Z sołtysami i strażakami o połączeniu

7 Listopad 2013
Oj, dostało się prezydentowi na spotkaniu ze strażakami i sołtysami. Za radnych! – Pan mówił jedno a radni zrobili swoje – usłyszał Janusz Kubicki.

To pokłosie zeszłotygodniowej sesji, kiedy to radni PO (i dwóch z PiS-u) zagłosowali przeciwko uchwale wprowadzającej 100 mln zł do wieloletniej prognozy finansowej. Tyle możemy otrzymać w ciągu pięciu lat, jeżeli dojdzie do zgodnego połączenia. Tak mówi ustawa. Kwota ta miała trafić w całości do mieszkańców gminy. I to oni mieli zadecydować, jak i na co je wydać. To najważniejszy punkt połączeniowej oferty przedstawionej rok temu mieszkańcom gminy. – Boicie się, że będzie pomijani po połączeniu? My wam oferujemy pieniądze, o których tylko wy będziecie decydować – zapewniał prezydent Kubicki.

Jednak w ubiegły wtorek radni nie zgodzili się na wprowadzenie takiego zapisu. I z tego właśnie musiał się tłumaczyć prezydent Kubicki. Przed strażakami z OSP i sołtysami.

Nie wygląda to dobrze

- Wiem, że nie wygląda to dobrze i musimy odbudować zaufanie, które zostało zachwiane – mówił prezydent. – Jestem po spotkaniu z klubami radnych. Zwołamy w przyszłym tygodniu sesję nadzwyczajną poświęconą tej sprawie. Wiem jedno, mieszkańcy chcą sami decydować o swoich sprawach. Widać to na przykładzie budżetu obywatelskiego w mieście i Funduszu Integracyjnego w gminie. Teraz zaczynamy prace nad zadaniami na rok 2014. Chcemy odwiedzić każde sołectwo. Rozliczyć się z Funduszu Integracyjnego. Pokazać, co zostało zrobione a co trzeba dokończyć. Chcemy też rozmawiać o kolejnej transzy na 2014 r.

- Czy inwestycje, które nie udało się w tej chwili skończyć, będą kontynuowane w przyszłym roku? – kilka razy pytali sołtysi.

Oferta dla strażaków

- Tak, będą, nawet jeżeli nie dojdzie do połączenia. Co obiecaliśmy mieszkańcom, będzie zrealizowane – kilkakrotnie zapewniał prezydent. A ponieważ na sali byli również strażacy z OSP, prezydent tradycyjnie chwalił: - Zazdroszczę gminie, że ma takich ludzi, takich społeczników – mówił prezydent i równocześnie zaproponował, żeby wspólnie ze strażakami przygotować wieloletni projekt dofinasowania OSP. – Wiem, że jesteście jednymi z najlepszych, ale sprzęt się zużywa i trzeba go uzupełniać - tłumaczył prezydent.

- Zarząd gminny OSP jest po przymiarkach do budżetu na 2014 r. Możemy rozmawiać o dalszej perspektywie – odpowiadał prezydentowi Krzysztof Sroczyński, wiceprezes gminnego zarządu OSP. – W styczniu mamy zebrania sprawozdawcze, na pewno druhowie z chęcią z panem będą rozmawiać. Pan prezydent przyjedzie, zobaczy, posłucha, obejrzy.

Prezydent w błyskawicznym tempie podsumował również tegoroczny Fundusz Integracyjny, mówiąc, co zostało i co będzie zrobione.

