Gdy samo bieganie, to za mało!

20 Lipiec 2018
Biegacie? 5, 10, 15 kilometrów? Bardzo dobrze. Teraz wyobraźcie sobie, że na tych dystansach są jeszcze przeszkody. Czołganie, bieganie z 40-kilogramowym łańcuchem na plecach lub podciąganie się bez możliwości dotknięcia nogami podłoża. Tak wygląda świat Rafała Kaszy, zielonogórzanina - obstacle racera.

Sam Kasza w swoich relacjach z zawodów często używa słowa „upodlenie”. Jest w coraz liczniejszym gronie tych, którzy płacą niemałe pieniądze za możliwość czołgania się w błocie pod drutem kolczastym, bieganiu z dodatkowym balastem w postaci np. 25-kilogramowego worka, czy przeskakiwaniu rozmaitych przeszkód. Biegi zazwyczaj odbywają się w górskim terenie.

Ziarno zostało jednak zasiane w dzieciństwie. Nastoletni Rafał romansował z biegami długodystansowymi, nie wiedząc nawet, jak za kilkanaście lat ewoluuje jego przygoda ze sportem. Jako junior młodszy został nawet wicemistrzem kraju w biegu na 2 tys. metrów z przeszkodami. I sport porzucił.

- Zająłem się studiami, pracą, biznesem. Chciałem najpierw zająć się zbudowaniem statusu społecznego - tłumaczy.

Sport się jednak o niego upomniał. - Trzy lata temu zacząłem biegać po Wzgórzach Piastowskich. Całkiem rekreacyjnie, z kolegą. Później zapisałem się na Nocny Bieg Bachusa, wystartowałem w nim totalnie rozruchowo - wspomina Kasza. W końcu usłyszał o biegu z przeszkodami z cyklu Spartan Race, który odbywał się w Jaworzynie Krynickiej.

- Szedłem na kozaka. Pomyślałem sobie, że tam pojadę i zwojuję cuda - opowiada. Do mety przybiegł dwusetny, a na trasie spadał niemal z każdej przeszkody. Po trzech miesiącach był już sześćdziesiąty. Nadal było mu mało. I rozpoczął przygodę z tak modnym crossfitem, a do katorżniczych treningów dołączyła też dieta. Po pięciu miesiącach przemiana fizyczna była widoczna gołym okiem. Kasza w mediach społecznościowych pochwalił się zdjęciem „przed” i „po”. Zrzucił 10 kg, a niewielką „oponkę" na brzuchu zastąpił „kaloryfer”. Po metamorfozie potrafił się już zakręcić w okolicy trzydziestego miejsca. Stwierdził, że na więcej pozwoli mu własny tor. Miejsce wypatrzył na ul. Kożuchowskiej.

- Zobaczyłem ściernisko i chciałem z tego zrobić „San Francisco”. Jak powiedziałem znajomym o tym pomyśle, to tylko popukali się w czoło - relacjonuje. W pół roku wraz z kolegą i ojcem zbudował tor, który stale ewoluuje.  - Mam dryg majsterkowicza, a to się przydaje. Jest tam wszystko, co potrzeba - tłumaczy.

Dziś pozycjonuje się w pierwszej dziesiątce w kraju. Chociaż w czołówce przetasowania to norma. Nikt nie żyje ostatnimi wynikami, liczy się tylko co tu i teraz. - Kocham ten sport za nieprzewidywalność - przyznaje Kasza i swoją dyscyplinę porównuje do biathlonu. Pudło na tarczy, to runda karna. W biegach błąd na przeszkodzie, to też odpowiednie kary, które wywracają klasyfikację. Kolejne wyzwanie? Impreza w Zielonej Górze! W czwarty weekend września zawody „Barbarian Race” odbędą się na Wzgórzach Piastowskich.

(mk)

BARBARIAN RACE

Impreza, która 22-23 września odbędzie się na Wzgórzach Piastowskich i Piast Polanie. - Mamy wspaniałe tereny do organizacji biegów z przeszkodami - uważa Kasza, który spodziewa się, że w zmaganiach weźmie udział ok. 1,5 tys. uczestników. W planie są konkurencje dla dzieci i dorosłych w różnych kategoriach. Już same nazwy budzą respekt! Rebelia - 6 km i 20 przeszkód. Furia - 13 km i 30 przeszkód.

 - Myślę, że to będzie fajne wydarzenie. Nie tylko dla tych, co startują, ale również dla obserwatorów - dodaje Kasza. Więcej informacji na stronie: www.barbarianrace.pl