Przejdą przez ogień i dym

11 Maj 2018
Treningowy obiekt wypełnia dym, z głośników dobiegają złowrogie dźwięki: płacz dzieci, rozpaczliwe krzyki i błaganie o pomoc. Kandydat na pełnowartościowego druha OSP musi w takich warunkach przepełznąć ok. 25 m.

Jak się trafia do Ochotniczej Straży Pożarnej? Bardzo różnie. Dla jednych to obowiązek, czyli kontynuacja rodzinnej tradycji. Bo skoro dziadek, tata albo wujkowie służyli w straży pożarnej, to przecież nie wypada, aby najmłodsze pokolenie swoje strażackie fascynacje kończyło w momencie wyrośnięcia z krótkich spodenek. Miłosz Balcerzak i Patryk Sós nie wpisali się w ten rodzinny zwyczaj. Mieszkają w ścisłym centrum Zielonej Góry. Nikt z ich dalszych czy bliższych krewnych nie miał nic wspólnego z OSP, a jednak zapałali do straży pożarnej miłością od pierwszego wejrzenia. Pan Miłosz, lat 18, trafił kilka lat temu na strażacki trening zorganizowany podczas wakacji, gdy leniuchował na wsi, u babci, pod Krosnem Odrzańskim.

- To było dla mnie fascynujące przeżycie. Dostałem olbrzymią dawkę adrenaliny. Po powrocie do domu zacząłem tęsknić za tymi emocjami. Dlatego zgłosiłem się do OSP Racula i druhowie zgodzili się przyjąć mnie do swojej społeczności – tłumaczy M. Balcerzak.

Młodszy o trzy lata Patryk Sós zainteresował się służbą w OSP dzięki internetowym wpisom i przekazom. Były ekscytujące, stąd szybka decyzja, aby osobiście poznać smak bycia strażakiem.

- Ale nie tak łatwo zostać pełnoprawnym druhem OSP. Najpierw trafia się do młodzieżowych drużyn. Taki debiutujący dostaje mundur polowy, uczestniczy w szkoleniach dla początkujących, ale dopiero po ukończeniu 18. roku życia może wziąć udział w profesjonalnym szkoleniu, które kończy się trudnym egzaminem teoretycznym i praktycznym – tłumaczy nam P. Sós.

Ten egzamin to nie żarty. Najtrudniejszy element to próba ognia i dymu. W specjalnym obiekcie treningowym wytycza się coś na kształt ścieżki. Egzaminowany musi nałożyć na siebie pełne oprzyrządowanie, łącznie z butlami z powietrzem umocowanymi na plecach oraz z ciasną maską przeciwgazową na twarzy. Obiekt wypełnia dym, z głośników dobiegają złowrogie dźwięki: płacz dzieci, rozpaczliwe krzyki i błaganie o pomoc. Kandydat na pełnowartościowego druha OSP musi w takich warunkach przepełznąć ok. 25 m.

- Takiej próbie poddam swoją wytrzymałość fizyczną i psychiczną już na przełomie września i października. To będzie nie tylko dla mnie bardzo ważny dzień – zapowiada M. Balcerzak.

Zielona Góra to chyba jedyne miasto wojewódzkie, które ma na swoim terenie aż siedem jednostek OSP. To 362 druhów, w tym 72 panie, nie licząc członków siedmiu młodzieżowych drużyn pożarniczych.

- Większość naszych OSP, bo aż sześć, jest włączonych do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. To najmocniejszy dowód wysokiego profesjonalnego poziomu reprezentowanego przez naszych druhów. Możemy być z nich dumni – potwierdza prezydent Janusz Kubicki, od połączenia miasta z byłą gminą wiejską szefujący zielonogórskim OSP.

- Początkowo druhowie żywili spore obawy, czy połączenie miasta z gminą wyjdzie im na zdrowie. Po prawie czterech latach możemy śmiało powiedzieć, że połączenie dało zielonogórskim OSP bardzo duży impuls rozwojowy. Świadczą o tym nowe wozy bojowe, nowy sprzęt gaśniczy czy osobiste umundurowanie każdego druha OSP – zgodnie twierdzą M. Balcerzak i P. Sós.

Co powinno się życzyć strażakom w dniu ich święta?

- Tyle samo powrotów, co wyjazdów – zgodnym chórem podkreślają obaj młodzi druhowie.

(pm)

*** Z ostatniej chwili

Grzegorz Wesołowski, ratownik medyczny oraz druh OSP Jarogniewice i strażak Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej, zginał 9 maja w wypadku karetki pogotowia. Z powodu tego tragicznego wydarzenia, decyzją strażaków, odwołany został uroczysty apel strażacki, który miał się odbyć dziś, piątek, 11 maja, na pl. Bohaterów. W intencji zmarłego odprawiona zostanie msza żałobna: piątek, godz. 15.00, kościół pw. Najświętszego Zbawiciela w Zielonej Górze.