Dużo pracy przed nami

24 Styczeń 2018
- Moje główne zadanie na ten sezon, to pomagać drużynie na boisku. Mam nadzieję, że forma strzelecka nie tylko moja, ale całego zespołu, będzie dobra – mówi Wojciech Okińczyc.

- Kolejny twój powrót do Zielonej Góry. Nie wiem, czy piłkarsko, ale życiowo wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej?

Wojciech Okińczyc: - Na pewno. Nie ma co ukrywać, w Zielonej Górze zawsze dobrze mi się wiodło. Mam nadzieję, że kibice, obserwując moją grę, będą nadal mieli dobre wspomnienia.

- Dlaczego nie zawsze wiodło się tobie w tzw. „piłkarskim świecie”?

- Musielibyśmy spotkać się na długi wieczór, żeby wszystko obgadać, a i tak nie mielibyśmy jednej, gotowej odpowiedzi. Myślę, że nie każdego trenera potrafiłem przekonać tak, jak tych, którzy byli wcześniej w Zielonej Górze. W innych klubach nie każdy trener cenił moje cechy piłkarskie. Ale nie żałuję niczego. Bardzo się cieszę z tego, jak się potoczyło moje życie. Bo to nie piłka jest najważniejsza w życiu. Inne sprawy są dużo ważniejsze.

 

- W Zielonej Górze obiekty są te same, choć ludzie piłki zmienili się częściowo. Czy ty też się jakoś zmieniłeś?

- Na pewno jestem trochę starszy. Czuję się jednak tak jak wcześniej. Jestem pełen optymizmu. Mam nadzieję, że będzie dobrze!

 

- W Rakowie Częstochowa, gdzie grałeś, Rafał Figiel - inny chłopak z naszego regionu - robi furorę.

- Rafał to jest kawał zawodnika. Jego świadomość piłkarska jest na najwyższym poziomie. Do tego jest w mega poukładanym klubie, który, moim zdaniem, w tym sezonie awansuje do ekstraklasy. Rafał jest najlepszym zawodnikiem tego zespołu.

 

- Jak oceniasz zespół piłkarskiego Falubazu?

- Nie ma na razie czego oceniać. Cały czas bardzo dużo pracy przed nami. Myślę, że z trenerami i ze starszymi zawodnikami będziemy za jakiś czas przeprowadzać treningi służące opanowaniu taktyki. To jest sedno tego wszystkiego, czego zimą powinniśmy się nauczyć. Przygotowanie fizycznie jest istotne, ale plan na granie jest najważniejszą sprawą.

 

- Kibice liczą, że będziesz z przodu żądlił, jak za dawnych lat. Trenerowi Andrzejowi Sawickiemu  masz także pomagać jako część sztabu szkoleniowego.

- Mam pomagać, ale moje główne zadanie na ten sezon, to pomagać drużynie na boisku. Mam nadzieję, że forma strzelecka nie tylko moja, ale całego zespołu, będzie dobra. Chcemy być skuteczni.

 

- Wierzysz w projekt pod nazwą „utrzymanie”?

- Jestem optymistą. Gdybym w niego nie wierzył, to bym się nie zdecydował. Rok czy dwa lata temu się nie zdecydowałem, bo w pewne rzeczy nie wierzyłem. Wiedziałem, że powrót nastąpi, ale nie w tamtym czasie. Teraz nadarzył się odpowiedni moment. Spokojnie, próbowano już robić piłkę na szybko w Zielonej Górze. I się nie udawało. Praca u podstaw, silna akademia, taka, jaka była kiedyś, pozwoli myśleć o planowaniu przyszłości.

 

- O powrocie przeważyły sprawy sportowe czy życiowe?

- Rodzina jest w Zielonej Górze. Jeżdżenie męczyło nas wszystkich. Myślę, że uda mi się jakoś pogodzić prowadzenie mojej firmy z profesjonalnym podejściem do grania. Chciałbym trenować wiele razy w tygodniu, a do tego być z żoną, z dzieckiem, co ważne - za moment przyjdzie na świat kolejne. To wszystko określiłbym mianem wyzwania. Czeka mnie ciężki kawałek chleba.

 

- Nowe, kolejne rozdanie w zielonogórskim futbolu. Maciej Murawski jest osobą, która sprawia, że można w ten projekt uwierzyć?

- Z Maćkiem Góreckim (członkiem sztabu szkoleniowego Falubazu) powiedzieliśmy sobie, że tylko Maciek Murawski może tutaj ewentualnie coś zmienić. Wielu próbowało. Ja znam Maćka Murawskiego już kilka lat. Wiem, że to facet, który potrafi wiele zdziałać.

- Dziękuję.

Marcin Krzywicki

 

***

W sobotę, 27 stycznia Falubaz Zielona Góra zagra kolejny sparing. Rywalem będzie IV-ligowy TS Masterchem Przylep. Pojedynek rozpocznie się o 11.00 na boisku ze sztuczną murawą.