Ja nie obiecuję, ja buduję

15 Sierpień 2018
- Iluż się w głowę pukało, kiedy mój zastępca, Dariusz Lesicki, tworzył koncepcję nowej strefy ekonomicznej w Kisielinie? Ileż było uśmieszków politowania? I co? I... w strefie nie ma już wolnych działek, zaczynamy pracować nad nowymi terenami inwestycyjnymi – mówi prezydent Janusz Kubicki.

- Grupa mieszkańców zapoczątkowała akcję „DumnizZielonej.pl”. Dzielą się swoimi pozytywnymi emocjami, wspomnieniami i przeżyciami. A pan? Jest pan dumny z Zielonej Góry?
Janusz Kubicki, prezydent miasta: - Jestem, to oczywiste. Przecież to nasze wspólne miasto. Pana, pani Darii i moje. I Andrzeja, i Tomka, i Barbary. Nasze. Czemu nie miałbym być z niego dumny?

- A tak konkretnie?
- Można odpowiedzieć dwoma zdaniami lub pięć godzin. Którą wersję wybieramy?

- Prawdziwą.
- Nim rozpoczęliśmy naszą rozmowę, w moim gabinecie pojawili się młodzi zawodnicy z Watahy. Przyszli ubrani w swoje sportowe stroje, przynieśli zaproszenia na mecz. Poczułem się dumny, że w Zielonej Górze jest grupa młodych ludzi, która mając wielką pasję, zaraziła nią bez mała całe miasto. Mamy chyba najpiękniejszy w Polsce stadion futbolu amerykańskiego. Wybudowany dzięki inicjatywie, która szybko przybrała oficjalne miano Budżet Obywatelski – byliśmy jednym z pierwszych miast, które zdecydowało się na taką formę partycypacji obywateli w życie miasta. Jestem dumny, że mieszkam w mieście, w którym jest tylu „pozytywnych wariatów”. Pan Mieczysław Bonisławski przywrócił miastu Kolejkę Szprotawską, panowie: Jerzy Lipczewski, Grzegorz Biszczanik czy redaktor Tomasz Czyżniewski rozbudzili w zielonogórzanach pasję zgłębiania przeszłości naszego miasta. Robert Górski, którego bzik na punkcie rowerów zaowocował wieloma ścieżkami rowerowymi. Agata Miedzińska, która wyciągnęła z zapomnienia Annę German. Zespół ludzi z lotniska w Przylepie, którzy stworzyli najlepszy Aeroklub w Polsce. Zofia Banaszak i Uniwersytet Trzeciego Wieku. Takich pozytywnych wariatów jest w naszym mieście pełno, to oni tworzą jego koloryt.

- Gdy dziennikarze pytają o dumę z miasta, polscy włodarze z reguły mówią o firmach...
- To pozytywna symbioza. W mieście, w którym buzuje pozytywna energia, biznes rozwija się lepiej. Gdzie biznes rozbija się lepiej, tam jest więcej społecznych inicjatyw. Jeśli pyta pan - z czego jestem dumny, to chyba najbardziej z tego, że przez ostatnie 12 lat wysiłkiem zielonogórzan udało się tchnąć ducha w nasze miasto, podnieść je z kolan. Kiedy przejmowałem prezydencki urząd po moich poprzednikach, z PiS: prezydent Bożenie Ronowicz i wiceprezydencie Piotrze Barczaku, miasto trwało w swoistej stagnacji, było, chyba można tak powiedzieć, „miastem w ruinie”. Upadły wielkie zakłady, długoletnie symbole naszego miasta – Polska Wełna, Zefam, Winiarnia, Browar, Polon, Zakłady Mięsne. Mieliśmy wtedy duże bezrobocie, rządząca ówcześnie miastem ekipa nie miała wizji rozwoju. Wszyscy z zazdrością patrzyli na Gorzów z jego basenem, nowym mostem, dynamicznym prezydentem i budżetem większym o kilkadziesiąt milionów złotych. Dziś, Zielona Góra ma budżet prawie o połowę większy od miasta nad Wartą. To Zielona Góra jest dziś przedmiotem zazdrości gorzowian, czasami przejawiającej się w dziwnej formie, jak choćby w chęci zabrania nam kolejnych instytucji publicznych.

