Przybyło mu obserwujących

13 Grudzień 2019
- Sam do mnie zagadał i byłem wniebowzięty! – mówi o swoim idolu, Marku Cavendishu, kolarz Filip Prokopyszyn. Zielonogórzanin reprezentujący Tarnovię Tarnowo Podgórne nie tylko pogadał, ale i ścigał się z brytyjską gwiazdą kolarstwa.

Z Cavendishem Prokopyszyn miał okazję spotkać się podczas Six Day London. W trakcie sześciodniowej rywalizacji w Londynie mierzył się też z innymi gwiazdami kolarstwa torowego. Ci już zaczynają kojarzyć długie nazwisko nastoletniego blondyna z Polski. Jeśli jeszcze tego nie zrobili, to powinni szybko nadrobić zaległości, bo 19-latek z Zielonej Góry coraz częściej może z nimi stawać na podium.

W tym roku na pudle międzynarodowych imprez mistrzowskich pojawił się dwa razy. Najpierw zaskoczył pod koniec czerwca w Mińsku, zdobywając srebrny medal Igrzysk Europejskich w konkurencji scratch. Konkurowanie z elitą jak równy z równym tak mu się spodobało, że w październiku zdobył brązowy krążek mistrzostw Europy w wyścigu eliminacyjnym! Na podium w holenderskim Apeldoorn obok Prokopyszyna stali Elia Viviani i Bryan Coquard. Włoch i Francuz gabloty na trofea powiększali już pewnie nie raz. Mają w nich także medale Igrzysk Olimpijskich. – Stawka była mocna. Z takimi zawodnikami rywalizuje się bardzo ciężko, więc tym bardziej byłem zaskoczony – wyznał Prokopyszyn. – Jak zobaczyłem na liście startowej te nazwiska, to strasznie się zestresowałem – dodał zielonogórzanin. Po starcie lęk ustąpił jednak miejsca adrenalinie.

Po takich sukcesach zainteresowanie osobą młodego kolarza wzrasta. Kiedyś objawiało się to na ulicy i w rozdzwonionych telefonach, dziś dodatkowym efektem jest zainteresowanie w mediach społecznościowych. – Po takich zawodach przybywa „followersów” na Instagramie – uśmiecha się 19-latek, ale za chwilę dodaje poważnie: - Robię nadal to samo, żeby być kiedyś najlepszym i mam nadzieję, że to zaprocentuje.

Pierwsze zetknięcie z kolarstwem torowym było jednak trudne. – Jak zobaczyłem tor w Pruszkowie, to pomyślałem sobie: nie, ja tam nie wjadę! – wspomina.

W przyszłości chciałby łączyć kolarstwo torowe z jazdą na szosie. Tak jak najwięksi, m.in. Cavendish. Więcej wyścigów szosowych ma w planie już w kolejnym roku. Po niedawnym, krótkim odpoczynku w gronie rodzinnym wyruszył do Hiszpanii, by popracować nad formą przed kolejnymi startami. W planie ma też kilka występów „na błocie”, w przełajach. Po głowie chodzą mu też przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie. Choć do startu w Tokio podchodzi z dużym spokojem. - Na pewno to jest jakiś cel. Czy to będzie teraz, czy za cztery lata, to już trochę mniej ważne. Nie chcę się tam pchać na siłę. Wiem, że będę musiał być w doskonałej dyspozycji – kończy.

(mk)