Na plantacji pomaga cała rodzina

15 Kwiecień 2019
Na kolejny „Piątek z Winnicą” winiarze zapraszają za dwa tygodnie, po świątecznej przerwie. Wtedy, dzięki plantatorom z winnicy Mozów, w piwniczce winiarskiej ponownie odkryjemy winne smaki spod Sulechowa.

Gospodarzami jednego z piątkowych wieczorów w piwniczce na Winnym Wzgórzu byli już cantinieri z Mozowa. Teraz czas na ich sąsiadów – winiarzy z plantacji Mozów. To jedna z najmłodszych winnic w regionie. Powstała dwa lata po tutejszej Cantinie, w 2008 r. To był dobry czas dla przyszłości lubuskiego winiarstwa, bo w latach 2006-2009 powstało blisko 20 lubuskich winnic, w tym dwie wspomniane - w niewielkim, podsulechowskim Mozowie.

Rober Kocuń, założyciel plantacji Mozów, zapewne darzy wioskę, w której 11 lat temu zapuścił winne korzenie, równą miłością, co latorośle, które uprawia. Nazwał swoją winnicę jej imieniem. Powstała z jego marzeń, które zrodziły się podczas wielokrotnych, rodzinnych podróży do krajów słynących z winiarstwa. Cała rodzina podziwiała tamtejsze winne pola i zafascynowana obserwowała inne życie, które tam toczyło się w zgodzie z naturą.

- Dziś goście naszej winnicy twierdzą, że czują się u nas jak w Toskanii, a my cieszymy się, że udało nam się w Mozowie stworzyć właśnie taki klimat – mówi Bartek Kocuń, syn Roberta. Bo dziś winnica Mozów jest już firmą rodzinną, prowadzoną przez dwa pokolenia. Winiarską pasję Roberta podzielił jego syn, a obu panom pomagają w winnym przedsięwzięciu pozostali członkowie rodziny.

W 2008 r. zaczęli od nasadzeń (kontynuowanych do 2014 r.) i stawiania ogrodzenia. Od tamtego czasu minęła dekada i oprócz ogrodzenia jest też sala degustacyjna, taras z widokiem na staw, gościniec, a na ich czterohektarowej plantacji rosną winne krzewy wielu odmian, z których gospodarze wytwarzają niejeden napój godny bogów.

- Podjęliśmy też pierwsze próby produkcji szampana metodą tradycyjną – mówią.

Wśród gronowych krzewów rosnących na ich plantacji dominują dziś : chardonnay, gołubok, leon millot, gewurtztraminer, pinot noir, riesling czy cabernet cortis.

- Ale całoroczna opieka nad winoroślami i wytwarzanie wina to nie wszystko – wyznaje Bartek. - Wyrabiamy też własne sery, wędliny i chleb na zakwasie, którymi częstujemy naszych gości... i oferujemy im odpoczynek w pięknym plenerze w ramach agroturystyki. Winnica stała się stylem życia naszej rodziny, tak jak chcieliśmy od początku.

O życiu, które stworzyli wśród winorośli i o tym, co z nich powstaje opowiedzą podczas spotkania w piwniczce winiarskiej, które odbędzie się tuż po świętach. I tylko ci, którzy na „Piątek z Winnicą” kupią bilet wstępu (10 zł od osoby) dowiedzą się, co piją bogowie na śniadanie.

(el)