Mamy tu wspaniałych ludzi

17 Sierpień 2018
- Jestem dumny z zielonogórzan, z mojego miasta. Bo zmienia się z roku na rok, pięknieje. Gdy spotykam ludzi spoza Winnego Grodu mówią, że są nim zachwyceni. Wiem, że większość zielonogórzan też – mówi prezydent Janusz Kubicki.

-Tydzień temu, w rozmowie, wyliczał pan, z czego w naszym mieście jest dumny. Dużo było o inwestycjach. Ale gdy mówimy o Winnym Grodzie, to nie sposób nie zauważyć, że część działań odbywa się jakby w cieniu. Nie wzbudzają one zainteresowania dziennikarzy, nie jest o nich głośno. Myślę tu o całej sferze działań w obszarze polityki edukacyjnej i społecznej.

Janusz Kubicki, prezydent miasta: - Dzisiaj bardziej medialna jest wiadomość, że zwolniony pracownik wygrał trzy pensje od miasta, że ktoś napisał lub wymyślił anonim niż to, że robimy w szkołach projekt za prawie 40 milionów złotych. Takie czasy... Anonim jest informacją na pierwszą stronę, a żmudna praca setek miejskich pracowników jest niedostrzegana. A przecież w tzw. polityce społecznej mamy wiele powodów do dumy. Przede wszystkim to renesans szkolnictwa zawodowego i technicznego. Owocuje podjęta przed laty decyzja, żeby nie likwidować szkół zawodowych i techników. Stworzyliśmy nowe miejsca w przedszkolach i żłobkach. W przedszkolach już zaspokoiliśmy potrzeby, budowa kolejnych żłobków jeszcze przed nami. Nowe przedszkole, nowa szkoła, kolejna przed nami. Nowy, przepiękny Dom Harcerza. To oświata.

A na drugim biegunie? Za program opieki senioralnej zdobyliśmy pierwsze miejsce w konkursie ogłoszonym przez Sejm. Domy dziennego pobytu, domy środowiskowe, ośrodki terapii zajęciowej, mieszkania dla niepełnosprawnych, domy rodzinkowe dla sierot, program opieki nad bezdomnymi - to rzeczy potrzebne, z których jestem dumny, ale o których rzadko piszą w gazetach i jeszcze rzadziej mówią w radio. Do pełnego zamknięcia tego segmentu brakuje nam jeszcze hostelu dla niepełnosprawnych, którego budowę rozpoczniemy w przyszłym roku. Oświata i opieka społeczna to bardzo trudna dziedzina i trzeba wspomnieć choćby o promilu tych, którzy działają w niej dla mieszkańców. Świetny dyrektor DPS Piotr Mazurek, Elżbieta Sochacka, Marzena Pawinoch, wszyscy, bez wyjątku, dyrektorzy placówek oświatowych, Ewa Gołębiowska, Ewa Konopska, Violetta Baziuk i wielu, wielu innych. Z ich pracy byłby dumny każdy prezydent. A nad wszystkim tym czuwa moja zastępczyni Wioleta Haręźlak, która w tej dziedzinie jest moją podporą.

 

- Wiele zależy od ludzi…

- Tak. Jestem dumny ze swojej załogi. Do już wymienionych dodajmy choćby Pawła Urbańskiego, Stanisława Tarnawskiego, Krystynę Pierzgę, Barbarę Langner i pozostającą w największym cieniu a wykonującą mrówczą robotę skarbniczkę – Emilię Wojtuściszyn. Aż strach wymieniać nazwiska, bo miejsca mało a można by zadrukować cały numer ciągiem. Tak, jako prezydent jestem dumny ze swojej załogi.

Ale przede wszystkim jestem dumny z zielonogórzan, z mojego miasta. Bo zmienia się z roku na rok, pięknieje. Gdy spotykam ludzi spoza Winnego Grodu, mówią, że są nim zachwyceni. Wiem, że większość zielonogórzan też. Jestem dumny z tego, iż dzięki zaufaniu mieszkańców, moja załoga ma w tym swój duży wkład. Gdy mnie teraz pytają o Zieloną Górę, to lubię parafrazować najlepsze w ostatnich czasach hasło reklamujące miasto, wymyślone przez zielonogórskich kabareciarzy. Mówię tak: Niemiec płakał jak oddawał, gdyby teraz oddawał, szlochałby jak bóbr.

 

- W ostatnim czasie modne stało się określenie „ruchy miejskie”. Co pan o nich sądzi?

- Jeśli to jest ruch miejski, który wnosi pozytywną energię, to jestem jak najbardziej za! Na przykład Robert Górski – skrzyknął rowerzystów i zorganizował pozytywny ruch, który zaowocował siecią ścieżek. Albo Paweł Wysocki, który zgromadził młodych wokół Pogromców Bazgrołów - wykonują mnóstwo pożytecznej roboty, nie tylko w warstwie materialnej czyszcząc miasto z graffiti, ale i w mentalnej budząc świadomość, iż to jest nasze miasto i jego estetyka zależy od każdego z nas. Emilia Konrad, która wraz z Agnieszką Opalińską zgromadziła mieszkańców Chmielnej wokół idei budowy placu wypoczynkowego a potem ozdobienia zbiorników wodnych. Mieczysław Bonisławski z kolegami, którzy postawili nam stare wagony przy Moniuszki. Z takich ruchów jestem dumny. Choć uważam, że mieszkańcy „starej” Zielonej Góry powinni brać przykład z mieszkańców dzielnicy Nowe Miasto. W „starej” Zielonej Górze nie ma aż tylu dobrych ruchów, ile działa w „nowej”, tylu stowarzyszeń, sąsiedzkiej pomocy wspólnego działania... A szkoda. Natomiast są grupy, które nawet jeśli same siebie nazywają ruchami miejskimi, de facto nimi nie są, bo ich celem jest polityka, więc należy o nich mówić w innych kategoriach.

 

- A jest coś z czego nie jest pan dumny?

- Na pewno nie jestem zadowolony z tego, że sporo inwestycji nam się ciągnie. A to pani konserwator zabytków po raz szósty wstrzymała prace, bo jakiś kawałek starej cegły znaleziono w wykopie, a to okazuje się, że projektant nie przewidział wszystkiego, a to rozkopujemy ziemię i napotykamy na instalacje, których nie ma na żadnych planach, a to robotnicy coś sfuszerują i trzeba to poprawiać... Największą bolączką jest jednak sytuacja na rynku budowlanym. Boom spowodowany uruchomieniem środków europejskich spowodował, że firmy mają tyle zamówień, iż po pierwsze podnoszą bardzo ceny, po drugie – najzwyczajniej nie ma kto robić. To m.in. powód przesuwania niektórych inwestycji na później. Nie ma też co ukrywać, że czasami zdarzają się nam niezupełnie dobre decyzje i trzeba ja odkręcać. Ale nie popełnia błędów tylko ten, co nic nie robi. W skali tak wielkiego miasta nie ma szans na 100 procent bezbłędnych ruchów.

 

- Dziękuję.

Marian Tomiak