Ikar może latać wyżej

12 Listopad 2020
Szatnia, awans i drużyna juniorów – to ambitne plany Ikara Zawada. Na razie zespół gra w A-klasie i plasuje się w środku tabeli. W przyszłym roku klub będzie obchodził 70-lecie istnienia.

Awans na jubileusz? Pytamy prezesa Ikara Zawada, Tomasza Pasternaka. - Ja im powiedziałem, że jeżeli chcą awansować do okręgówki, to im w tym pomogę. Pieniądze po awansie się znajdą. Boisko też. W przyszłym roku klub obchodzi 70-lecie, a my jeszcze nigdy nie graliśmy w okręgówce – zauważa sternik, który w roli działacza klubu występuje od dwóch lat. Ma jedną dewizę: prezes ma pomagać a nie przeszkadzać.

- Dwa lata temu był konflikt między piłkarzami a poprzednim prezesem. Chłopaki przyszli do mnie z prośbą, czy bym nie pomógł. Chcieli, żeby był ktoś, kto przypilnuje dokumentów. W takiej A-klasowej piłce też jest sporo formalności. Zgodziłem się, wybraliśmy zarząd i działamy – wyjaśnia. Ikar od przeszło roku gra na nowym boisku. Płyta jest fajna. W Zawadzie mówią na nią „lotnisko”. Niejeden faworyt wyjeżdżał już z Zawady bez punktów. - Drużyny zazwyczaj przyjeżdżają do nas z mniejszych obiektów i trochę się gubią – uśmiecha się T. Pasternak.

W Zawadzie grał przed laty. Do czasu odniesienia poważnej kontuzji, która wyłączyła go z rozgrywek. Przy sporcie został, ale w roli działacza. Najpierw pomagał przy Falubazie, gdy ten znów stał się Lechią. Wiedzę tam zdobytą wykorzystuje w Zawadzie. W klubie średnia wieku to 25 lat. - Mamy paru piłkarzy, którzy grali np. w IV lidze, jak Tomasz Piwowarski. Mamy trzon takich „lokalsów”, którzy grają wiele lat i stanowią o sile oraz o jedności tego klubu. Bez nich już dawno by go nie było.

Nowe władze w Ikara tchnęły nowego ducha. W planach jest też budowa szatni z prawdziwego zdarzenia. Na razie piłkarze przebierają się w szatni przy orliku i stamtąd idą 200 metrów na boisko. Być może obiekt już by był, ale plany krzyżuje koronawirus. – Uzbieraliśmy 150 tys. zł, potrzeba ponad 400. Projekt jest zrobiony – dodaje prezes, który roczny budżet klubu szacuje na 25 tys. zł. - To jest budżet, w którym nie poszalejemy, nie kupimy co roku nowych dresów i piłek, ale na wszystko starczy. Mowa tu o opłatach bieżących.

Większość pieniędzy pochodzi z miasta. - Resztę dokładam ja, jest też pan, który mieszka obok boiska i też nam mocno pomaga. Tacy ludzie tutaj są, pasjonaci piłki. A u nas każda złotówka jest na wagę złota – zapewnia T. Pasternak.

W klubie za granie nie płacą, ale opłacają sprzęt do grania. – Jak komuś się zniszczą buty, kupujemy nowe – dodaje sternik Ikara, któremu marzy się też zaplecze ludzkie.  – Chcielibyśmy mieć drużynę juniorów, żeby dzieciaki miały gdzie grać i żeby nie siedziały przy komputerze.

(mk)