- Wracając do firm. Rzeczywiście biznes rozwija się nam bardzo ładnie.
- To głównie biznes rodzimy. Stelmet, Streamsoft, eobuwie.pl, Cinkciarz.pl, ekantor.pl, Denley, LUG, ADB, Masterchem, Arpol - to nie są firmy ściągnięte do nas ze świata, wręcz odwrotnie, one wyrosły z naszego miejskiego pnia i to z naszego zielonogórskiego adresu wyruszyły na podbój świata. Myślę, że za mało się tym chwalimy – LUG ma fabrykę w Brazylii, eobuwie.pl jest już w połowie państw Europy, Stelmet to europejski potentat programów ogrodowych, ADB, Streamsoft, Metpack - to duże firmy branży informatycznej. Nasze miasto jest także poważnym ośrodkiem firm transportu międzynarodowego. Hertz to firma, która z powodzeniem walczy o kontrakty związane z przemysłem kosmicznym. Naprawdę, należy być dumnym, że jest się zielonogórzaninem.

- Zadziałał efekt strefy ekonomicznej?
- Złożyło się na to wiele czynników. Przede wszystkim konsekwencja, upór i cierpliwość. Jeszcze za poprzedniej kadencji rady miasta, na każdej sesji jeden z radnych pytał złośliwie: „Panie prezydencie, ile miejsc pracy przybyło w Zielonej Górze”. Potem przegrał wybory, czasami nawet tego osobiście żałuję, bo mógłbym go zapytać złośliwie: „Czy mógłby pan pomóc przedsiębiorcom w zdobyciu pracowników”. Bo to pracodawcy teraz szukają chętnych do podjęcia pracy, nie odwrotnie. Oczywiście, jest problem płac. Zdecydowanie za niskich, ale nie tylko w Zielonej Górze. Ale to już gra między pracodawcą a zatrudnionym. Prezydent nie ma tu nic do gadania.

- A jaki wpływ wywarł Uniwersytet Zielonogórski?
- Sukcesy wielu młodych zielonogórskich przedsiębiorców biorą się często z działań naszego uniwersytetu. Akademicki park naukowo-technologiczny, inkubator przedsiębiorczości, start-upy i nowe kierunki. Nasz uniwersytet w ostatnich dziesięcioleciach, jako jedyny w Polsce, utworzył najwięcej nowych wydziałów czy kierunków, m.in. lekarski, ratownictwa medycznego, prawniczy, logistykę, psychologię. To wspólny sukces uniwersytetu, samorządu województwa i miasta, które, będąc najbogatsze z tej trójki, najmocniej wspiera uniwersyteckie przedsięwzięcia. Bo potrafimy jednoczyć siły ponad podziałami politycznymi. Przykłady można mnożyć: poseł Jerzy Materna, z PiS, posłanka Bożenna Bukiewicz i senator Waldemar Sługocki, z PO, wszyscy oni wiele miastu pomogli, choć ja od lat już do żadnej partii nie należę. Jestem bezpartyjny, bo partie najpierw myślą o swoim, dopiero potem o miejskim interesie.

