Wodór to przyszłość motoryzacji

20 Grudzień 2019
- Za pięć lat po Polsce będzie jeździć 100-250 tys. elektrycznych samochodów osobowych – mówi Bartosz Kubik, który zajmuje się ładowarkami do pojazdów elektrycznych. – Za 10-15 lat przyjdzie czas na paliwo wodorowe. W Zielonej Górze będziemy na to przygotowani.

- Gratuluję sukcesu. Jury konkursu EY Przedsiębiorca Roku przyznało panu pod koniec listopada pierwsze miejsce w kategorii Nowe Technologie/Innowacyjność.

Bartosz Kubik, prezes zielonogórskiej Ekoenergetyki: - Dziękuję. Osiągnęliśmy bardzo dużo.

 

- Nie żal panu, że nie pojedzie pan do Monte Carlo? Tam odbędzie się światowy finał konkursu. Polskę będzie reprezentował Artur Rytel, założyciel Green Holding, specjalizującego się w produkcji i dystrybucji sałaty. To on wygrał główny tytuł Przedsiębiorcy Roku 2019 i będzie reprezentował nasz kraj.

- Dla mnie wygrana w kategorii Nowe Technologie/Inowacyjność to już wielki sukces. Nie spodziewałem się jej. Myślę, że w Monte Carlo mielibyśmy się czym chwalić. Działamy w dynamicznie rozwijającej się dziedzinie. Stawiamy na nowoczesność i indywidualne rozwiązania. I to nam wychodzi.

 

- 10 lat temu, wraz z wspólnikiem Maciejem Wojeńskim, w ramach pracy dyplomowej zbudowaliście pierwszą ładowarkę elektryczną dla samochodów. Przebłysk geniuszu? Przewidzieliście, że świat motoryzacji tak się zmieni…

- Przewidzieliśmy. Taki był nasz cel, by brać udział w tych zmianach. W uzasadnieniu nagrody usłyszałem, że stworzyliśmy firmę będącą polską odpowiedzią na światowy trend elektromobilności. Przewidzieliśmy koniunkturę na ładowarki i umiemy ją wykorzystać. I ciągle się rozwijamy. W 2018 r. nasze obroty wzrosły sześciokrotnie. W tym roku dwukrotnie. Planujemy, że w 2020 r. znowu wzrosną one dwukrotnie. W tej chwili zatrudniamy 250 osób. Zakładam, że w przyszłym roku będzie to już 500 pracowników.

 

- Czyli kariera w amerykańskim stylu: od pucybuta do milionera lub raczej od jednej ładowarki do milionera.

- Milionerem jeszcze nie jestem (śmiech), ale firma już tak. Wszystko przed nami. Staramy się być pionierami elektromobilności. Zajmujemy się nowoczesną technologią, cały czas poszukujemy nowych rozwiązań. Do zleceń podchodzimy indywidualnie, dopasowując się do potrzeb klientów. Wszystko robimy sami. Wymyślamy innowacyjne rozwiązania, projektujemy i konstruujemy ładowarki. Zbudowaliśmy centrum badawczo-rozwojowe. Kończymy budowę drugiego laboratorium. Szykujemy się do postawienia kolejnego, gdzie będziemy pracować nad wykorzystaniem wodoru. Na działania badawczo-rozwojowe w latach 2015-2022 wydamy 75 mln zł.

 

- To porozmawiajmy o przyszłości. Jak będzie wyglądała Polska i świat za pięć czy 10 lat. Możecie planować w takiej perspektywie? W końcu pana wizje sprzed 10 lat się sprawdziły. Jak będzie się rozwijała motoryzacja na prąd?

- Teraz jest czas na elektryczny transport publiczny. Komunikacja miejska bardzo się zmienia. Elektryczne autobusy zdominują ten rynek. Zamówienia rosną lawinowo. I na autobusy, i na systemy ładowania. W tym ostatnim segmencie opanowaliśmy 90 proc. polskiego rynku i 40 proc. europejskiego. Jesteśmy największym graczem. Podobne zjawisko zajdzie w usługach komunalnych. Będziemy mieli elektryczne koparki i śmieciarki. Ten rynek będzie rósł.

 

- Jak będzie z samochodami osobowymi, ile ich będzie jeździć po Polsce za pięć lat?

- To zależy jak zareaguje rynek wtórny i czy polski klient skusi się na elektryczne samochody. Bezpieczna prognoza to jakieś 100-250 tys. pojazdów. Zajmiemy się tym segmentem intensywnie i za pięć lat, gdy rynek będzie gwałtownie potrzebował wydajnych urządzeń do ładowania samochodów osobowych, będziemy gotowi z innowacyjnymi rozwiązaniami. To podobne zjawisko, jakie obserwujemy dzisiaj w przypadku autobusów. Trzeba być przygotowanym. Lawinowy wzrost nastąpi w momencie, gdy czas przeznaczony na ładowanie baterii będzie porównywalny z czasem potrzebnym do zatankowania samochodu benzyną.

 

- 250 tys. samochodów elektrycznych to nie jest oszałamiająca ilość.

- Mówimy o Polsce, ale w Europie Zachodniej będą to już miliony, a my 80 proc. wpływów mamy z eksportu. Będziemy obsługiwać ten rynek.

 

- Za pięć lat elektryczne osobówki mocno ruszą do przodu, tymczasem państwo chcą budować laboratorium do badań nad silnikiem napędzanym przez wodór...

- Taki „wodorowy” samochód nadal będzie napędzany silnikiem elektrycznym, bo jest bardzo wydajny. Wodór nie będzie spalany, tylko będzie nośnikiem energii. Zapasy wodoru są niewyczerpalne. Na razie jest to trudne technicznie zadanie. Myślę, że epoka samochodów wodorowych nadejdzie za jakieś 10-15 lat. W takiej perspektywie działamy i będziemy prowadzić prace w naszym laboratorium.

 

- Samochody z silnikami spalinowymi znikną, a wraz z nimi wielkie koncerny paliwowe?

- Takich samochodów będzie coraz mniej, ale koncerny paliwowe nie znikną, zajmą się przerobem i dystrybucją paliwa wodorowego. Zapowiedział to np. Lotos. My w tej chwili produkujemy ładowarki dla Orlenu. Świat się zmienia. Kiedyś jeździliśmy dorożkami. Czas pojazdów z silnikiem spalinowym też się kiedyś skończy, zastąpią je pojazdy elektryczne. I my bierzemy w tym udział.

 

- W przyszłym roku macie już zatrudniać 500 osób. A docelowo?

- Zakładamy, że będzie to ponad 1 tys. pracowników. Utworzymy centrum badawczo-rozwojowe w Łodzi, które zajmie się tylko i wyłącznie sprzętem dla samochodów osobowych. Jednak serce firmy nadal będzie biło w Zielonej Górze, gdzie wdrożymy wszystkie ważne projekty. Tutaj będziemy również produkować nasze urządzenia. Mamy osiem hektarów ziemi w Nowym Kisielinie. Rozmawiamy o kolejnych czterech. I cały czas chcemy zaskakiwać rynek. W styczniu pokażemy nowy pomysł.

 

- Dziękuję.

 

Tomasz Czyżniewski

 

* Od redakcji. Tydzień po rozmowie plany firmy uległy przyśpieszeniu. We wtorek B. Kubik zapowiedział uruchomienie w Zielonej Górze firmy taksówkarskiej opartej na elektrycznych samochodach. Piszemy o tym na stronie obok.