Polubiliśmy miejskie Centrum Przyrodnicze

24 Wrzesień 2015
- Wszystkie nasze eksponaty to prototypowe urządzenia, zaprojektowane i wykonane specjalnie dla nas – wyjaśnia dr Krystyna Walińska, szefowa miejskiego Centrum Przyrodniczego.

- W tydzień aż 10 tys. zwiedzających. To świetny wynik. Co bardziej zwabiło gości: ciekawość nauki czy brak opłat?

Krystyna Walińska, naukowiec, kierowniczka Centrum Przyrodniczego: - Mamy narastającą modę na centra nauki. Ale nie każdego stać na kosztowną podróż do słynnego Centrum Nauki Kopernik, stąd ciekawość zielonogórzan, chcą zobaczyć, co też ma do zaoferowania nasze miejskie centrum. Bezpłatne wejściówki to był strzał w dziesiątkę, zręczny marketingowy chwyt. Teraz większość z tych 10 tys. zwiedzających będzie sama promowała nasze centrum, zachęcając znajomych czy członków rodziny do odwiedzin.

- Winobranie za nami i pojawiły się bilety. Jak z frekwencją?
- Pierwszy „biletowany” tydzień zakończyliśmy niezłym wynikiem, ponad 1 tys. zwiedzających, średnio – 150 osób dziennie. Bilet normalny kosztuje 10 zł, ulgowy 7 zł (np. dla uczniów i studentów), 5 zł od osoby w przypadku wycieczek zbiorowych. Dla posiadaczy miejskich kart rabatowych: ZGranej Rodziny i Zielonogórzanie 50+ koszt biletu również wynosi 5 zł. Organizatorów wycieczek, minimum 15 osób, namawiam do korzystania z internetowej i telefonicznej rezerwacji pod adresem cp.zgora@gmail.com lub numerem 660 481 635.

- 150 sprzedanych biletów dziennie to przedmiot pożądania wielu muzealnych placówek. Zdradźmy zatem, co robi największe wrażenie na zwiedzających?
- Rodziny z małymi dziećmi najchętniej zatrzymują się przy interaktywnych stanowiskach, których mamy ponad 30. Wszystkie zachęcają do osobistej aktywności. Przykładem fantom pozwalający poznać pracę i odgłosy wydawane przez ludzkie płuca i oskrzela. Równie popularne jest stanowisko do pomiaru własnego pulsu, gdzie możemy usłyszeć również bicie naszego serca. Furorę robi ścianka, o wysokości 2 m i szerokości 1,5 m, najeżona bezpiecznymi, metalowymi szpilami, pozwalająca bezboleśnie odwzorować trójwymiarowy kształt naszego ciała. Ale najbardziej podobają się proste urządzenia – im łatwiejsze, wręcz intuicyjne w obsłudze, tym większe zainteresowanie, głównie dzieci. Ale chcę przypomnieć, że nasze centrum to nie kolejna sala zabaw. Naszym głównym celem jest nauka, aby każdy mógł samodzielnie zweryfikować podstawowe prawa przyrody.

- Goście spacerują samodzielnie czy pod opieką przewodników?
- Niektóre eksponaty wymagają specjalistycznego komentarza. Co prawda, przy eksponatach są specjalne tablice, ale nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu. Dlatego zatrudniamy dziewięciu specjalistów-opiekunów ekspozycji. Dyskretnie obserwują salę i jeśli dostrzegą na twarzach cień niepewności, służą wyjaśnieniami. W przypadku wycieczek, nasi pracownicy przyjmują rolę opiekunów grupy.

- Pytam o przewodników, bo ponoć część eksponatów już zaliczyła awarię…
- Wszystkie nasze eksponaty to prototypowe urządzenia, zaprojektowane i wykonane specjalnie dla nas. Nic zatem dziwnego, że część z nich dopiero teraz ujawnia swoje materiałowe lub konstrukcyjne słabości. Ale od tego są prawa gwarancyjne. Ekipa producenta nawet podczas naszej rozmowy naprawia jedno z urządzeń. Właśnie w tym celu wprowadziliśmy techniczne poniedziałki, w tym dniu centrum jest nieczynne dla zwiedzających.

- Zdradźmy autorów sukcesu Centrum Przyrodniczego.
- Inicjatywa wyszła od władz miasta. Stary i zaniedbany budynek fabryczny wyremontowała firma Skanska. Inwestorem był ZGKiM. Autorem koncepcji sali stanowisk interaktywnych jest dr Olaf Maron. Sala wystaw czasowych to efekt pracy kierowanego przeze mnie zespołu z Centrum Przyrodniczego.

- Szykujecie nowe hity?
- Pracujemy intensywnie nad koncepcją zagospodarowania pierwszego piętra centrum. To ok. 1 tys. mkw. dodatkowej powierzchni. W drugiej połowie 2016 r. chcemy uruchomić tam ok. 40 kolejnych interaktywnych stanowisk. Zapewniam, będzie ciekawie.

- Dziękuję.
Piotr Maksymczak