- Jakie są wyznaczniki dobrej polityki miejskiej?
- Wizja, cierpliwość i konsekwencja. Kiedy zaczynaliśmy budować basen, zielonogórzanie nie wierzyli, że się uda, ale trzymali kciuki. Dziś, mamy basen, halę sportową, halę lekkoatletyczną, halę tenisową, halę dla młodych adeptów koszykówki, wybudowaliśmy kilkanaście boisk i budujemy następne. Miasto nasze w ciągu paru lat stało się miastem ludzi uprawiających sport. Jestem dumny ze Stelmetu BC – kiedyś nawet nie marzyliśmy, że najlepsi sportowcy będą przyjeżdżać grać do takiego miasteczka jak Zielona Góra. A tu proszę – była Barcelona, Panathinaikos, Bayern. To pokłosie decyzji o budowie hali. A ilu krzyczało – po co nam aż tak wielka hala? Ano właśnie po to! Czy wyobrażacie sobie Barcelonę w hali koszykówki w Drzonkowie?
Jestem dumny z Falubazu! Tyle radości, ile dali nam nasi idole, w ostatnich latach nie było nigdy. Teraz jest trudniej, ale wierzę, że dadzą radę. Możemy być dumni z naszych medalistów – Sylwia Bogacka, Joanna Łochowska, Kazimierz Prokopyszyn, Piotr Grudzień czy Patryk Dudek – wszyscy oni są chlubą naszego miasta.
Ale mnie najbardziej cieszy, że Zielona Góra stała się miastem ludzi uprawiających sport masowy. Wystarczy wyjść na ulice. Biegacze, rowerzyści, rolkarze, chodziarze z kijkami. Ile biegów organizuje się tu corocznie, ilu wspaniałych ludzi jest w to zaangażowanych – bieg Bachusa, Gladiatora, Jeża, Parszywa 12. Do tego ultramaraton Nowe Granice, wspomniany już futbol amerykański... A dziesiątki drużyn piłkarskich: Drzonkowianka, Falubaz, Przylep, Kisielin i wiele innych...
Zielonogórzanie zaczęli się ruszać, my stwarzamy im do tego warunki. Powstaje prawie 50 km ścieżek rowerowych, mamy dziesiątki siłowni na świeżym powietrzu, skatepark, budujemy park linowy. Mój ojciec by powiedział: „Serce rośnie, patrząc na te czasy...”.
Ale wróćmy do wizji biznesowych. Iluż się w głowę pukało, kiedy mój zastępca, prezydent Dariusz Lesicki, tworzył koncepcję nowej strefy ekonomicznej w Kisielinie? Ileż było uśmieszków politowania? I co? I... w kisielińskiej strefie nie ma już wolnych działek, zaczynamy pracować nad nowymi terenami inwestycyjnymi. I taką wizję rozwoju miasta mój zespół posiada.

- Niektórzy mówią, że ta wizja to zakorkowane i zabetonowane miasto.
- Oj, czego to niektórzy nie wygadują! Jeśli ktoś mówi, że miasto jest zabetonowane, to albo jest ślepy, albo pełen złej woli. Czy miasto jest betonowe? Najlepiej zapytać przyjezdnych. Dla nich Zielona Góra to najbardziej zielone i przyjazne miasto w Polsce. W zieleń trzeba inwestować mądrze. I to robimy! Czasami nie obejdzie się bez ingerencji, bez niej nie byłoby CRS, drogi S-3, Trasy Północnej, nowych szkół i przedszkoli. A korki? Cóż, gdybyśmy nic nie robili, nie byłoby korków. Korki przeminą, zostanie ładniejsze i bardziej przyjazne miasto. Kto tego nie rozumie..., pewnie już mu się tego wytłumaczyć nie da. To tak jak z Trasą Aglomeracyjną. Od 50 lat mówiono o tym, że trzeba ją zbudować, ale nic się nie działo. Wreszcie otworzyło się tzw. okno czasu, czyli pojawiła się okazja w postaci programów europejskich, a my, co ważne, potrafiliśmy skorzystać z tej wyjątkowej szansy, czyli napisać dobre projekty. Powinienem powiedzieć tak: „Ja nie obiecuję, ja buduję!”.
W każdym mieście, w naszym też, jest grupa osób odpornych na racjonalne argumenty, czasami nawet bardzo gładko i inteligentnie się wysławiających, ale gdyby takim wierzono, to pewnie nadal ratusz byłby drewniany, bowiem w średniowieczu byli tacy, co wołali, że cegła jest wynalazkiem szatana.

- To porozmawiajmy o społecznej stronie miasta...
- Chętnie, ale to temat na inną rozmowę.

- W takim razie zapraszam za tydzień.

Marian Tomiak