W weekend Tancbuda Challenge!

24 Maj 2019
Ponad tysiąc tancerzy street dance’u odwiedzi Zieloną Górę 25 i 26 maja! Rozmawiamy z Filipem Czeszykiem, tancerzem, miejskim radnym i organizatorem turnieju Tancbuda Challenge.

- W tym roku odbędzie się już 3. edycja Turnieju Tancbuda Challenge. Jak to się stało, że w ogóle udało się zorganizować tak dużą i prestiżową imprezę?
Filip Czeszyk, twórca i pomysłodawca turnieju Tancbuda Challenge: - Pomysł na turniej powstał jakieś osiem lat temu. Razem z Radkiem Blonkowskim, który prowadzi większość imprez tanecznych w Polsce, dużo jeździliśmy po różnych turniejach tańca. Pewnego razu pomyśleliśmy, że jeździmy wszędzie, a w Zielonej Górze nie ma takiego turnieju, choć nasze miasto zasługuje na podobnej rangi imprezę. Pomyśleliśmy, że mamy duży potencjał do tego, by zrobić imprezę naszych marzeń. Podjęliśmy wyzwanie. Na realizację czekaliśmy pięć lat. Impreza wymagała dużych przygotowań, ale poczuliśmy, że mamy wsparcie ze strony miasta i ze strony województwa. Dwie poprzednie edycje naszego turnieju wyznaczyły dalsze kierunki i poziom dla kolejnych imprez tanecznych. Wiele z naszych pomysłów jest teraz w standardzie realizacyjnym polskich imprez.

- Co jest wyjątkowego w Tancbuda Challenge? Czym wyróżnia się na tle innych imprez tanecznych w Polsce?
- Przede wszystkim kwalifikacje są tak skonstruowane, aby każdy tancerz, który do nas przyjedzie, został zauważony. Od początku tancerze rywalizują w formie tzw. walk, czyli jest taki moment, kiedy sędzia, który ocenia tancerza, jest skupiony wyłącznie na nim. Żaden turniej taneczny w Polsce tego nie ma. Zazwyczaj jest tzw. runda porównawcza, czyli w ciągu 40 sekund wybiega czterech, pięciu tancerzy. Sędziowie muszą ich ocenić w jakimś amoku. Ja też wielokrotnie byłem sędzią największych imprez. Jeżeli mam pięć osób i 50 sekund, to mam 10 sekund na osobę. To za mało, żeby ich dobrze ocenić. A my tego unikamy. U nas każdy, kto stanie do walki, ma pewność, że sędzia poświęci mu maksimum swojej uwagi. Przez te 45 sekund jest tylko tancerz i tylko on się liczy.
Jako pierwsi wprowadziliśmy w Polsce galę finałową, jako część odrębną imprezy. Podczas gali odbywają się specjalne pokazy. Mamy sponsorów, którzy rozdają swoje nagrody tym artystom, którzy im najbardziej się spodobają, nigdzie indziej się to nie zdarza.

- Turniejowe echo Tancbudy brzmi jeszcze długo po zakończeniu imprezy...
- To jest niesamowite, to jest prawdziwa rewelacja! Wprowadziliśmy konkurs publiczności. Odbywa się w internecie i polega na tym, że zamieszczamy filmy z pokazów 12 najlepszych ekip. Publiczność przez „lajkowanie” głosuje na tę grupę, która jest ich zdaniem najfajniejsza. Gdy znane są już wyniki głosowania, wsiadamy w samochód i jedziemy tę nagrodę osobiście wręczyć. W zeszłym roku byliśmy w Odolanowie, daliśmy dzieciakom nagrodę od sponsora - 2.000 zł. Dzieci zdecydowały, że pieniądze przekażą na swój pierwszy w życiu zagraniczny wyjazd. Zrobiliśmy jeszcze dla nich przy okazji warsztaty taneczne. Taki mamy po prostu zwyczaj (śmiech).

- Jakie techniki tańca można zobaczyć na Tancbuda Challenge?
- Głównie street dance. Naszymi charakterystycznymi technikami są hip hop i house. Jest również breaking, w tym roku postanowiliśmy wprowadzić jeszcze kategorię: popping. To są cztery style, jeśli chodzi o walki jeden na jeden. A oprócz tego mamy street dance crew, a w nim cały wachlarz różnego rodzaju stylów, technik tanecznych, bo tam nie ma żadnych ograniczeń. Ten taniec rozwija się od wieków, to jest taniec Afroamerykanów, ma w sobie wiele elementów tańców plemiennych.

- Dlaczego ludzie wciąż traktują taniec jako pasję i sposób na życie?
- Myślę, że to jest związane z rozwijaniem osobistej kreatywności i ekspresji. Taniec jest połączeniem intelektu i fizyczności. To jest coś, co jest wyjątkowe. Można tworzyć swoje własne kreacje, jednocześnie dbać o zdrowie, po prostu się ruszając. Do tego dochodzi wrażliwość na muzykę. Trzeba mieć dużą wrażliwość na rytm. Są takie osoby, które rytm porusza i to jest dla nich.

- Dziękuję.
Agata Przybylska