Kwitną krokusy? Musi być wiosna!

21 luty 2020
Niezrażone brakiem białego puchu przebiśniegi, a nawet krokusy, już zaczęły swoją wędrówkę ku niebu. Tymczasem miejscy ogrodnicy, wybiegając w niedaleką przyszłość, planują wiosenne rabaty, łąki i zielniki.

Jak powiedział pewien niemiecki poeta „gdzie kwitnie kwiat – musi być wiosna, a gdzie jest wiosna – wszystko wkrótce rozkwitnie”. W Zielonej Górze wiosna rozkwitnie już w połowie kwietnia, najpierw na deptaku. To tu pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej zasadzą pierwsze stokrotki, bratki i żonkile. A po nich, w różnych miejscach, choćby odzyskane sadzonki róż i liliowców oraz jeżówkę białą, czerwoną, aksamitkę czy rudbekię... pozyskane z miejskich bylin w postaci nasion i wyhodowane w małej szklarni, którą ZGK właśnie założył na terenie swojej bazy.

Zanim ta eksplozja kolorów nastąpi, pracownicy zakładu już niebawem zaproszą zielonogórzan do wspólnego mieszania nasion w Banku Nasion Centrum Przyrodniczego.

- Będziemy mieszali nasze nasiona z tymi, które zamówiliśmy – wyjaśnia Agnieszka Barczyk, kierownik działu utrzymania zieleni w ZGK. – Powstaną z nich gotowe mieszanki, skrupulatnie dobrane na różne stanowiska: bardzo słoneczne, wilgotne, zacienione... Trzeba będzie dobrać właściwe proporcje nasion, zważyć je i opisać... ta na łąkę na Dworcowej, bo tu trochę ciemno, ta na Zjednoczenia, bo jaśniej, itd. Tak przygotowane do wysiewu zaczekają na wiosnę, czyli na koniec kwietnia i początek maja – opowiada pani Agnieszka, która ukończyła studia na kierunku kształtowanie terenów zieleni ze specjalizacją ogrodnictwo. Szczególnie w ub. r. zielonogórzanie mogli się na własne oczy przekonać, że kocha kwiaty, a kwiaty kochają ją. Ozdobne trawy na klombach czy kwietne łąki, posiane w parku Kolei Szprotawskiej, przy rondzie Sybiraków, w parku Świętej Trójcy i przy ul. Fabrycznej – łącznie było ich cztery - uwodziły przechodniów swoim sielskim wdziękiem. Ta odrobina wiejskiego pejzażu pośród blokowisk była strzałem w dziesiątkę. A tegoroczny sezon zapowiada się jeszcze piękniej.

- W tym roku posadzimy kolejne cztery łąki: na skwerku nieopodal ronda przy Dworcowej, przy Zjednoczenia przed wejściem na ścieżkę rowerową, przy Piwnej i w parku Piastowskim – zapowiada A. Barczyk. O tym, jakie kwiaty cieszą nasze oczy i duszę – czy mak polny, czy rumianek pospolity, lebiodka pospolita, chaber łąkowy, albo inne - poinformują przechodniów tablice edukacyjne.

Wzorem roku ubiegłego, w wiejski klimat wprowadzą zielonogórzan także łąki naturalne, czyli te, które w danym miejscu rosną samoistnie i nie dotknie ich ostrze kosiarki. Urosną i przetrwają na ul. Łużyckiej, Browarnej, na skwerku między Sikorskiego a Jasińskiego, na Szosie Kisielińskiej, przy „Zielonym Zakątku”... w sielskim charakterze będzie również utrzymany cały park Odkrywców. To miejsca, w których wysoka trawa i polne kwiaty nie zasłonią widoku uczestnikom ruchu drogowego.

Im bliżej lata, tym koszenia na terenach miejskich będzie mniej, a w razie suszy wyłącznie selektywne. Tam, gdzie to tylko możliwe, ZGK zawsze pozostawi przynajmniej 8-centymetrowy filtr z trawy, który ochroni ziemię przed nadmiernym wysuszeniem i pozwoli zachować w niej rozmaite formy życia. A na niektórych poboczach pozostanie zmielona trawa.

- Co zabierzemy naturze, to jej oddamy – wyjaśnia specjalistka. - Nie będziemy też grabić do końca liści w parkach. W parku Tysiąclecia zrobimy kopczyki, w których będą mogły chować się owady. Może się komuś wydawać, że zostawimy po sobie bałagan, ale to w słusznej sprawie. Ziemia jest zubożała i każdy rozłożony liść czy usypany kopczyk wnosi coś do ekosystemu.

Na pociechę mieszczuchom w Zielonej Górze powstaną też kolejne zielniki. W ubiegłym roku założono je na Chmielnej i Lisiej, a w Dolinie Gęśnika aż pięć, teraz dojdą na Chynowie i na os. Pomorskim. Być może również w innych miejscach, pod warunkiem, że pojawi się w nich zorganizowana społeczność, która zechce o nie dbać. To również warunek powstania ogrodów społecznych. O nowym pomyśle ZGK mówi jego prezes, Krzysztof Sikora:

- W naszym mieście jest wiele osób, które chcą działać i nie lubią siedzieć bezczynnie w domu. Lubią pracę w ogrodzie, ale swojego nie mają. Dlatego pomyśleliśmy właśnie o ogrodach społecznych. My damy rośliny, a społecznicy będą o nie dbać, będą podlewać czy plewić. W tych ogrodach pojawią się nie tylko rośliny ozdobne, ale także borówki, pomidorki koktajlowe, porzeczki, zioła... Liczymy na to, że taka formuła się przyjmie i w przyszłym roku w mieście powstaną kolejne ogrody społeczne.

(el)