Dobry Fundusz Integracyjny

- Uważam, że te zdania to coś wartościowego. Te inwestycje pozostaną niezależnie od tego za jakie pieniądze zostały wykonane: czy ze środków Unii Europejskiej, czy gminnych, czy Funduszu Integracyjnego. Mieszkańcy na tym skorzystają – mówił wójt Mariusz Zalewski, który na spotkanie przyszedł w mundurze strażaka. – Z części tych inwestycji skorzystają również mieszkańcy miasta, bo będą przyjeżdżać do parku w Zatoniu czy Ochli. Dla mnie jest oczywiste, że kiedy pierwszy raz realizujemy takie przedsięwzięcie i pojawiają się różne pomysły mieszkańców, to ta procedura się przeciąga. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na aspekt społeczny. Najważniejszy. Nie do zapisania w Kontrakcie Zielonogórskim. Chodzi mi o sposób funkcjonowania OSP oparty na społecznikach. Tego nie da się kupić. Kiedyś było OSP na Jędrzychowie czy Chynowie. Umarły śmiercią naturalną. Ciekawe, dlaczego? Co się stało? To ważny problem. Żeby było dobrze, muszą się połączyć ludzie. Pokazało to ostatnie posiedzenie rady miasta. Radni z ochotą obniżyli podatki. Przy przeniesieniu pieniędzy dla mieszkańców sołectw, tej ochoty zabrakło. Również głosowanie w internecie pokazało podobny podział. Pół na pół. Sołtysi już liczyli, ile mogą mieć w przyszłości pieniędzy, a tu się okazuje, że może być inaczej. Trzeba pochylić się nad tym problemem. Nie chciałbym żeby później mieszkańcy patrzyli na siebie wilkiem.

Ważni są działacze

To nie pieniądze decydują o sile OSP. Ochotnik wstaje o drugiej w nocy, bo chce. Na przykład, straż w Jarogniewicach jest ważną placówką wychowawczą. Tego nie da się zrobić za pieniądze.

- Mam świadomość, że OSP to nie tylko same pożary. To miejsce integracji. Ja tego gminie zazdroszczę. Z dużym szacunkiem patrzymy na dokonania ochotników.  Dla mnie ważny jest aspekt społeczny. Dlatego o połączeniu muszą zadecydować mieszkańcy. Wiedzieliśmy, że to będzie trudny projekt – odpowiadał prezydent.

- Mamy działaczy i chce się nam działać – mówił prezes Krzysztof Sroczyński. - Mamy sporo młodzieży. Można podać przykłady z każdej jednostki. Ale jak nie ma chętnych, OSP znika. Przecież kiedyś była w Janach, Łężycy, Zatoniu, Drzonkowie czy Nowym Kisielinie.

Sołtyska Jan, Monika Turzańska, przeszła do finansowania Funduszu Integracyjnego i obiecywanych 100 mln zł dla wsi. - Bez pana winy stracił pan zaufanie. Pokazuje to ostanie głosowanie miejskich radnych - mówiła. - To pokazuje, że podobnie może być w przyszłości. O podziale środków pan mówił jedno, radni zrobili co innego. Jaki ma pan wpływ na radę miasta?

Trzeba czasu

- To nie jest porażka tego wielkiego projektu. Może trzeba na to więcej czasu. Kalkulacja radnych była chłodna: Boże, nie daj, aby Kubicki połączył miasto z gminą i wygrał wybory. Tam, gdzie zaczyna polityka, kończy się merytoryka. – tłumaczył prezydent. - Wierzę, że przekonam radnych. W przyszłym tygodniu będzie sesja nadzwyczajna.

- Ja nie wiem, gdzie ja jestem. Miejscy radni mogą każdą uchwałę zmienić. Teraz obniżyli podatki. Będą obowiązywały od 1 stycznia 2015 r. Jeżeli nie dojdzie do połączenia, czy będą obowiązywały? – pytała Antonina Ambrożewicz-Sawczuk, radna z Raculi.

- Oczywiście, że będą. Proponuję, żeby pani założyła taki samy projekt w radzie gminy – odpowiadał prezydent. – Niezależnie od połączenia, mieszkańcy będą mieli wymierną korzyść.

Posprzątajcie u siebie

- Mowa była o referendum w lutym. Najpierw należy posprzątać na swoim podwórku. Wtedy dopiero można rozmawiać – stwierdził Tomasz Sroczyński, sołtys z Raculi. – Miejscy radni nie do końca chcą połączenia. Właśnie zobaczyliśmy na sesji, jak wszystko można zmienić. Ta wiarygodność została nadszarpnięta. Po sesji wiara w obietnice jeszcze bardziej osłabła.

