NA SESJI. Przedszkola chcą dużych pieniędzy

25 Listopad 2015
- W imieniu osób prowadzących niepubliczne przedszkola, domagam się od władz miasta wyrównania zaniżonych dopłat. To kwota ok. 5 mln zł bez odsetek – zażądała mecenas Beata Patoleta z kancelarii prawniczej BBJS.

Spór pięciu właścicieli przedszkoli niepublicznych z władzami miasta trwa już kilka lat. Sprawa trafiła nawet do Sądu Okręgowego w Zielonej Górze. Co prawda, prawomocnego wyroku wciąż nie ma, ale skarżący uważają, że ich racje potwierdził niedawny raport NIK, który w Zielonej Górze przeprowadził kontrolę poprawności naliczania dopłat do przedszkoli. Autorzy raportu NIK mieli wyliczyć, że za lata 2011-2014 przedszkola dostały dopłaty zaniżone o 5 mln zł.

- Wzywam prezydenta i radnych do ugody. Negocjować możemy wysokości zaległych odsetek, te mogą przekroczyć nawet 2 mln zł – przekonywała pani mecenas.

Z argumentacją przedstawicielki kancelarii BBJS polemizował prezydent Janusz Kubicki, przypominając, że ekspertyza biegłego sądowego przyznała miastu rację.

- Ustawa regulująca system dopłat jest bardzo nieprecyzyjna, podobno tylko pięciu specjalistów w Polsce wie, jak to robić. Podczas procesu sądowego jestem zobowiązany trzymać się wykładni biegłego – tłumaczył prezydent.

Z wystąpieniem prezydenta polemizowała Beata Patoleta: - Przypominam, że nawet sąd zakwestionował pracę biegłego.

Zapytaliśmy Adama Urbaniaka, przewodniczącego rady miasta i prawnika z zawodu, co sądzi o tej sprawie.

- Nie znam szczegółów. Z praktyki sądowej tylko mogę wywieść, że to byłby wyjątkowy przypadek, gdyby rzeczywiście sąd pozwolił sobie na ocenę pracy biegłego jeszcze przed wydaniem wyroku – tłumaczył nam A. Urbaniak.

(pm)