Małe jest piękne, ale duży może więcej

12 luty 2014
W Barcikowicach, jednym z najmniejszych sołectw, odbyło się najbardziej kameralne z serii spotkań połączeniowych. Mieszkańcy pytali o przyszłość miasta, projekt budowy szpitala dziecięcego, nowe kierunki na Uniwersytecie Zielonogórskim i inkubator przedsiębiorczości w Nowym Kisielinie.

Niedomagającego prezydenta Janusza Kubickiego tym razem zastąpił wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk.

Głos z sali: - MZK straci na obniżeniu cen biletów! Kto pokryje tą stratę? Podatnicy!
K. Kaliszuk
: - Precyzyjnie wyliczyliśmy, ile trzeba będzie dopłacić. 1,4 mln zł dopłaca dziś gmina. Za tyle macie autobusy, które gmina zamówiła i te pieniądze pozostaną w połączonym budżecie. Dołożenie zaledwie 700 tys. zł spowoduje, że za bilety zapłacicie tyle samo co w mieście. Kwotę 700 tys. zł weźmiemy z przeszło 5 milionów złotych, które z waszych podatków trafiają obecnie do kasy powiatu zielonogórskiego i już nie wracają do gminy. Te środki pokryją wydatki na zrealizowanie połączeniowych obietnic. Dodajmy do tego jeszcze ponad milion, który zaoszczędzimy na zmniejszonej ilości mandatów radnych i połączeniu stanowisk prezydenta i wójta, ich zastępców, sekretarzy i skarbników.

Głos z sali: - Przecież pracownicy mieli gwarancje zatrudnienia!
K. Kaliszuk: - Nie dotyczy to prezydenta, wójta, radnych, sekretarzy i skarbników. Pozostałe 80 osób zatrudnionych w gminie nadal będzie miało pracę.

Głos z sali: Obniżyliście opłatę adiacencką do 1 proc., a mieszkańcy ul. Pinokia w Zielonej Górze muszą zapłacić 50 proc.
K. Kaliszuk: - Najwyższa Izba Kontroli nakazała nam wszczęcie 27 postępowań w sprawie mieszkańców ul. Pinokia. Procedura naliczania opłat rozpoczęła się tam przed wejściem w życie uchwały obniżającej stawkę. Szukamy rozwiązania tej sytuacji. Mieszkańców gminy ten problem nie będzie dotyczył, bo nowe prawo już obowiązuje i wszystkich obejmie stawka 1 proc. Zachęcam radnych gminy, żeby u siebie też obniżyli opłatę.
Zespół przeciwników połączenia powtarza absurdalne zarzuty, np. że po połączeniu zielonogórzanie będą chcieli chować swoich zmarłych na wiejskich cmentarzach, bo tam stawki są niższe.

Radna gminy Antonina Ambrożewicz-Sawczuk: - Dzisiaj też można.
K. Kaliszuk: - Dziękuję, że Pani Radna to potwierdziła. Połączenie nic w tym temacie nie zmieni.

Głos z sali: - Te obiecane 100 mln zł to rocznie?

K. Kaliszuk: - 100 mln zł będzie rozłożone na 5 lat. W budżecie gminy na inwestycje rocznie wypada 4 mln zł, czyli 20 mln zł przez 5 lat. Po połączeniu inwestycji będzie zatem pięć razy więcej.

Głos z sali: - Koszty utrzymania dróg będzie ponosić miasto. To jest wliczone w koszty połączenia?
K. Kaliszuk: - Tak, środki na utrzymanie pochodzą z subwencji państwa i będziemy je po połączeniu nadal otrzymywać.

Głos z sali:  - A gdzie miejsca pracy dla ludzi? Ciągle tylko dyskonty i supermarkety!
Inny głos z sali: - Dobre i to! A jakie miejsca pracy stworzyła gmina?

