W. Ramach, który do Zielonej Góry przyjechał specjalnie na finisaż wystawy.

(el)