Ja się z panem zgadzam, że wiarygodność została nadszarpnięta – prezydent rozkładał ręce. - Na pewno ten proces będzie spowolniony. Pewnie nie będzie w lutym referendum. Proces nie został jednak przerwany. Moim obowiązkiem jest wyjaśnienie, co się stało.

Budujemy chodniki

Bardzo konkretny był sołtys Suchej, Ireneusz Rypson, który jest również radnym. – W tym roku cały Fundusz Integracyjny przeznaczyliśmy na chodnik. W przyszłym roku będę namawiał mieszkańców, by zrobić tak samo. Żeby problem zamknąć: do inwestycji mógłby się dołożyć również powiat, bo to jego droga. Może pan prezydent ich przekona? – mówił I. Rypson. – Niestety, gdy wykonywano te prace, to nikt z powiatu nie zapytał się mnie o zdanie. Stąd różne błędy, np. źle zrobiona studzienka, która może być przyczyną wypadku. Chciałem się też zapytać, co z kanalizacją Ochli i Zatonia? Czy to nie jest tak, że mówimy o tym do referendum a później jakoś to będzie?

- W mieście jest prościej, bo wszystkie jest nasze. Ja jestem wójtem, burmistrzem i starostą. Za wszystko odpowiadam. W gminie drogami zarządza i wójt, i starosta, i marszałek. Dlatego jest trudniej robić niektóre rzeczy, zwłaszcza, jak w naszym przypadku, gdy jesteśmy „w gościach” – odpowiadał prezydent. – Tak, starosta powinien się dołożyć. Nie robi tego, bo jak się sam przyznał, większość waszych podatków wydaje gdzie indziej. Nie na chodnik w Suchej, tylko gdzieś indziej. My chcemy te wasze pieniądze zatrzymać na miejscu. Natomiast jeśli chodzi o kanalizację, to pojawiła się możliwość uzyskania dodatkowych środków. W ministerstwie zostały pieniądze, ale można je wydać jedynie w tej perspektywie finansowej. Bez środków unijnych życzę sukcesów temu, kto zrobi to za własne pieniądze.

Zatonie chce kanalizacji

Budową kanalizacji są bardzo zainteresowani mieszkańcy Zatonia. – Było u nas spotkanie z projektantami. Są dwie możliwości: pompujemy ścieki do Drzonkowa lub budujemy małą oczyszczalnię na granicy z Barcikowicami – opowiadał Piotr Przespolewski, sołtys Zatonia. – Pierwsza koncepcja kosztuje 6 mln zł, druga 8 mln zł. Z budżetu gminy nigdy takie pieniądze nie zostaną w nas zainwestowane. Dlatego połączenie jest takie ważne. Pieniądze są potrzebne, żeby wyrównać dysproporcje. Żeby każdy miał utwardzoną drogę, kanalizację, oświetlenie. Do połączenia kiedyś i tak dojdzie. Tylko odgórnie. Wtedy nic z tego nie będziemy mieli. Zaufanie zostało zachwiane. Jeżeli już teraz w radzie miejskiej jest taka blokada, to ręce opadają. Wiele osób się zawaha, jak głosować.

- Zgadzam się, że jak rząd się połapie, że to wychodzi, to Rostowski utnie bonus przy łączeniu kolejnych samorządów – zgodził się prezydent. – Dlatego ważne jest, by sprawy nie odwlekać. Nie wiem, czy nam starczy czasu. Teraz jesteśmy w dobrej sytuacji, ale nie jest to dane nam raz na zawsze. Już teraz uniwersytet odczuwa skutki zapaści demograficznej. Jak miasto zacznie podupadać, to wszyscy podupadniemy.

- Nadwątlenie zaufania, to nie wina prezydenta, ale on zbiera razy – skwitował dyskusję prof. Czesław Osękowski, szef zespołu ds. połączenia.

- Dostając wezwania SMS-em, nie patrzymy czy są z miasta, czy z gminy – zażartował Włodzimierz Wolniewicz z OSP w Starym Kisielinie. – Chyba, że będą w nim nazwiska radnych.

(tc)