Dziki to nie są pluszowe maskotki

7 Sierpień 2020
– Nie mamy możliwości odłowu dzików, musimy zredukować ich populację, ale nie spodziewajmy się natychmiastowych efektów – mówi Waldemar Michałowski, dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w magistracie.

– W ubiegłym tygodniu rozpoczęła się akcja strzelania do dzików na terenie miasta.

Waldemar Michałowski: - Wolałbym nie mówić o strzelaniu do dzików. Prezydent  Zielonej Góry w porozumieniu z powiatowym lekarzem weterynarii i Polskim Związkiem Łowieckim zdecydował o redukcji populacji tych zwierząt, ale na obszarach, które nie znajdują się pod opieką kół łowieckich. To koła są zobowiązane przez wojewodę lubuskiego do przeprowadzenia odstrzału sanitarnego na swoim terenie. W rozporządzeniu wojewody określono liczbę dzików, które dane koło musi zredukować. Od kilku miesięcy, także w Zielonej Górze trwają te działania. I miasto, podkreślę to raz jeszcze, może działać tylko w swoich rewirach.

 

– Jaka będzie skala tej redukcji?

– Do końca roku zatrudniony przez miasto myśliwy zmniejszy populację dzików o 150 sztuk. Do końca sierpnia, czyli w okresie ochronnym nie wolno jednak strzelać do prosiąt i loch. Można strzelać tylko do odyńców (samce). Trzeba mieć świadomość, że troszkę to potrwa, ten problem nie zniknie w sierpniu i we wrześniu.

 

– Na jakim terenie będzie działać myśliwy?

– Mieszkańcy zgłaszają do departamentów bezpieczeństwa i gospodarki miejsca, gdzie przebywają dziki. Alarmowały nas osoby, które bały się o siebie i bliskich, przez dziki nie miały jak wyjść z domu. Moi znajomi w soboty i niedziele nie są w stanie pospacerować z dzieckiem po lesie. Dziki są wszędzie: koło Palmiarni, na ul. Batorego, w Dolinie Gęśnika, na cmentarzu, w Raculce, ulicach Rzeźniczka, Szczekocińskiej Krzywoustego, Szafrana, Rezedowej, Partyzantów, na ogródkach „Sawanna” w Ochli, Zamenhofa, Źródlanej, koło amfiteatru. W zeszły poniedziałek ok. godz. 7.00 spacerowały koło stacji paliw przy ul. Wrocławskiej. Dzień później weszły na teren szkoły podstawowej nr 11. Te informacje przekazujemy na bieżąco myśliwemu. Akcje będą prowadzone od poniedziałku do piątku między 23.00 a 6.00 rano. Odległość od zabudowań nie może być mniejsza niż 150 metrów, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze. W piątki, soboty i niedziele mieszkańcy mają prawo odpocząć, także od strzałów.

 

– Wielu zielonogórzan twierdzi, że dziki można było odłowić?

– Owszem, mieliśmy taki zamiar. To jednak niestety się nie uda. Miasto znajduje się w niebieskiej strefie ASF (afrykański pomór świń), tzn. że znajdują się u nas aktywne źródła tej choroby. ASF występuje już w indywidualnych gospodarstwach rolnych, w tej sytuacji powiatowy lekarz weterynarii nie może zgodzić się na odłów z wywiezieniem do innego obszaru lasu. Przepisy mówią, że odłowione dziki trzeba wywieźć w inne miejsce. Jakbyśmy uruchomili odłownie na miejscu, i tak byłaby konieczność uśmiercenia zwierząt. Tak mówią przepisy! Na obszarze zielonogórskim żaden z weterynarzy nie wyraził zgody, aby „uśpić” dziki, bo nie mają takich możliwości. Mamy związane ręce.

 

Zwierząt nie dało się odstraszyć?

– Petardy do odstraszania nie przyniosły żadnego efektu. Używaliśmy hukinolu – środka do odstraszania dzików. Środek ma jednak przykry zapach i mieszkańcy np. Raculi nie chcieli, abyśmy go stosowali. Będziemy starali się wyprowadzić dziki z Zielonej Góry. Przekażemy kukurydzę kołom łowieckim, które przygotują żerowiska dla tych zwierząt. Kupiliśmy wysiadki dla myśliwych, chłodnie. Uśmiercone dziki trafią do zakładu utylizacji w Ciepielówku koło Sławy.

 

- A czy my sami aby nie „pracujemy” na ten problem, dokarmiając dziki?

– Prezydent informował mnie o padniętym dziku w okolicach działek. Okazało się, że najedzone zwierzę tylko sobie odpoczywało. I nie były to odpady, ktoś nakarmił je obiadem czy kolacją. A dzik nie jest maskotką, pluszowym misiem. Dziki do nas przychodzą, bo mają dostęp do jedzenia. Bądźmy odpowiedzialni! Locha może mieć w roku osiem warchlaków. Czasem zdarza się drugi miot w roku. Populację trudno ograniczyć.

Z drugiej strony nie ma co się tym biednym zwierzakom dziwić, bo my też weszliśmy na ich teren, budując domy pod lasem. Myśliwi i leśnicy wskazują też, że dziki uciekają przed wilkami, które u nas się pojawiły.

 

Dziękuję.

Rafał Krzymiński