K. Kaliszuk: - Nie mamy nic przeciwko sklepom. Jeśli ktoś chce je otwierać, dawać pracę i płacić podatki, komu to przeszkadza? Sami zaś tworzymy warunki dla inwestorów na strefie w Nowym Kisielinie. Kupiliśmy teren, uzbrajamy go inwestując dziesiątki milionów złotych. Powstanie tam między innymi inkubator przedsiębiorczości - powierzchnie biurowe, produkcyjne i  magazynowe, z niskim czynszem, gdzie będzie można otworzyć działalność gospodarczą ze zmniejszonym ryzykiem i licznymi ułatwieniami. Obok będą centra badawcze, zaoferujemy pomoc prawną, ekonomiczną i dotacje.

Głos z sali: - Czy ja też mogę tam otworzyć działalność? Jakie warunki muszę spełnić?
K. Kaliszuk: - Startować w konkursach, które będziemy organizować. Ale nie ukrywam, że rozważamy udostępnienie inkubatora jedynie dla mieszkańców miasta.

Głos z sali: - Znowu muszę się przemeldować?
K. Kaliszuk: - Wystarczy zagłosować na „tak” w referendum. Ale proszę się nie dziwić, inwestując ogromne środki w sposób naturalny myślimy przede wszystkim o naszych mieszkańcach.

Głos z sali: - Jest pan mieszkańcem Kiełpina. Skoro w mieście jest tak dobrze, to z jakiego powodu przeprowadził się pan na wieś?
K. Kaliszuk: - Moje hobby sprawiło, że przeprowadziłem się bliżej stadniny koni.

Głos z sali: - Zapewne chciał pan też przestrzeni, spokoju i dogodnej działki budowlanej?
K. Kaliszuk: - Oczywiście i nie mam wątpliwości, że po połączeniu nic się nie zmieni. To w gminie zapowiadają, że w pobliżu mojego domu powstanie osiedle 160 domków jednorodzinnych. Miałem świadomość, że tak może być.

Głos z sali: - Nie za szybko planujecie szpital dziecięcy? W mieście brakuje chirurgów dziecięcych i neonatologów. Nie lepiej najpierw wykształcić specjalistów na kierunku medycznym?
K. Kaliszuk: - Taki szpital tworzy doskonałe warunki dla młodych, ambitnych specjalistów. U nas będą mieli szansę rozwoju i szybszą ścieżkę kariery do stanowisk zarządzających. W dużych miastach najatrakcyjniejsze stanowiska są już obsadzone i na awans czeka się bardzo długo. Mamy możliwość ściągnięcia do siebie najlepszych.

Głos z sali: - Chwalicie się wielkim budżetem, milionami pozyskanych środków unijnych, oświatą, to po co wam ta gmina?
K. Kaliszuk: - Bo duży może więcej. Zależy nam na terenach inwestycyjnych, których w mieście już nie ma. Zależy nam na zwiększeniu powierzchni i liczebności miasta, bo to da nam lepszą pozycję w statystykach, które analizują poważni inwestorzy, a także instytucje przyznające fundusze. Trasę kolei dużych prędkości wyznaczono przez Gorzów Wlkp., bo ze statystyk wynikało, że będzie tam więcej podróżnych.

Głos z sali: - Gmina wozi dzieci do szkoły. Miasto też będzie woziło? Nie wydaje mi się...

K. Kaliszuk: - Tak, będziemy dowozić dzieci do szkoły. To nie nasze „widzimisie”. Mamy taki obowiązek, który wynika z ustawy. Jest on związany z odległością miejsca zamieszkania dziecka od szkoły. Takie jest prawo.

Antonina Ambrożewicz-Sawczuk: - Jaka jest liczebność klas w Zielonej Górze? W gminie klasy są kameralne.
K. Kaliszuk: - Prowadzimy w rankingach edukacyjnych. Rodziców bardziej interesuje efekt edukacyjny, a ten w mieście jest lepszy.