Pół wieku z literaturą

29 Listopad 2019
- Na benefis zrobiłem sobie prezent, napisałem kolejną książkę - mówi Alfred Siatecki, który jako prozaik narodził się w Szczecinie, ale swoje najlepsze powieści napisał w Zielonej Górze, czyniąc z niej również bohaterkę drugiego planu.

- Znamy się długo, a nie wiedziałam, że jako prozaik debiutowałeś aż 50 lat temu.

Alfred Siatecki, prozaik i publicysta: - I można powiedzieć, że jako literat obudziłem się z „Porankiem”. W 1969 roku byłem studentem w Szczecinie. W tygodniku „Wiadomości Zachodnie”, wydanie z 25 października, ukazało się moje pierwsze opowiadanie „Poranek”. Nad tytułem redakcja podała informację, że jest to debiut. Ale był też drugi. W następnym roku to samo opowiadanie ukazało się w almanachu „Wyjść z cienia drzewa”.

 

- Narodził się prozaik i co dalej?

- Miałem już za sobą kilka publikacji literackich w szczecińskich i krakowskich czasopismach, gdy odważyłem się posłać opowiadanie do zielonogórskiego „Nadodrza”. W 1972 roku ten znakomicie redagowany dwutygodnik opublikował mój tekst „Głupi Stach”. Nad tytułem redakcja umieściła informację, że to debiut, co było nieprawdą. Hilary Kurpanik przeczytał to opowiadanie na antenie Radia Zielona Góra, a trzy lata później znalazło się w antologii prozy pisarzy Ziemi Lubuskiej „Zielone krajobrazy”.

 

- Pisałeś też wiersze, ale nie znam żadnego...

- Nie mogłaś. Pisałem je jako licealista i jeszcze jako student. Przedstawiałem je podczas wieczorków literackich w klubach studenckich. Ukazały się też drukiem, były nawet w telewizji. A w 1971 roku Irena Dziedzic zaprosiła mnie do „Tele-Echa”, gdzie odczytałem jeden czy dwa.

 

- Może siedziałam wtedy przed telewizorem... Trzeba wytłumaczyć młodszemu pokoleniu. Dziedzic to była twórczyni pierwszego polskiego talk-show. Ale zamiast potem gwiazdorzyć, wziąłeś się do pracy.

- W 1979 roku wydawnictwo Iskry ogłosiło konkurs na debiut literacki. Posłałem zbiór opowiadań „Podzwonni ręczniacy”. Jury wyróżniło go trzecią nagrodą finansową i publikacją. Nakład „Podzwonnych” wynosił pięć tysięcy egzemplarzy. Lepiej było z moją pierwszą powieścią „Jubel”, która ukazała się w 1987 roku. Jej nakład był niebotyczny, wynosił 30 tysięcy egzemplarzy. I jeszcze w tym samym roku wydawnictwo Książka i Wiedza podpisało ze mną umowę na kolejną powieść. Napisałem „Bagno”. Wydawnictwo skierowało ją do druku i wypłaciło zaliczkę. Resztę pieniędzy miałem dostać po wydrukowaniu powieści. Nie dostałem. To była druga połowa 1989 roku. Książka i Wiedza, jak prawie wszystkie ówczesne wydawnictwa, przestało istnieć.

 

- Wpasowałeś się więc w wizerunek biednego literata, ale nie na długo. Jesteś przecież autorem cenionego cyklu z „kluczem” w tytule.

- Ukazało się sześć książek „z kluczem”, wszystkie w wydawnictwie Muzeum Ziemi Lubuskiej. To opowiadania historyczne w formie rozmów o tym, co się działo nad środkową Odrą i dolną Wartą. Chciałem przekonać czytelników, że wydarzenia istotne dla Europy Środkowej miały miejsce nie tylko nad Wisłą, w Krakowie czy pod Grunwaldem. Że tu, gdzie jest region lubuski, działy się sprawy ważne i zapisane w historii. Mieszkali i tworzyli tu ludzie, których nazwiska są w encyklopediach i słownikach.

 

- Redaktora śledczego Daniela Junga wśród nich nie ma. To postać fikcyjna. Akcja kolejnego cyklu z Jungiem dzieje się pod zielonogórskimi dachami.

- Jung to były komisarz. Odszedł z policji, bo nie godził się z tym, co robili jego zwierzchnicy. A że oprócz talentu detektywistycznego umiał pisać, został reporterem śledczym w „Gazecie Zielonogórskiej”. W powieści „Szajbus” otwierającej cykl Jung wyjaśnił, jak wielkie dzieła sztuki wybyły z powojennego Żagania. W „Porąbanym” naprowadził policjanta na żużlowca, który zabił dziennikarza. W „Postrzelonym” i „Pomście” też wykazał się zdolnościami detektywistycznymi. A lada dzień ukaże się „Zaproszenie na śmierć”. W tej powieści Jung wyjaśni, kto i dlaczego porwał sławnego profesora Uniwersytetu Zielonogórskiego, który wynalazł metodę produkcji nierdzewiejących endoprotez.

 

- Dziękuję.

Ewa Lurc

 

Na benefis Alfreda Siateckiego - zielonogórskiego prozaika, dziennikarza i autora słuchowisk - zaprasza Biblioteka Norwida. Jubileusz 50-lecia od debiutu prasowego autora odbędzie się 5 grudnia (czwartek) o godz. 18.00 w sali im. Janusza Koniusza, w budynku przy al. Wojska Polskiego 9. Benefis poprowadzi Andrzej Winiszewski. Wydarzenie odbędzie się w ramach 9. edycji Festiwalu Literackiego im. Anny Tokarskiej Proza Poetów. Dla uczestników wieczoru biblioteka ma literacko-mikołajkowe upominki.